Gdy półtorej roku temu wychodziłem z Museum Ludwig w Köln miałem uczucie, że czegoś mi tam brakowało. Generalnie ekspozycja mi się podobała, ale była ona septycznie wypłukana z jakichkolwiek oznak religijności.
Całe szczęście Musée du Louvre w Paryżu zdecydowanie nie miało tej cechy. Tu wręcz przeciwnie, mogłem się przekonać, że wiele "świętych obrazków", które pamiętam nawet jeszcze z dzieciństwa: z książek do nabożeństwa moich dziadków, rodziców czy z mojego "skarbczyka", stanowiło reprodukcje obrazów wielkich mistrzów.
Co chwila w Luwrze musiałem się zatrzymać przy znanym mi przecież obrazie:
Anton Raphael Mengs |
Guido Reni |
Andrea di Bartolo zwany Solario |
Nie powiem, sztuka współczesna mi się podobała, ale jednak nie przeżywałem tam takich zachwytów, jak w Luwrze.
Polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz