piątek, 31 maja 2024

Drezno

Jeszcze nie do końca wiem, co to miasto mi zrobiło.

















Zawrót głowy


Pozdrowienia z Drezna





czwartek, 30 maja 2024

Zgorzelec/Görlitz

Byłem w Zgorzelcu na chwilę jakieś 25 lat temu. Przyjechałem wieczorem do hotelu i pytam panią w recepcji:

- Jest tu coś ciekawego do obejrzenia w tym mieście? 

Pani znudzonym wzrokiem na mnie spojrzała i powiedziała:

- Tu nic nie ma.

Mimo to wyszedłem na krótki spacer i w pewnym momencie natknąłem się na takie nic:


Szczęka mi opadła. Tak zapamiętałem Zgorzelec.


Dziś, choć też jestem przejazdem, miałem chwilę, by się rozejrzeć, a nawet zajść do Görlitz, co wtedy nie było możliwe.

Nad graniczną Nysą Łużycką

W tle kościół ewangelicki Piotra i Pawła

Widok z Görlitz na polską stronę miasta 

Görlitz 

Choć to Górne Łużyce, wiedzą, co jest dobre

Ślōnzok w Niymcach 😉


Śpię dziś zaraz obok w Pałacu w Łagowie. Ładne miejsce.

Pałac w Łagowie. Schloss Leopoldshain

Przyjechałem, żeby się trochę uspokoić 😉

Niě nerwuj Hanysa!



Piękne miejsca dobrze mi zrobią




Pozdrawiam 






środa, 29 maja 2024

Zawetował

To, że Prezydent zawetował ustawę o języku śląskim, zupełnie mnie nie dziwi.


To, co może nie tylko dziwić ale zwyczajnie wkurza, to wyciąg z uzasadnienia:

"Niedające się wykluczyć działania hybrydowe, jakie mogą być podjęte w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej, związane z prowadzoną wojną za wschodnią granicą, nakazują szczególną dbałość o zachowanie tożsamości narodowej".

Obrzydliwe. Prezydent sugeruje, że moje przywiązanie do Małej Ojczyzny i jej języka może być inspirowane lub wykorzystywane w ramach wojny hybrydowej z Rzeczpospolitą. Obrzydliwe

"Samo bowiem przekonanie zainteresowanej grupy społecznej, że odróżnia się w sposób istotny od pozostałych obywateli językiem, kulturą lub tradycją, jest tutaj niewystarczające"

Czysty polski nacjonalizm, w ktorym grupy społeczne, ich język, kultura i tradycja nie mają - nomen omen - nic do gadania.

"Uznanie etnolektu śląskiego za język regionalny, a tym samym objęcie go ochroną wynikającą z tego tytułu, może spowodować podobne oczekiwania u przedstawicieli innych grup regionalnych"

No, tak. Jeszcze by się jakieś społeczeństwo obywatelskie w kraju obudziło i jak warszawka by sobie z tym poradziła?


Słowa, które mi się cisną na usta, owszem są śląskie, ale nie nadają się tu do publikacji i nie ma ich w moim słowniku





poniedziałek, 27 maja 2024

o. Szustak na Halembie

Właśnie w naszym kościele na Halembie swego rodzaju rekolekcje prowadzi dominikanin o. Adam Szustak.

o. Adam Szustak OP

Każdy, kto w Polsce jest katolikiem i korzysta z internetu raczej go zna.

Sam również swego czasu obejrzałem czy wysłuchałem kilka cykli jego katechez. Ostatnia, którą pamiętam dotyczyła rozważań Apokalipsy św. Jana. Wszystkie były bardzo cenne. Ponieważ jednak staram się z zasady nie wiązać się z jedną osobą, by nie stała się ona dla mnie jedynym "guru" od wiary, świadomie od kilku lat z mów o. Szustaka nie korzystam.

Teraz jednak, gdy pojawił się w naszej parafii, z wielką radością uczestniczyłem we wczorajszym spotkaniu. Jednak na żywo kontakt, odbiór i interakcja jest o niebo lepsza niż oglądanie przygotowanych materiałów na Youtubie. Kilkuletnia przerwa pozwoliła mi jednocześnie popatrzeć na o. Adama z pewną świeżością.

Niedzielna Msza Św. wieczorna odprawiana przez o. Adama

Zastanawiam się z czego wynika fenomen, że wielu ludzi chce go słuchać. Trochę się śmieję, że tylu ludzi w naszym kościele mieliśmy ostatnio na Pasterce i to jakieś 15 lat temu. Zostawmy zresztą tłumy. 

Sam będąc bądź co bądź starszym facetem, z latami formacji, z wieloma osobistymi przemyśleniami, przeżyciami, doświadczeniami, też słucham go w tych dniach chętnie. Potrafię roześmiać się do łez, bo dowcipu mu nie brakuje, potrafię się wzruszyć na poważnie, bo o ważnych, absolutnie fundamentalnych rzeczach nam głosi. Nie o same uczucia tu jednak chodzi. Poza mistrzowskim sposobem przekazu - i to jest najważniejsze - przekazuje on mi Dobrą Nowinę.

Dobra Nowina zaś sprawia, że chcę jej słuchać, że chcę się nawracać, czyli zmieniać swoje myślenie, odkrywać nowe horyzonty, doświadczać przygody wiary, która prowadzi do Boga.

O. Adam Szustak lubi szokować, pokazywać pewne kwestie z innej perspektywy i to jest bardzo cenne. Dla mnie jednak kluczowe jest to, że bardzo często potwierdza on pewne moje osobiste przemyślenia, intuicje i iskry, które gdzieś tam we mnie się tlą, a tu okazuje się, że to właśnie w moim życiu wiary jest najważniejsze.

Dziś było między innymi o I przykazaniu, a właściwie Bożej obietnicy (zdjęcie z wczoraj)

Bardzo to jest dla mnie cenne i budujące moją wiarę - życie z Bogiem.



Ojcze Adamie - Bóg zapłać 😉 





   






niedziela, 26 maja 2024

Dzień Matki 2024

Pan Bóg mnie wymyślił, a urodziła, wychowała i przekazała z siebie wszystko, co najlepsze moja Mama.

Kilka dni temu u Mamy

Maryjo, strzeż Ją i wypraszaj u dobrego Boga zdrowie i siły.


Bogu niech będą dzięki z moją Mamę






sobota, 25 maja 2024

Noc Chórów w Rudzie Śląskiej

Jakoś nie mam w zwyczaju uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych naszego miasta.

Czemu? A! Zostawmy to.


Dziś jednak wybrałem się na Międzynarodowy Festiwal - V Noc Chórów w Rudzie Śląskiej

Wszystko zaczęło się na placu przed Urzędem Miasta i kościołem św. Pawła w Nowym Bytomiu.

Spotkanie wszystkich chórów

Następnie 26 chórów różnego pochodzenia, różnych gatunków muzycznych, różnych środowisk rozeszło się w 12 różnych miejsc, by zaprezentować swoje umiejętności.

Nie sposób było być wszędzie na raz, ale chyba dobrze wybrałem.

Chór Klaster pod Wielkim Piecem Huty Pokój 

Następnie pojechałem do Stacji Biblioteka na Chebziu. Tu sporo radości sprawiły mi Muzealny Chór Społeczny, Bytomski Kolektyw Śpiewaczy i Auxilium z Krakowa.

Bytomski Kolektyw Śpiewaczy 

To była dla mnie największa niespodzianka. Raczej muzyki ludowej chciałem unikać. Okazało się, że Panie sprawiły mi swoim profesjonalizmem, a jednocześnie świeżością swoich interpretacji sporo radości.

Na koniec wysłuchałem jeszcze w kościele św. Pawła Akademickiego Chóru Uniwersytetu Radomskiego

Akademicki Chór Uniwersytetu Radomskiego 


Może i organizacja tego, jak się okazało, wielkiego wydarzenia nie była idealna, ale pięknej muzyki można było doświadczyć.

I w ogóle Nowy Bytom jakiś taki był dziś bardzo pozytywny.

Wszędzie śpiewacy


Przechodząc obok zapytałem:
- Chōpy, mōga Wōm zrobić zdjyńcie?
- Ja, ino się czako ôblekymy.




Dziś mogę powiedzieć: Brawo Ruda Śląska! 













3 raz w NOSPR

No i spędziłem wczorajszy trzeci wieczór w tym miesiącu, a właściwie w ostatnich 2 tygodniach, w NOSPR. 

Zdjęcie na ściance 😉

Ale jeśli grała moja ulubiona {oh!} Orkiestra nie mogłem tego przegapić.





Zaprezentowali serenatę Johanna Adolfa Hassego „Antoniusz i Kleopatra”.

Wraz z orkiestrą grającą, jak zawsze, na historycznych instrumentach, swój kunszt wokalny zaprezentowali soliści Bruno de Sá i Yuriy Mynenko.

Ten drugi, pochodzący z Ukrainy, pięknie swoim kontratenorem rozpoczął partię Antoniusza. By następnie w rolę Kleopatry, głosem jeszcze wyższym, mógł się wcielić... Bruno de Sá. Co by nie powiedzieć, zrobili Panowie show.

Bruno de Sá i Yurij Mynenko

Trochę to było szokujące, ale właśnie przeczytałem, że podczas premiery w Neapolu w roku 1725 rolę Kleopatry odśpiewał kastrat Farinelli, a Antoniusza... ciemnoskóra kobieta Vittoria Tessi.

Niezależnie od kwestii dotyczących płci, wraz z {oh!} Orkiestrą pod dyrekcją niezastąpionej Martyny Pastuszki pokazali wspólnie niewiarygodny kunszt. Instrumenty i głosy stworzyły harmonię piękna, przedstawiając słuchaczom uczucia tragicznych kochanków w sposób, który potrafi tylko muzyka uczynić.

Oklaski


Owacja na stojąco oraz bis były w pełni zasłużone.



To był kolejny piękny wieczór. Jestem chyba od piękna coraz bardziej uzależniony. 

























poniedziałek, 20 maja 2024

Firlusowie, Abel, ruiny i inne piękne rzeczy

Właściwie może ktoś odnieść wrażenie, że ja nic innego nie robię tylko chodzę na koncerty. 

Nie, to nieprawda. Jeszcze intensywnie pracuję, by... zarobić na bilety 🤣

Tak, wczorajszy wieczór też spędziłem z muzykami, z dźwiękami z wirtuozerią i ogromnym talentem wydobywanymi przez nich z historycznych instrumentów, z opowieściami pełnymi pasji, w doskonałym towarzystwie.

Anna i Krzysztof Firlusowie w Ruinach Teatru Victoria w Gliwicach 

Grali utwory Karla Friedricha Abla

Siedziałem, jak widać, tuż przy scenie. Widziałem każdy gest, każdy uśmiech i podziwiałem sprawność, jaką można osiągnąć w grze na violi da gamba, czyli instrumencie z czasów baroku, który na 200 lat właściwie był już zapomniany, a teraz dzięki orkiestrom historycznym i takim mistrzom, jak Krzysztof Firlus przeżywa swego rodzaju renesans.

Gdy miesiąc temu miałem okazję zwiedzać muzeum instrumentów muzycznych na Zamku Sforzów w Mediolanie, myśląc o naszych wczorajszy artystach, szukałem właśnie violi da gamba. Znalazłem.

Kolekcja na Zamku Sforzów w Mediolanie 

Choć Pan Krzysztof potrafi z instrumentu wyczarować cuda nawet sam, mnie najbardziej poruszają duety, które tworzą razem z Anną Firlus. Wczoraj artystka grała pięknie na klawesynie oraz klawikordzie (albo na czymś podobnym, bo mogłem coś pomylić). 

Przed koncertem miałem jeszcze możliwość posłuchać opowieści o muzyce dawnej. Dla mnie to świat egzotyczny, ale tym bardziej fascynujący.

Rozmowy w patio przed teatrem

W międzyczasie usiedliśmy jeszcze po sąsiedzku w kawiarni z Panią Anią, która sprawiła mi ogromną radość zapraszając, bym dołączył do towarzystwa.

Jestem pewien, bo tym przecież emanują, że Państwu Firlusom ich wspaniała gra, ale też kontakt z publicznością, sprawia ogromną radość.




Ależ to było wspaniałe popołudnie i wieczór!


Serdecznie dziękuję 







niedziela, 19 maja 2024

Duch Święty - duch piękna

U nas na Halembie Uroczystość Zesłania Ducha Świętego rozpoczęliśmy już wczoraj Mszą Św. Wigilii z pięcioma czytaniami, a potem miało miejsce Czuwanie z odśpiewaniem Akatystu o Duchu Świętym.


Piękne to było, gdy wspominaliśmy Ducha Świętego działającego na świecie od początku stworzenia, aż do "pełni czasów", gdy ukazał nam Go Jezus i aż do dziś, kiedy wskazuje drogę Kościołowi.

Całość tej starożytnej modlitwy jest bardzo wymowna. W wersji, którą śpiewaliśmy był również taki fragment, który mnie zauroczył:


Od razu miałem na myśli piękne koncerty, których wysłuchałem, wspaniałe obrazy, niewiarygodne rzeźby, które miałem szczęście podziwiać.

Pieta Michała Anioła

Piękno podziwiam u artystów, ale i sam siebie tu znajduję, bo przecież zaliczam się do grona szeroko pojętych budowniczych.


Duchu Święty, który jesteś Pięknem Odwiecznym, zamieszkaj w nas










sobota, 18 maja 2024

To Cichonie uczyli Springsteena rock and roll'a

Wczoraj wieczorem puściłem sobie na Netfliksu koncert Bruce'a Springsteena.

Okazało się, że jest to koncert kameralny, skromny, akustyczny i solo. Przede wszystkim jednak, czego się nie spodziewałem, była to opowieść człowieka o jego życiu. I to fascynująca opowieść. 

Zaczął od swojego dzieciństwa: mamy, ojca, siostry, katolickiego (!) kościoła, gdzie się zawsze wynudził, przyjaciół z okolicy i wielkiego drzewa pod którym i na którym organizowali przeróżne zabawy.

Po kolejnych piosenkach i dalszych epizodach z młodości, opisywał początki swojej fascynacji muzyką. Okazuje się, że jednym z muzyków, który był mu wzorem i od którego wiele się nauczył był Walter Cichon oraz jego brat Raymond.


Jacyś moi wujkowie, krewni, w każdym bądź razie Cichonie uczyli rock and roll'a Bruce'a Springsteena. Wow!


Nie znalazłem informacji kiedy oni, a raczej ich protoplaści przywędrowali ze Śląska do Ameryki. Może z ks. Moczygembą w połowie XIX w.? A może przy innej emigracji za chlebem?

Niestety Walter Cichon zginął na wojnie w Wietnamie w 1968.


The Boss kontynuował swoją opowieść. Opowieść dowcipną, ale też mądrą. 

Dziś, na końcu swego życia wybrał się po latach do swojego miasta. Long Branch zmieniło się. Jego drzewo zostało ścięte. Na pniu przywoływał duchy dawnych przyjaciół. I przyszła mu do głowy ta niemal zapomniana modlitwa z dzieciństwa.

Zakończył koncert słowami "Ojcze nasz..."



Springsteen on Brodway na Netfixie - polecam


P.S. Znam Springsteena od czasów liceum (1984-1988), gdy kumpel z klasy przywiózł z Zachodu jego album "Born in the USA"





piątek, 17 maja 2024

Wieża Eiffla

Dokładnie rok temu podziwiałem Paryż z Wieży Eiffla.


A Paryż podziwiał mnie 😀

No, może nie cały Paryż, tylko mój Bracik. No i może nie podziwiał, tylko zrobił powyższe zdjęcie.


Świetnie było 




Etykiety

zdjęcia (2685) wiara (1105) podróże (947) polityka (705) Pismo Św. (692) po ślonsku (447) rodzina (413) Śląsk (408) historia (389) Kościół (361) zabytki (343) humor (299) Halemba (281) człowiek (245) książka (216) praca (208) święci (207) muzyka (200) gospodarka (175) sprawy społeczne (174) Ruda Śląska (147) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (105) filozofia (105) muzeum (97) miłosierdzie (90) Covid19 (89) środowisko (85) sport (82) dziennikarstwo (76) film (66) wojna (58) biurokracja (56) Papież Franciszek (55) Szafarz (45) dom (41) varia (37) teatr (33) św. Jacek (33) makro (7)