To były inne czasy. Lata '80.
Pojechałem u nas na Halembie do "Merkurego" na zakupy. Nie pamiętam już czy chodziło o dwie kostki masła, cukier czy coś innego. Być może nawet obok pieniędzy mama mi dała kartki na te produkty. Jak zwykle trzeba było godzinkę czy dwie odstać w kolejce.
Rower: Wigry 2 postawiłem na chodniku obok kolejki, żeby nie zawadzał i cały czas na niego spoglądałem. Nawet gdy w końcu dostałem się do środka sklepu miałem nieustannie rower na oku - bo taki rower to wielki skarb.
W końcu przyszła moja kolej. Na minutkę, by kupić produkt, musiałem rower pozostawić bez uwagi. Gdy wyszedłem ze sklepu, roweru już nie było.
To były inne czasy. Nie było monitoringu. W kolejce nikt nie widział, żeby ktoś zabrał mój rower. Przepadł bez śladu, co oznaczało, że przez kolejne miesiące lub lata będę chodził pieszo, bo ten rower jakimś cudem udało się kupić moim rodzicom, a kiedy będzie następna okazja, nie wiadomo. Teraz nie pojadę z kumplami do Chudowa. Nie załapię się na osiedlowe wyścigi, bo nie mam sprzętu.
Z płaczem wróciłem do domu, bo jeszcze czekała mnie awantura od ojca.
To były inne czasy. Dziś niewyobrażalne.
Obecnie potrzebujesz rower - jedziesz do sklepu i kupujesz: od wyboru do koloru. Ukradną ci (bo złodziejski fach pozostał bez zmian), dajesz ogłoszenie na facebooku, ktoś może go zauważy w jakiejś sklepowej czy osiedlowej kamerce.
|
Mój rower współczesny
|
To były inne, wbrew sentymentom, wredne czasy.
Pozdrawiam