Właściwie to nigdy osobiście Jasia Michalika nie spotkałem.
Znałem go tylko trochę ze słyszenia, z pewnej legendy osoby, która tworzyła piosenki oazowe, które śpiewaliśmy niemal od zawsze. A piękne to były pieśni!
Właśnie przeczytałem o nim książkę:
|
Wspomnienie o Jasiu Michaliku |
Osobiście nie, ale kilka lat temu, nie pamiętam już w jakich okolicznościach, spotkaliśmy się na facebooku.
Z mało kim lubiłem wymieniać się spostrzeżeniami, uwagami, komentarzami tak, jak z nim. Nie, nie jest prawdą, że mieliśmy we wszystkim podobne zdanie. Czasem żeśmy się sprzeczali czy przekomarzali. Zawsze jednak było to wszystko na wysokim poziomie wzajemnej serdeczności. Jego poczucie humoru uwielbiałem. Łączyło nas umiłowanie Kościoła i Śląska. Z pewnością to, co nas zbliżało, to nasza wiara.
Nie znałem go z wcześniejszych czasów - tak pięknie opisanych w książce. Wiedziałem, bo mi o tym pisał, o jego chorobie, która istotnie wpływała na jego życie w ostatnich latach i miesiącach. Próbowałem, jak mogłem, zachęcać go do walki o siebie.
Jasiu zmarł we wrześniu 2020 roku, o czym, z wielką przykrością, dowiedziałem się również z facebooka.
Mimo, że nigdy nie uścisnęliśmy sobie dłoni i nie spojrzeliśmy sobie w oczy, dziękuję Bogu, że mogliśmy się spotkać, choć wirtualnie.
Niech Pan Cię poprowadzi
naszą pieśnią
w kwiaty niebieskich łąk
Pozostaniesz w pamięci wielu ludzi Ci wdzięcznych
W tym w mojej.
Pozdrawiam
P.S. Gdyby ktoś chciał nabyć powyższą książkę, to służę uprzejmie i proszę o kontakt na przykład tu: andrzej_c@sileman.net.pl