Mam pełną świadomość, że dotknąć Świętego, to niekoniecznie podać mu dłoń. Tu może nawet ważniejsze jest "dotknięcie" jego nauki, homilii, kazań, książek, dokumentów, poezji. Tysiące myśli autorstwa Jana Pawła II usłyszałem i przeczytałem.
Miałem jednak też ten zaszczyt i przywilej, że mogłem z Ojcem Świętym się przywitać. Mogłem poczuć również w sposób fizyczny jego bliskość, dotknąć jego dłoni.
Miało to miejsce w Roku Świętym 2000. Tak się "przypadkiem" złożyło, że w autokarze, który zabierał na pielgrzymkę do Rzymu świeżoupieczonych księży z naszej diecezji (w tym mojego brata) wraz z rodzicami, były jeszcze wolne miejsca. Zabrałem się więc z nimi. Po zwiedzeniu Wiecznego Miasta, gdy mieliśmy już wyjeżdżać, "przypadkiem" okazało się, że neoprezbiterzy będą mogli uczestniczyć i koncelebrować Mszę Świętą z Papieżem na Placu Świętego Piotra. Odłożyliśmy więc wyjazd do domu i uczestniczyliśmy w uroczystościach Roku Świętego, jak się w trakcie okazało, poświęconych emigrantom, uchodźcom i podróżującym. Zaraz po Mszy Św. nas świeckich wywołano z sektora, przeprowadzono przez jakąś bramę i czekaliśmy na Jana Pawła II, który miał tamtędy przejeżdżać po zakończonej celebracji. W miejscu tym pojawili się także nasi księża.
Nie mieliśmy pojęcia co za chwilę się stanie.
Papież nie tylko przejeżdżał obok, ale zatrzymał się.
|
zdjęcie moje |
Każdy z obecnych księży mógł do niego podejść i się z nim przywitać. Byłem tak przejęty tą chwilą, że ... zapomniałem robić zdjęcia (co brat wypomina mi do dzisiaj). My staliśmy po drugiej stronie odkrytego samochodu, w którym siedział Jan Paweł II. Po księżach Ojciec Święty odwrócił się w naszym kierunku i my także po kolei podchodziliśmy do Papieża.
|
zdjęcie by Arturo Mari |
Nie umiem tego opisać, ale bardzo głęboko to spotkanie przeżyłem. Choć akurat do mnie nie powiedział ani słowa, byłem już wtedy przekonany, że dotykam Świętego. Mimo, że fizycznie był już człowiekiem bardzo słabym, biła od niego niesamowita moc, jakby Boga samego.
Jeśli kiedykolwiek w swoim życiu otarłem się o mistycyzm, to właśnie w tej chwili.
|
zdjęcie brata |
Późniejszej drogi przez Rzym do naszego autokaru praktycznie nie pamiętam. Z nikim nie rozmawiałem. Czułem w sobie jakieś skupienie, radość, ciszę i szczęście. Ocknąłem się dopiero, gdy ruszyliśmy w stronę Polski.
Mam do dziś takie poczucie, że gdy wtedy ja dotknąłem Świętego, mnie dotknął Bóg.
Może właśnie na tym polega świętość, żeby pozwolić Bogu dotykać siebie i ludzi wokół?
Święty Janie Pawle II módl się za nami.
Pozdrawiam