6 lat temu, z okazji Święta Wojska Polskiego, defiladę zorganizowano w Katowicach.
Miałem różne wątpliwości w tej sprawie, ale że było blisko, pojechałem na miejsce z aparatem fotograficznym (bo wtedy jeszcze używałem tradycyjnego sprzętu) i zrobiłem żołnierzom mnóstwo zdjęć.
Gdy wróciłem do domu, okazało się, że najbardziej obfotografowaną to mam łysinę pewnego gościa, który bezustannie trzymał się kadrze.
Gōdōm Wōm, jõ sam na tyj Teneryfie czuja sie jak w dōma.
Na plaży czōrno, jak u nōs za bajtla przed blokym, jak my sie po dyszczu tōplali w ciaplycie.
Ino szłapy mōm trocha wiynksze
Piōsek, gynał, jak w naszyj piaskownicy przi Kłodnicy.
Piōsek ze Teneryfy
Ino ta rzeka je sam trocha wiynkszo i gōdajōm na nia ôcean. No i woda majōm czysto, czego ô Kłodnicy niy idzie pedzieć do dzisiej, bo Państwo Polske mo ta sprawa kajś.
A propos państwo, to sam majōm autonomia Kanarōw i jakoś we Madrycie dajōm sie z tym rada. Warszawa niy poradzi.
Ale idymy curik do do tego, co my sam podziwiali. Taki kawał drōgi ôd chałpy, a dali my sie zawiyź ôglōndać hołdy.
Musi sam hołda mōdszo, bo na Halymbie już bardzi zarōsło chabaziami
No i jeszcze tak jak u nōs, dejmy na to we Piekarach, sam tyż fest pszajōm Nōjświyntszyj Paniynce.
Maryjka piyknie ôbleczono
Jõ Wōm gōdōm, jõ sie sam czuja, jak w dōma, u nōs na Ślōnsku.
Trochę już na świecie żyję i różne rzeczy widziałem. Ale pokazy delfinów czy orek znałem tylko z filmów lub opowieści innych.
Wczoraj wybraliśmy się do Loro Parque. To taki ogród zoologiczny, ale specyficzny, bo z ogromnymi arenami dla prezentacji zwierząt, przede wszystkim tych morskich.
Najpierw morskie... lwy, czyli foki.
Fokarium
Akurat foki to pewnie już jako dziecko widziałem w cyrku, w czasach, gdy w cyrku występowały zwierzęta. Bo dziś chyba tylko ludzie.
Foka naśmiewająca się z publiczności 😀
Było to zabawne, gdy skakały, pokazywały różne sztuczki i wygłupiały się razem z treserami. Ups. Z opiekunami.
Następnie udaliśmy się na pokazy papug.
Papugi
Papugi to inteligentne stworzenia. Jedna potrafiła nawet dopasować kształty klocków do poszczególnych wysp Canarów. Inna gadała. A wszystkie fruwały nam nad głowami. Problem był ze zrobieniem zdjęć, bo szybkie są łobuzy.
Nie to, co żółw, którego mijaliśmy idąc do delfinarium. On wychodził na fotce elegancko.
Żółw to fotogeniczne zwierzę - żadne zdjęcie nie jest poruszone
Ale najciekawsze dopiero przed nami. Delfiny to niesamowicie wdzięczne ssaki. Te uśmiechnięte buźki sprawiają, że człowiek ma zaraz pozytywne nastawienie do wszystkiego.
Uśmiech delfina to chyba jego naturalny wyraz twarzy
Ich pokaz robił wrażenie. Skakały, pływały, robiły salta i dobrze wytresowały swoją opiekunkę, której służyły jako motorówka lub katapulta.
Piękne stworzenia
Ostatni pokaz w ogromnym wodnym amfiteatrze zaprezentowały nam orki. Te wielkie, majestatyczne morskie potwory mają sporo wdzięku i również akrobatycznych zdolności.
Skoki orki
Gdy wchodziliśmy na widownię, mówię do żony, że chodźmy lepiej nieco wyżej. No miałem rację 🤣
Nas łobuz nie pochlapał, ale Pani kilka rzędów niżej była mokra do ostatniej nitki. I nie tylko ona.
Spędziliśmy wczoraj w Loro Parque właściwe cały dzień. Bo poza opisanymi pokazami, podziwialiśmy wiele innych zwierząt lądowych, jak i morskich.
Piękny mamy ten świat, na którym przyszło nam żyć.
Byłem wczoraj w Tychach, a konkretnie w Tichauer Art Galery na wystawie malarstwa Pabla Picassa.
Ja i Picasso
Wcześniej miałem okazję odwiedzić jego galerię w Barcelonie, gdzie mieszkał oraz podziwiać jego prace w Museum Ludwig w Köln. W Paryżu niestety do jego muzeum nie dotarłem.
No to byłem w Tychach:
Wystawa czynna do 6.10 - jakby ktoś był ciekaw
Warto było zobaczyć:
Była i część 18+
Jak się przekonałem, był Picasso prekursorem szeroko rozpowszechnionej "sztuki" ulicznej, bardzo dziś niedocenianej 🤣
Tak czy inaczej rzeczywistego piękna było na wystawie do zachwytu:
Niy znōm sie na fusbalu, to niy byda się sam wymōndrzōł ô polskim manszafcie, jak terõzki wszyjscy.
Znaczy wiym, co to je elwer, rōg, trefić w lata abō na aus, a nawet kedy je spolōny. Ale tak po prōwdzie to fusbal mie mierzi. Nigdy żech niy bōł na szpilu, a we telewizyjoku to dlō mie ciekawszy je snooker.
Niy znaczy to, żech nigdy niy bōł na stadiōnie. Na ślōnskim żech miōł szczyńście suchać Genesis - koncert życiō. Zarōz pōtym stadiōn zawarli na duge rōki. Dwa miesiōnce nazōd ôbejrzōł żech San Siro we Mediolanie.
Udōwōm, że kibicuja
Jak prōwdziwy fusbaler
Trōwa u sōmsiōda je zawżdy bardzi zielōno
Bōł żech tyż kiejś na narodowym we Warszawie. Nawet na szpilu, ale... footballu amerykańskego. Ja, to je piykny szport. Fest tymu pszaja.
Mój przemądrzaly zegarek czyli smartwatch bardzo o mnie dba. Na przykład, gdy za długo siedzę, woła: "Rusz dupę!".
Rusz dupę
Ostatnio zdarzyło mi się to na autostradzie A1 po przejechaniu połowy Polski. Oczywiście w samochodzie trudno wstać i pospacerować, ale...
Chwilę później wjechałem na wyboje, które powstały na tej przecież nowej drodze na skutek złego materiału wbudowanego w jej konstrukcję. Trzeba tu zwolnić do 80 km/h i trochę niestety poskakać przejeżdżając przez wadliwy wielokilometrowy odcinek.
Po chwili mój zegarek mnie pochwalił:
Zażywasz ruchu. Dobrze!
No tak, ruchu to się tam zażywa i to w nadmiarze. Choć ze zdrowiem niewiele to ma wspólnego.
Póki co, to jednak głupia ta sztuczna inteligencja... 😉
Korzystając z okazji, że miałem blisko, wpadłem na chwilę do Pałacu w Wilanowie.
Przed Pałacem w Wilanowie
Nie można powiedzieć, całkiem ładną chatę Sobieski wybudował.
Ponieważ zaś dość często bywał, jak ja, w delegacji, przypominał swojej Miłej o sobie na różne sposoby. Lodówek jeszcze wtedy nie mieli, ale jeśli Marysieńka wyszła na balkonik, od razu wyskakiwał jej Janek.
Popiersie Jana III na przeciw balkonu Marii (jak sądzę)
Tak sobie myślę, może i ja powinienem dać sobie zrobić popiersie i gdzieś je w domu powiesić.
W ten zimowy wieczór, gdy trzeba gdziekolwiek wychodząc solidnie się ubrać, mnie się przypomniała wiosna, słońce, zwiewne odzienia albo, jak w Luwrze, pełny luz.
Bardzo lubię dzisiejszy fragment 1 Księgi Samuela, szczególnie ze słowami:
Mów, Panie, bo sługa Twój słucha.
Dziś nasz Wikary zażartował, że chciał sobie na obrazek prymicyjny i motto swojego życia dać inne słowa:
Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać.
Dziś też komputer mi przypomniał, że dokładnie 9 lat temu przejeżdżałem przez moją ulubioną miejscowość:
Moja ulubiona miejscowość
Pomyślałem jednak sobie również, zupełnie już na poważnie, że słowa Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać też są bardzo istotne.
Czasem ludzie bardzo religijni, bardzo aktywni, chcą być wszędzie, we wszystko się angażują, we wszystkim słyszą Boży głos i są przekonani, że bez nich Pan Bóg sobie ze światem nie poradzi. To są tutaj dobre słowa z Biblii:
Zastanawiałem się kiedyś, czemu nasz Teatr Śląski nosi imię Stanisława Wyspiańskiego?
Nie mam absolutnie nic przeciwko Wyspiańskiemu. Nawet lubię kilka jego obrazów czy sławne krakowskie witraże, jeśli dobrze pamiętam, z kościoła franciszkanów.
Byliśmy wczoraj z Żoną na BoskiejPetera Quilera w Teatrze Śląskim w Katowicach.
Tak, znamy tę sztukę. Widzieliśmy rewelacyjny teatr telewizji z Krystyną Jandą oraz niepowtarzalną Meryl Streep w wersji filmowej - zresztą kolejny raz kilka dni temu.
Nie, nie będę porównywał...
Albo, co tam! I tak najlepsza jest nasza Grażyna Bułka.
Dwa razy podczas przedstawienia popłakałem się tak ze śmiechu, że już nic nie widziałem, co dzieje się na scenie. No i bardzo żeśmy się z Elą cieszyli, że siedzimy w ostatnim rzędzie, bo przynajmniej nikt na nas nie parskał z tyłu. 🤣
Aha! I chciałem jeszcze powiedzieć do Pani, naszej boskiej, a właściwie złożyć oficjalne oświadczenie:
To nieprawda, że w ostatnim rzędzie siedzą sami huligani. My z ostatniego rzędu też Panią kochamy! Pani Grażyno!
Piyrsze pōł ôstatnigo tydnia żech spyndziōł we Warszawie.
We poniydziałek, jak żech przijochōł, miōł żech jeszcze siyła, coby sie kajś wybrać. Nojprzōd żech znōd, że we jednym tyjatrze dowajōm Byka Szczepōna Twardocha ze Talarczykym. Cosik mi sie jednak pokićkało przi kupōwaniu biletōw we internetach. Toż jeszcze żech badnōł na Filharmonija Narodōwo i tam mi się udało plac na sali dostać.
Ôkozało sie, że sam tyż żech trefiōł na swojich, bo grała nasza Fiharmonija Ślōnsko. Piyknie było, bo to bōł koncert laureatōw konkursu dyrygyntōw Fitelberga. Szło posuchać Moniuszki, Mozarta, kerymu fest przaja i Dvořáka ze symfoniōm "Ze Nowego Świata" - cudne dźwiynki.
Jedne, co mie dziwowało to, że ino świerć sali bōła zajyntō. Reszta zicōf świyciła pustkami. Kultura ze Ślōnska przijechała do stolicy i we dwu miliōnowym mieście niy znōdło sie tałzyn ludziōw, coby prziś posuchać? 😳
Tak czy inaczej Warszawa robi tyż dobre wrażynie:
A jõ mōg sie poczuć, jak w dōma i to dosłownie, po adresie:
Choć trza pedzieć, że sōm sam tyż take place jakby trocha zaniydbane, kere swoja świytnoś majōm już za sobōm:
Tak czy inaczej dobrze bōło Warszawa zaś ôbejrzeć.