Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłosierdzie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłosierdzie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 lipca 2025

Ewolucja Samarytanina

Próbuję sobie odtworzyć w myślach, jak postrzegałem Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie na przestrzeni rozwoju mojej wiary.

Krajobraz z Miłosiernym Samarytaninem - Rembrandta (jeden z najcenniejszych obrazów w Polsce)

Jako dziecko myślałem, że Samarytanin to ktoś z zasady dobry i miłosierny. Ktoś taki, kto, gdy widzi drugiego w potrzebie, zawsze mu pomoże. Kapłan i Lewita raczej wtedy byli przemilczani. Ich rola sprowadzała się do nieuważnych przechodniów.

Jakież było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałem się po latach, że sytuacja była odwrotna. W rozumieniu słuchaczy Pana Jezusa, Samarytanin to był ktoś z zasady zły, obcy i podejrzany. Odszczepieniec, który niby zna Prawo Mojżeszowe, ale go nie przestrzega. To ktoś może nawet gorszy niż nieświadomi poganie. W każdym razie porządny religijny Żyd z Samarytanami się nie zadaje. A on pomógł.

Tu zaczynają wypływać Kapłan i Lewita, czyli ci najbardziej pobożni, religijni i prawowici. Ci, którzy dla ludzi są przykładem. Pobitego mijają obojętnie.

Dopiero zaczynam orientować się, jak ogromną prowokacją posłużył się Jezus. 

Może trochę ich próbuję sobie tłumaczyć, gdy wiem coraz więcej o judaistycznym prawie i religijnych zwyczajach. Nie mogli dotknąć krwi - a przecież krwawił. Nie mogli dotknąć trupa - pewnie się nie ruszał, więc pewnie już nie żył. Oni szli sprawować swoje święte czynności przed Bogiem Jahwe. Nie mogli narazić się na rytualną nieczystość, która wykluczyłaby ich z możliwości służby Panu.

A jednak Jezus powiedział to, co powiedział.

Gdyby to przełożyć na dzisiejsze czasy, potrzebującego zostawiają na pewną śmierć biskup i ksiądz, a okazuje się, że pomocną dłoń wyciąga do niego ktoś, kto nawet do kościoła nie chodzi.

Gdy to odnoszę do siebie, zaczynam dostrzegać swoje położenie. Mogę codziennie biegać do kościoła, modlić się, mieć siebie za dobrego, gorliwego i porządnego katolika i być jak Kapłan i Lewita. Nie wygląda to dobrze.

Nie wygląda to dobrze, jeśli moja wiara, moja religijność nie pociąga mnie do pomocy innym, nie sprawia, że staję się miłosierny i nie mijam obojętnie potrzebujących.

I tu można by skończyć. 


Ale potem, dużo później, jeszcze ktoś mi opowiedział na którymś kazaniu albo raczej przeczytałem w jakiejś książce zupełnie inny sens tej Przypowieści. 

Tym człowiekiem poranionym, pobitym, krwawiącym i bliskim śmierci jest ja sam. Jestem bezradny, bezsilny, inni nie chcą mieć ze mną nic wspólnego. 

I do takiego mnie podchodzi Jezus. To jest o mnie i o Nim:

Gdy mnie zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do mnie i opatrzył mi rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził mnie na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował mnie. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.

Taki jest mój Bóg - Jezus. Gdy sobie to uświadamiam, mogę się tylko zachwycić Jego miłosierdziem do mnie. I po cichu wyszeptać: "Jezu ufam Tobie".

Kilka dni temu w Płocku, w miejscu, gdzie Jezus w takiej postaci objawił się św. Faustynie


Dobrej niedzieli







sobota, 31 maja 2025

Sanktuarium JP2

Korzystając z okazji, wracając z konferencji, podjechałem wczoraj do krakowskiego Sanktuarium św. Jana Pawła II

Sanktuarium św. Jana Pawła II 

Byłem tam 11 lat temu, gdy część budynków jeszcze się budowała. Pamiętam, że miejsce mnie wtedy zachwyciło.

Wczoraj miałem mieszane uczucia.

Generalnie wiało pustką. Wiem, piątek, poza sezonem, ale tam w ogóle nie było ludzi: pojedyncze osoby i jedna hiszpańskojęzyczna wycieczka. W sumie dobrze, bo nie lubię tłumów. Ogromne kubatury, dziesiątki kaplic w kościele górnym i dolnym, wszystko mogłem podziwiać właściwie samotnie.

Po wejściu do Sanktuarium od razu oczy przykuwają ogromne mozaiki Rupnika.

Nawa główna 

Przyznaję, kiedyś się nimi i tu, i w innych krajach Europy zachwycałem. Dziś żaden ich kamyczek się nie zmienił, jednak świadomość tego, co dziś wiem o ich autorze, niestety uwiera, jak kamyk w bucie.

W tym miejscu nie da się ich usunąć, bo są ich całe hektary. W każdym zaułku.

Nawet gdzieś z tyłu w bocznej kaplicy

Za głównym ołtarzem znalazłem miejsca nawiązujące do Ziemi Świętej, do której ciągle tęsknię.

Grota Narodzenia - prawie, jak w Betlejem 

Zupełnie inny charakter ma kościół dolny. Lubię te intymne kaplice po obwodzie obiektu.

Nasza piekarska zawsze bliska sercu

11 lat temu nie było tu jeszcze (tak mi się przynajmniej wydaje) grobowców sławnych kardynałów: Deskura i Nagy

Grobowce kardynałów

Centralna kaplica św. Jana Pawła II ma swój urok.

Św. Janie Pawle - módl się za nami 

Polscy Święci kanonizowany przez Papieża z Polski

A potem zgłodniałem. Niestety tu zjeść nie było gdzie. Potężny Dom Pielgrzyma zamknięty. Jedynie w kawiarence można było dostać coś slodkiego. Podjechałem więc do sąsiadów. 

Sanktuarium Bożego Miłosierdzia widziane z Sanktuarium Jana Pawła II 

Po rybce, pomyślałem sobie, że jak już tu jestem, to warto się jeszcze pomodlić. Która godzina? Za 5 trzecia. Pognałem więc do Kaplicy Miłosierdzia.

Koronka w Godzinie Miłosierdzia 

Tu pełniutka kaplica. Aż miło było patrzeć i wspólnie się pomodlić.

No to mogę wracać do domu.

Miłosierdzie Boże - w Tobie nasza nadzieja

Miłosierdzia życzę














środa, 28 maja 2025

Krzysztof - Fotografik

Ludzie w moim prywatnym rankingu pod tym względem dzielą się na takich, co robią zdjęcia (jak na przykład ja), fotografów, którzy na zdjęciach lepiej lub gorzej zarabiają i fotografików, którzy tworzą sztukę.

Dziś miałem ogromną przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z Fotografikiem - Krzysztofem Gołuchem.

Krzysztof Gołuch

U nas w Chebziu na Stacji Biblioteka miał miejsce wernisaż jego fotografii NIE/ZAPOMNIENIE.


Znamy się z Krzysiem z Halemby sprzed wielu, wielu lat, gdy jako młodzi ludzie jeździliśmy, jako opiekunowie z niepełnosprawnymi na wakacje (tak wiem, dziś mówi się osoby z niepełnosprawnościami). On zajmuje się tą "branżą" zawodowo do dziś. 

Jednocześnie od lat jest Mistrzem fotografii. Dosłownie jednocześnie, bo tematem jego sztuki bardzo często są osoby z domów opieki społecznej, o których zdrowe, młode, przebojowe społeczeństwo chciałoby zapomnieć.

Dobrze, że Krzysztof swoją sztuką nie pozwala nam zapomnieć.


Zakupiłem album, dzięki czemu będę mógł te piękne fotografie jeszcze w spokoju podziwiać i kontemplować.


Cieszę się też, że poza spotkaniem z Krzysiem, miałem okazję porozmawiać z wieloma starymi znajomymi. 


A Krzysztofowi z całego serca gratuluję oka i wrażliwości i życzę kolejnych pięknych obrazów przelewanych na albumy, wystawy i galerie.








niedziela, 27 kwietnia 2025

Odświeżyć Miłosierdzie

Znów czytam i słyszę, że Bóg jest miłosiernym, ale tylko wtedy, gdy człowiek żałuje za grzechy. Serio?

Boże Miłosierdzie do odświeżenia 😉


Gdy kobieta pochwycona na cudzołóstwie stanęła przed tłumem i Jezusem, to może i żałowała, ale raczej tego, że została przyłapana i wywleczona sama, a nie z kochankiem, a nie swojego grzechu. Nie biła się w piersi, tylko z przerażeniem czekała skąd polecą kamienie. 

W takiej sytuacji Jezus okazał jej miłosierdzie - bez warunków wstępnych.

A w dzisiejszej Ewangelii Jezus nie powiedział Tomaszowi, by żałował swojego braku wiary. Zwyczajnie dał mu Siebie dotknąć, dotknąć Miłosierdzia.



Jestem przekonany, również z własnego doświadczenia, że kolejność jest odwrotna. Doświadczenie Bożego Miłosierdzia, dopiero ono jest w stanie sprawić, że zacznę żałować za grzechy, że będę chciał się nawracać.



Dobrej Niedzieli Miłosierdzia 




sobota, 19 kwietnia 2025

Koniec Wielkiego Postu - koniec lektury

Właśnie skończyłem czytać Syna marnotrawnego ks. Andrzeja Draguły.

Z Muzeum Narodowego w Warszawie 


W Wielką Sobotę po południu pozwolę sobie jeszcze raz zacytować z tej książki przywołaną wypowiedź D. Buttricka (nie mam pojęcia kim jest):





Nie ważne czy jest się młodszym czy starszym synem z Jezusowej przypowieści (raczej mam syndrom starszego). Ważne, by zachwycić się Ojcem i dać się zaprosić na ucztę.

Czego sobie i Szanownym Czytelnikom na święta Zmartwychwstania życzę






piątek, 18 kwietnia 2025

Lektura na Wielki Piątek

Kontynuję czytanie Syna Marnotrawnego ks. Andrzeja Draguły.

Wspomina Autor między innymi o najsłynniejszym przedstawieniu spotkania z Jezusowej przypowieści, przedstawionym przez Rembrandta. 

Przypomniało mi się, że w naszej parafii na Halembie też swego czasu Rekolekcje Wielkopostne były głoszone na kanwie tego arcydzieła.

Halemba - marzec 2022

Ks. Andrzej jednak stanowczo stwierdza, że wyobrażenie to nie ma miejsca w Ewangelii. Klęczacy syn marnotrawny tam nie występuje. 

Znów te intuicje są mi bardzo bliskie. Syn miał w planach ukorzyć się przed ojcem, ale przecież ojciec do tego w ogóle nie dopuścił.


Nawrócenie, jak sądzę, rozpoczyna się aktem woli człowieka, bo Bóg - jak podkreślono ostatnio - szanuje wolność człowieka. Jednak już św. Ambroży słusznie widział to tak:


Choć kocham cały sercem śp. papieża Benedykta i wiele mu zawdzięczam w odkrywaniu Bożej miłości, zgadzam się z poniższą polemiką:


Nawrócenie jest procesem, który zaczyna się aktem woli człowieka, ale potem to już Bóg przejmuje inicjatywę. On zrobi wszystko, by mnie człowieka do Siebie, do domu doprowadzić.


Nawrócenie zaś ma swoją pełnię, gdy potrafię zachwycić się Bożą miłością i ją przyjąć.



I tego życzę sobie i Wam w tym świętym czasie Wielkiego Tygodnia 








niedziela, 6 kwietnia 2025

Jawnogrzesznik

Nigdy nie byłem jawnogrzesznicą. Nawet nie jawnogrzesznikiem

Zawsze grzeszę raczej po cichu, w skrytości. O czym Ty wiesz, Panie

Za to kieszenie mam pełne kamieni. Zatrzymaj moją rękę

Z Muzeum Narodowego w Warszawie 

Spojrzyj na mnie i powiedz: Ja ciebie nie potępiam. Idź

To mi pozwoli opróżnić kieszenie. I być wolnym - dla Ciebie



Dobrej niedzieli 





poniedziałek, 3 marca 2025

Jeszcze o odpustach

Tydzień temu się tu żaliłem, że nie rozumiem odpustów.

Odpust może być związany między innymi z Pielgrzymką do Rzymu


Ale drążę temat dalej, a również uprzejmi znajomi podrzucają mi przydatne teksty w tym temacie.

Wcześniej wysłuchałem ciekawej rozmowy. Polecam: 



Dziś zaś trafiły do mnie dwa teksty. 

Pierwszy, bardzo oficjalny wystosowany przez Watykan:

Choć jest on napisany językiem trudnym, w którym mieszają się sprawy wiary ze sprawami urzędowymi i prawem kościelnym, mogłem z niego wyłuskać kilka ważnych dla mnie treści. Obok akapitów dotyczących pielgrzymek i nawiedzania miejsc świętych, zainteresował mnie akapit mówiący o dziełach miłosierdzia i pokuty. Czytam tam między innymi:

W szczególny właśnie sposób „w Roku Jubileuszowym będziemy wezwani do bycia namacalnymi znakami nadziei dla wielu braci i sióstr żyjących w trudnych warunkach” Odpust jest zatem również przypisany do dzieł miłosierdzia i pokuty, które świadczą o podjętym nawróceniu (...)

Podobnie wierni będą mogli uzyskać odpust jubileuszowy, jeśli udadzą się w celu odwiedzenia i poświęcenia właściwego czasu braciom znajdującym się w potrzebie lub w trudnej sytuacji (chorym, więźniom, samotnym osobom starszym, niepełnosprawnym...), pielgrzymując niejako do obecnego w nich Chrystusa (por. Mt 25, 34-36) i wypełniając zwykłe warunki duchowe, sakramentalne i modlitewne. Wierni bez wątpienia będą mogli te odwiedziny powtarzać w ciągu Roku Świętego, uzyskując za każdym razem odpust zupełny, nawet każdego dnia.

Drugi, owszem napisany przez teologa, a właściwie Panią teolog (jeśli płeć ma tu jakiekolwiek znaczenie), ale napisany językiem bardzo przystępnym i wiele mi wyjaśniającym:

Ciekawa jest tu przywołana intuicja, że odpust po grzechu można przedstawić jako rekonwalescencję po chorobie, jako duchową terapię. Dużo mi to bliższe niż kara za popełnione zło.

Bardzo do mnie przemawia końcówka tekstu:

Kościół kiedyś przeliczał odpusty na darowanie konkretnej liczby lat w czyśćcu. Dziś (niektórzy jeszcze żyją w tej logice) to kalkulowanie przekłada się na wręcz skrupulanckie sprawdzanie, czy aby na pewno wszystkie warunki odpustu spełniliśmy w sposób zapewniający zmarłemu zbawienie. Tak, jakby łaska odpustu zależała przede wszystkim od naszego wysiłku. Tak, mamy konkretne warunki konieczne do uzyskania odpustu. Przyglądając się im nieco z dystansu można jednak zauważyć, jak są one niewspółmierne do dobra, jakiego doświadczają nasi zmarli.

Taka właśnie jest logika łaski. Zawsze stanowi nieporównanie większą pomoc dla człowieka niż jego wysiłki, choć i one są tu potrzebne jako wyraz otwartości i przyjęcia Bożego działania. 


Szczerze mówiąc nie dbam o to, czy spełniłem jurydycznie wszystkie warunki odpustów.

Tak mi się jednak w tym Jubileuszowym Roku 2025 zdarzyło, że mogłem być w Rzymie, a teraz piszę te słowa ze szpitala

Bardzo mi się te dwa aspekty odpustu pięknie przenikają: pielgrzymka i bycie z chorymi. 




Pozdrawiam





piątek, 28 lutego 2025

Dilexit nos - wow!

Korzystając z przymusowej, bo przymusowej, ale jednak przerwy (jestem w szpitalu - na badaniach), przeczytałem encyklikę papieża Franciszka Dilexit nos.

Ołtarz Najświętszego Serca Jezusowego w Bazylice Watykańskiej

Wow! Jaki to jest tekst!

Mam taki zwyczaj, że czytając jakieś treści, zaznaczam sobie najciekawsze fragmenty. Tę encyklikę mam prawie całą na żółto 🙂

Z jednej strony, Papież stwierdza bez ogródek:

Należy pamiętać, że wizje lub objawienia mistyczne, o których opowiadają niektórzy święci, z wielkim zaangażowaniem promujący nabożeństwo do Serca Chrystusa, nie są czymś, w co wierzący są zobowiązani wierzyć, jakby to było Słowo Boże [76]. Są to piękne natchnienia, które mogą motywować i przynosić wiele dobra, choć nikt nie powinien czuć się zobowiązany, by je przyjmować, jeśli nie pomagają mu one w jego duchowej drodze.

Warto o tym pamiętać, bo niektórzy są tak nakręceni na różnorakie objawienia i traktują je jako ważniejsze niż Pismo Św. i oficjalne nauczanie Kościoła. 

Z drugiej strony, Papież tak pięknie potrafi zaakcentować to, co istotne w wypowiedziach różnych świętych i niesamowicie klarownie przedstawia istotę kultu i nabożeństwa do Serca Pana Jezusa.

Może się wydawać, że ten przejaw pobożności nie ma wystarczającej podstawy teologicznej, ale w rzeczywistości, serce ma swoje racje.

Dlatego proszę, aby nikt nie wyśmiewał się z przejawów żarliwej wiary świętego i wiernego Ludu Bożego, który w swojej pobożności ludowej stara się pocieszyć Chrystusa. Zachęcam wszystkich, aby zadali sobie pytanie, czy w niektórych przejawach tej miłości, która stara się pocieszyć Pana, nie ma więcej racjonalności, prawdy i mądrości niż w zimnych, odległych, wykalkulowanych i minimalnych aktach miłości, do których zdolni jesteśmy my, którzy twierdzimy, że posiadamy wiarę bardziej refleksyjną, rozwiniętą i dojrzałą.

Powyższe fragmenty są w szczególności dla mnie, który twierdzę, że mam wiarę bardziej refleksyjną.

A jednak myśl Papieża, za którą staram się podążać, bardzo mnie buduje i wiele mi wyjaśnia również od strony umysłu, a dopiero dalej pociąga za serce.

Tu Franciszek cytuje list św. Tereski (mojej ulubienicy od czasu, gdy byłem w Lisieux):

Podoba Mu się we mnie to, gdy widzi, że miłuję moją małość i moje ubóstwo, podoba Mu się moja ślepa ufność w miłosierdzie Jego… Oto jedyny mój skarb. (…) Gdybyś pragnęła odczuwać radość, pociąg do cierpienia, szukałabyś wówczas własnej pociechy. (…) Zrozum, że aby miłować Jezusa, aby być ofiarą Jego miłości, im bardziej jest się słabym, bez pragnień i cnoty, tym bardziej jest się podatnym na działanie tej Miłości trawiącej i przekształcającej. (…) Och! Jakże bym chciała, żebyś zrozumiała, to co czuję…! Ufność i nic jak tylko ufność powinna nas prowadzić do Miłości

Z nabożeństwa, z wiary, z miłości do Serca Jezusa wprost wynika odniesienie do ludzi.

Mówić o Chrystusie, świadectwem lub słowem, w taki sposób, aby inni nie musieli podejmować wielkiego wysiłku, aby Go pokochać, to największe pragnienie (...). W tej dynamice miłości nie ma prozelityzmu: słowa osoby zakochanej nie irytują, nie narzucają się, nie przymuszają, tylko skłaniają innych do zastanowienia się, jak taka miłość jest możliwa. Z najwyższym szacunkiem dla wolności i godności drugiej osoby, miłujący po prostu czeka, w nadziei, że dane mu będzie opowiedzieć o tej przyjaźni, która wypełnia jego życie.



To była dobra, bardzo dobra lektura. Mam nadzieję, że będzie we mnie rezonować z pozytywnym skutkiem na dalszej drodze wiary i życia.



Polecam





niedziela, 23 lutego 2025

Nie rozumiem odpustów

Muszę się do czegoś przyznać: nie rozumiem odpustów. 

Tak, właśnie byłem w Rzymie, w Roku Świętym. Przekraczałem Drzwi Święte.

Po przejściu przez Drzwi Święte 

Z tym gestem i z wieloma innymi jest związany odpust zupełny ustanowiony przez Papieża i przez Kościół. 

A ja nie rozumiem.

Próbuję zrozumieć. Lecąc do Rzymu przeczytałem Bullę Papieża o ustanowieniu Roku Jubileuszowego.

Spes non confundit. Nadzieja zawieść nie może

Wiele tam ważnych słów. O odpustach tylko krótki rozdzialik, który kończy się takim zdaniem:

Tak więc w naszym słabym i skłonnym do zła człowieczeństwie trwają „pozostałe skutki grzechu”. Są one usuwane przez odpust, zawsze dzięki łasce Chrystusa, który, jak pisał św. Paweł VI, jest „naszym «odpustem»”

Wierzę, że w Sakramencie Pokuty Jezus odpuszcza mi wszystkie grzechy. Wierzę też, że daruje mi wtedy moją winę. Wierzę, że wziął na Siebie wszystkie nasze winy i zgładził je na krzyżu. Wierzę, że "Chrystus jest naszym odpustem", jak przytoczył powyżej papież Franciszek. 

Rozumiem też, że niezależnie od tego mogą trwać "pozostałe skutki grzechu". Jeśli kogoś skrzywdziłem obmową na przykład, to nawet jeśli Bóg mi przebaczy, nawet jeśli odwołałem złe słowa, to one padły i ktoś musi się dalej borykać ze skutkami mojego grzechu. Skutki grzechu pozostają też we mnie, nawet po najpiękniejszej spowiedzi - to oczywiste. Ale skutki te są chyba aktualne niezależnie od tego czy przeszedłem przez drzwi, czy odmówiłem zalecane modlitwy i czy spełniłem wszystkie warunki odpustu.

A może chodzi o coś innego?

Czytam pkt 1471 i kolejne Katechizmu Kościoła Katolickiego o odpustach:

Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy... 

Aby zrozumieć tę naukę i praktykę Kościoła, trzeba zobaczyć, że grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas komunii z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do życia wiecznego, którego pozbawienie nazywa się "karą wieczną" za grzech. Każdy grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazywanym czyścem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy "karą doczesną" za grzech...

Darowanie kary otrzymuje się za pośrednictwem Kościoła, który mocą udzielonej mu przez Chrystusa władzy związywania i rozwiązywania działa na rzecz chrześcijanina i otwiera mu skarbiec zasług Chrystusa i świętych, by otrzymać od Ojca Miłosierdzia darowanie kar doczesnych, jakie należą się za grzechy...

Czytam i dalej nie rozumiem. 

Pamiętam też, że na krzyżu Jezus nie powiedział do skruszonego łotra z krzyża obok: ja ci przebaczam, ale za swoje zbrodnie będziesz musiał jeszcze odpokutować w czyścu, by odbyć "karę doczesną" lub zniwelować "pozostałe skutki grzechu". Powiedział mu krótko: "Dziś jeszcze będziesz ze mną w Raju".

Z Galerii Borghese 



Nie, nie kwestionuję nauczania i wielowiekowej tradycji Kościoła. 

Mam odwagę się zastanawiać i mam odwagę powiedzieć, że nie rozumiem. Czy tylko ja mam taki problem?





Dobrej niedzieli



niedziela, 26 stycznia 2025

WOŚP i inni

W pierwszym mszalnym czytaniu słyszymy:

Ten dzień jest poświęcony Panu, Bogu waszemu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!

WOŚP 

Zaś w drugim czytaniu św. Paweł mówi w odniesieniu do Kościoła:

Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne członki. Jeśliby noga powiedziała: «Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała» – czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: «Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała» – czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył różne członki, rozmieszczając każdy z nich w ciele. Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? Tymczasem są wprawdzie liczne członki, ale jedno ciało.

A ja sobie myślę, że powyższe słowa można odnieść również do naszego społeczeństwa. 


Dobrej niedzieli!




niedziela, 22 września 2024

Kapliczka w Głuchołazach i inne cuda

Krąży po internecie zdjęcie nietkniętej kapliczki w Głuchołazach pośród gruzów nieszczęcia powodzi.

Z zupełnie innej kapliczki 

Nie chcę oceniać wiary inych ludzi. Nie wiem, co komu w sercu i duszy gra.

Mogę jedynie powiedzieć, co ja o tym myślę.

Mój Bóg nie jest pogańskim bożkem, który bawi się ludzkimi losami. Tu sobie kogoś zaleje, tam rzuci gromem, komuś podstawi nogę w postaci wypadku na drodze, a jak ma taki kaprys, to sobie zachowa kapliczkę, bo mu się tak podoba, podczas gdy obok ktoś stracił dorobek całego życia. To nie jest mój Bóg.

Mój Bóg jest Bogiem wszechmogącym, ale Jego wszechmoc nie polega na tym, że zaprzecza sam sobie. Stworzył wszechświat z pięknem jego praw fizyki i przyrody i jest w tym konsekwentny - nie narusza ustanowionych przez siebie zasad, bawiąc się w cuda. 

Czemu nie stworzył świata idealnego bez powodzi, pożarów, wojen, śmierci? Myślę, że paradoksalnie tak zrobił dla nas - ludzi. 

W świecie idealnym bylibyśmy pozbawieni wolności. Nie stawalibyśmy przed wyborem dobra lub zła. W świecie idealnym bylibyśmy pozbawieni możliwości okazywania miłości. Może i czynilibyśmy wtedy tylko i wyłącznie samo dobro, ale ono nie wynikało by z naszego wyboru, a raczej bylibyśmy bezwolnymi marionetkami idealnej rzeczywistości. 

Chcemy widzieć cuda powodzi? Zachwyćmy się tym, jak pięknie ludzie pomagają poszkodowanym. Podziwiajmy inżynierów, którzy wymyślili i zbudowali urządzenia, które pozwoliły ograniczyć skutki wielkiej wody. Wreszcie niech nas wzruszy hart ducha tych, którzy, choć być może stracili nawet bliskich, dom, samochód i co tam jeszcze, nie tracą nadziei, znajdują pomoc i mimo bólu, z czasem wrócą do równowagi.

W tym jest mój cudowny Bóg.



Dobrej niedzieli 




środa, 18 września 2024

Szabrownicy

Wczoraj wspominałem, że serce rośnie, gdy obserwuje się, jak ludzie angażują się w akcje pomocowe dla powodzian.

Niestety jest też mroczne oblicze naszego społeczeństwa. Osobiście bardzo mi przykro, że szabrownikami gdzieś tam w tle ludzkich tragedii okazali się mieszkańcy naszego miasta - Rudy Śląskiej.

W emocjach powiedziałem, że takich należałoby rozstrzelać. Kolega mnie poprawił, że w tym przypadku raczej trzeba by obcinać ręce.



Chcę jednak zwrócić uwagę też na inny rodzaj "szabrownictwa". Budowanie kapitału politycznego na tej tragedii, wskazywanie winnych, oczywiście u tych drugich, kłamanie w żywe oczy, by zohydzić rządzących lub pokazywanie jakoby moja partia przeznaczała pomoc powodzianom, gdy w rzeczywistości robi to polski rząd z pieniędzy podatników i wiele innych podobnych - jest podłe.

Skorzystajmy z okazji, która nas jednoczy. Podkreślajmy fakty, które pokazują ciągłość inwestycji przeciwpowodziowych niezależnie od tego, kto akurat rządził. Zbiornik Racibórz, który w tej chwili ratuje Opole, Wrocław i dziesiątki innych miejscowości jest tu dobrym przykładem. Pomagajmy razem, niezależnie od zapatrywań politycznych. Spróbujmy choć na tych kilka dni wznieść się ponad podziały. 

Może zdarzy nam się taki cud, jeśli się trochę postaramy:



Moja i Twoja nadzieja

Uczyni realnym krok w chmurach

Moja i Twoja nadzieja

Pozwoli uczynić dziś cuda





P.S. Komentarze pokazujące, że to ci drudzy są winni - usuwam




niedziela, 28 lipca 2024

Papieski Dzień Dziadków

Właśnie przeczytałem tekst papieża Franciszka na IV Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych: Klik

U mojej Mamy po operacji 1,5 roku temu


Choć już też jestem dziadkiem, to osobą starszą się jeszcze nie czuję. Patrząc na moich Rodziców oraz gdy, jako Szafarz - jak dziś, odwiedzam naszych podeszłych w latach parafian, mam sporo do myślenia również o tej fazie naszego życia.

Bardzo są mi bliskie słowa Papieża, choćby na przykład ten fragment

Jednym z najbardziej oczywistych znaków naszych czasów wydaje się przejście od „my” do „ja”. Jedną z ofiar tej kultury indywidualistycznej jest rodzina, będąca pierwszym i najbardziej radykalnym sprzeciwem wobec idei, że możemy ocalić siebie o własnych siłach. Kiedy się jednak starzejemy, wraz ze opadaniem sił, ułuda indywidualizmu, iluzja, że nie potrzebujemy nikogo i jesteśmy w stanie żyć bez więzi, jawi się w całej swej prawdzie. Tymczasem okazuje się, że potrzebujemy wszystkiego, ale teraz jesteśmy sami, bez pomocy, bez kogoś, na kim można polegać. Jest to smutne odkrycie, którego wielu dokonuje dopiero wtedy, gdy jest już za późno.


Życzę sobie i Wam, by nie było za późno. Byśmy, póki czas, wyzwolili się z egoizmu indywidualizmu i tworzyli piękne rodzinne więzy miłości 




Dobrej niedzieli




poniedziałek, 17 czerwca 2024

Sztuka (nie tylko) na niedzielę 2

Na przedmieściach Krakowa znajduje się Klasztor Sióstr Albertynek. Jakiś czas temu przejeżdżając obok, zajrzałem do środka, za pozwoleniem siostry furtianki.

Chciałem zobaczyć obraz Alberta Chmielowskiego.

Ecce homo

Zrobił na mnie niesamowite wrażenie. 

A dziś w kontekście i Jezusa z obrazu, i Jego świętego malarza, który włożył w dzieło mistykę własnych przeżyć, czytamy w Ewangelii:

Nie stawiajcie oporu złemu:

lecz jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. 

Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. 

Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. 

Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie



Święty Bracie Albercie - módl się za nami. Ty nauczyłeś się od Mistrza, jak te słowa urzeczywistnić w życiu





piątek, 7 czerwca 2024

Emotki w kościele

Tak się zastanawiałem, czy mam w mojej kolekcji zdjęć z ostatnich wizyt w muzeach malarstwa, zdjęcie Serca Pana Jezusa. I nie wiem. Musiałbym je przejrzeć.

Zauważyłem za to w naszym kościele symbol Serca w miejscu, które zwykle jest zasłonięte albo krzyżem, albo monstrancją z Eucharystią:

Serce Jezusa

I może ktoś powiedzieć, co to za staromodna pobożność. Pan Jezus na obrazie z otwartym sercem albo jak tu samo serce z ogniem i oplecione cierniową koroną.

Może i staromodna. A może tak dziś szeroko wśród młodych używane emotki ❤️🥰😍 były w kościołach popularne zanim to stało się modne?


Przecież tu też chodzi o wyrażenie uczucia. Uczucia miłości.



Pozdrawiam 






czwartek, 16 maja 2024

Zachwycony Płockiem

Pierwszy raz w życiu trafiłem do Płocka 10 lat temu.

Jeździłem tu regularnie i polubiłem to miasto: widoki nad Wisłą, katedrę, rynek z klasztorem, gdzie św. Faustyna miała wizję Jezusa Miłosiernego, o czym wcześniej nie miałem pojęcia, że miało to miejsce właśnie tu, w Płocku. Stąd pochodzi więc najsławniejszy obraz z podpisem "Jezu ufam Tobie"

Teraz miałem roczną przerwę, po której znów się mieście Orlenu znalazłem.

Ciągle odkrywam nowe ciekawostki. Obok spraw zawodowych - a miałem dziś bardzo interesujące spotkanie w rafinerii, dowiedziałem się, że przebywał tu w Jezuickiej Kolegiacie św. Andrzej Bobola.

Dawna Kolegiata Jezuicka

Do dziś w tym budynku znajduje się tzw. Małachowianka, czyli najstarsza szkoła w całej Polsce działająca w jednym miejscu od... końca XII wieku

Obok ta druga wieża z krzyżem (nie, ona nie jest pochylona - to tylko szerokokątny obiektyw) to budowane Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.

Jak się dziś przekonałem, choć prace wykończeniowe jeszcze trwają, kościół jest już używany, bo dawna klasztorna kaplica właśnie jest remontowana.

Nowy kościół


Polubiłem to miasto i już. W różnych jego aspektach.

Przed Orlenem



Pozdrowienia z Płocka








wtorek, 14 maja 2024

Objawienie na Kłodnicy

Dziś w kościele na Kłodnicy doznałem objawienia.

Wszedłem na krótką modlitwę i olśnił mnie taki widok:


A bardziej z bliska:


Cudowne obrazy na ścianie potrafią wymalować witrażowe okna.

A to nie wszystkie cuda, które mi się tam przydarzyły. Sakrament Spowiedzi to prawdziwy cud. Cud Bożego Miłosierdzia 



Dobrego wieczoru





sobota, 11 maja 2024

Dlaczego likwidują?

Nie mam pojęcia dlaczego, ale właśnie jest likwidowany Dom Pomocy Społecznej w Kochłowicach.

Dzisiejsze zdjęcie z wycieczki rowerowej

Był tam od zawsze i wiele osób znajdowało tam swój Dom.

Pewna znajoma całe życie poświęciła swoim dwóm niepełnosprawnym synom. Oni już dorośli, a ona w końcu zmarła. Po jej śmierci, trafili właśnie do tej placówki. Gdzie teraz się podzieją?

Znaczy, ja rozumiem, że nic nie trwa wiecznie.

Chciałbym jednak wiedzieć, co się stało? Dlaczego DPS jest zamykany? Czy nic się nie dało zrobić?

I kto jest za to odpowiedzialny? 

Zakon? Kościół? Miasto? Państwo? 


Ktoś wie?





niedziela, 7 kwietnia 2024

Miłosierdzia!

Miłosierdzia Bożego nigdy dość.

Trzy najsłynniejsze wizerunki Jezusa Miłosiernego - Płock

Jezu ufam Tobie





Etykiety

zdjęcia (2906) wiara (1204) podróże (1034) Pismo Św. (741) polityka (736) po ślonsku (453) rodzina (435) Śląsk (426) historia (417) Kościół (413) zabytki (399) Halemba (305) humor (305) człowiek (280) święci (240) książka (231) muzyka (226) praca (214) gospodarka (180) sprawy społeczne (180) Ruda Śląska (157) muzeum (134) ogród (113) Jan Paweł II (112) Grupa Poniedziałek (111) filozofia (105) miłosierdzie (102) środowisko (92) Covid19 (89) sport (86) dziennikarstwo (78) wojna (73) film (71) Papież Franciszek (68) biurokracja (58) Szafarz (46) dom (45) varia (38) teatr (37) św. Jacek (35) makro (7)