Bardzo ciekawa jest dzisiejsza Ewangelia.
Jezus nauczał, uzdrawiał, wyrzucał złe duchy. Czynił dobro, był dla drugich, zaniedbując nawet samego siebie: "
Nawet posilić się nie mogli."
|
Restauracja nad Jeziorem Genezaret |
Widząc przecież, że nikomu od Jego słów i czynów nie dzieje się krzywda, a zdecydowanie przeciwnie, wszyscy lgną do Jezusa, bo spodziewają się uleczenia, umocnienia i pomocy w otwarciu się na dobro, faryzeusze zajmują postawę streszczoną przez Ewangelistę w jednym zdaniu:
Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili:
„Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”.
Możemy się dziś gorszyć na tych wrednych faryzeuszów. Jak mogli? Patrzyli na samo dobro i zarzucili Mu, że jest zły.
Tak się jednak zastanawiam, czy my nie zachowujemy się czasem dość podobnie?
Czy w drugim człowieku widzimy dobro, widzimy obraz Boga, widzimy tchnienie Ducha Św.?
A może dzielę ludzi na tych naszych: prawych, sprawiedliwych, sensownych, mądrych, dobrych oraz na tych drugich: bezbożnych, głupich, wrednych i złych?
Nie, nie chodzi o to, by zamknąć oczy na zło. By udawać, że go nie ma. Nie mówię o ślepej naiwności.
Jednak każdy człowiek ma swoją wielką wartość. Każdy ma wyryty w swoim sercu obraz Boga. Każdy jest zdolny do wielkiego dobra. Gdy potrafimy to dobro zauważyć, myślę, że wtedy ma ono żyzną glebę by wzrastać, również w nas.
Jeśli zaś widzę w kimś wokół li tylko "złe duchy", narażam się niestety na bluźnierstwo.
To jak widzisz w drugich dobro czy zło?
Zachęcam, by widzieć dobro, zauważać je w każdym. I za dobro dziękować, szczególnie dziś w Święto Dziękczynienia.
Pozdrawiam