Kontynuując wczoraj zaczęty wątek, faktycznie z dużym rozbawieniem zobaczyłem zwiastun nowego filmu "Kler".
Oczywiście trudno po tych dwóch czy trzech minutach stwierdzić, jaki będzie sam film. Jednak poza samym trailerem, sporo radości sprawił mi również odbiór części katolików z miejsca krytykujący antyklerykalne "dzieło" dziesiątej muzy (a właściwie Pana Smarzowskiego).
Jakby tego było mało, rozśmieszyło mnie jeszcze stwierdzenie z reklamy filmu, że pokaże on życie duchownych "od strony zakrystii".
Bywam w zakrystii co tydzień i jeszcze nigdy w tym miejscu nie spotkałem się z żadną sceną pokazywaną w zwiastunie "Kleru".
Z drugiej strony nie ma się o co obrażać. Księża (a nawet biskupi) bywają różni. Dlaczego pokazanie nawet przejaskrawionego obrazu ich życia miałoby komuś zaszkodzić?
Osobiście znam wielu księży, niektórych bardzo blisko i od zawsze (jak mojego brata), z kilkoma się przyjaźnię. Miałem to szczęście, że zdecydowana większość z tych, których spotkałem na swojej drodze życia - mogę to powiedzieć - było i jest Kapłanami przez duże "K". Bardzo wiele im zawdzięczam. Przede wszystkim dziękuję za sprawowane sakramenty z Eucharystią i spowiedzią na czele. Miałem szczęście słyszeć setki bardzo dobrych homilii, kazań i wykładów, które gdzieś tam w człowieku owocują potem dobrem. Do tego trzeba dodać wiele godzin zwykłach rozmów, dyskusji czy po prostu spotkań. Bez dwóch zdań, mam w tym kontekście za co Bogu dziękować.
Trzeba jednak pamiętać, że zdarzają się też osoby duchowne, które są zwykłymi szujami. Takich też kilku w życiu spotkałem - niech każdemu z nas dobry Bóg da łaskę nawrócenia.
Czy film "Kler" może klerowi w jakikolwiek sposób zaszkodzić? Nie sądzę.
Osobom duchownym, jak i każdemu z nas chrześcijan może zaszkodzić przede wszystkim moje własne odwracanie się od Boga. Jak mówił św. Paweł:
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?
Z pewnością żadnej krzywdy w tym kontekście nie wyrządzi film.
Mało tego, z moich obserwacji wynika, że wśród duchownych dużo więcej zła wyrządza klerykalizm niż antyklerykalizm.
To, że trzeba się liczyć z tym, że ktoś nie lubi księży jest poniekąd wpisane w to powołanie. Dożo większym problemem jest ciągle u nas niezdrowa służalczość wobec księży, brak krytycyzmu w stosunku do ich zachowań nawet, gdy są naganne, traktowanie ich, jak nadludzi czy półbogów. Trzeba i nam wiernym świeckim i duchownym ciągle przypominać, że z łaską święceń w cudowny sposób człowiek nie pozbywa się swoich skłonności do grzechu i nie staje się nagle aniołem. Jednocześnie nie otrzymuje też daru niezmierzonej mądrości, nieomylności i mocy rozstrzygania wszystkich problemów świata.
Jednak zdarza się, że gdy my świeccy traktujemy księży nie tyle z szacunkiem, który każdemu się należy, ale z chorym klerykalizmem, oni w końcu sami zaczynają wpadać w pułapkę poczucia wyższości, a stąd do grzechu pychy już tylko jeden krok. Nie róbmy im tej krzywdy.
Chrońmy kler przed klerykalizmem, a film "Kler" z pewnością nikomu nie zaszkodzi. 😀
Pozdrawiam