Wczoraj pod koniec Mszy Św. ks. proboszcz składając życzenia dwom 18 letnim dziewczynom, w których intencji była Eucharystia odprawiana stwierdził, że choć to niedobrze, to trochę im tego pięknego wieku wszyscy zazdrościmy.
Przypomniało mi się, że mój ksiądz katecheta już wiele lat temu mówił, pół żartem, pół serio, że zazdrość to okropna rzecz, bo przyjemności z tego nie ma, a grzech jest.
A propos przyjemności, bardzo trafnie o nich - tychże przyjemnościach mówił o. Leon tydzień temu na spotkaniu, o którym już wspominałem.
Rozróżnił on radość od przyjemności. Poza tym co mówił o radości, podczas półtoragodzinnego spotkania mogliśmy się przekonać, że ten słynny benedyktyn sam jest uosobieniem tej cnoty i to w wersji bardzo chrześcijańskiej.
Jeśli - jak mówił - przyjemności prowadzą człowieka do radości to wszystko jest w porządku. Ale uwaga, bo chwilowe przyjemności mogą obracać się w smutek. Ileż to grzesznych przyjemności człowieka zniewala, odbiera mu wolność czy prowadzi do strachu, do nałogów lub do ludzkiej krzywdy.
Powiedział o. Leon jeszcze coś takiego: nawet w tych pozytywnych przyjemnościach dobrze jest zachowywać umiarkowanie. Wtedy łatwiej znosi się trudy życia oraz cierpienia.
A ja sobie pomyślałem, że przyjemności (oczywiście tylko te pozytywne) faktycznie lepiej jest smakować w mniejszych dawkach, powoli. W takiej sytuacji człowiek bardziej je docenia i się nimi delektuje.
Życzę wszystkim takich przyjemności życia, które budują w człowieku prawdziwą radość.
Pozdrawiam
P.S. Żałuję, że nie udało mi się wykonać ani jednego zdjęcia o. Leona, gdy bardzo serdecznie się śmiał - wszystkie poruszone, bo i mnie wtedy, widać ze śmiechu, bardzo drżała ręka.
:)