sobota, 27 października 2012

Adele i Jerzy Stuhr

Idziemy dziś do przyjaciela na urodziny.

Przecież wiedzieliśmy od zawsze, że w październiku będziemy zaproszeni. Zamiast zastanowić się, coś wymyślić, może zamówić w internecie, znowu na ostatni moment, wczoraj wieczorem, pojechałem do EMPiK-u po jakiś prezent.

Wybrałem:


i




Płyta ofoliowana, więc z tyłu można jedynie przeczytać tytuły. Czyli prezent bezinteresowny - dopiero solenizant sobie odpakuje i włoży do swojego odtwarzacza. Mam nadzieję, że będzie się ta muzyka podobała.

Z książką gorzej, bo można zajrzeć do środka. Zajrzałem i ... przeczytałem. Wczoraj pół i dzisiaj resztę, żeby zdążyć przed wyjściem na przyjęcie.

Nie wiem, czy to tak wypada, żeby wręczać prezent taki "rozdziewiczony". 
No, ale trudno.

Co to za książka?

Jak pisze Autor:
"Ot, taki pamiętnik chorego inteligenta, który czasem bywa artystą"

A ja myślę, że to zapiski Człowieka przez duże "C", który właśnie zmaga się z chorobą nowotworową. Choć - moim zdaniem - to nie jest książka o chorobie, a przede wszystkim o życiu, o pasji i o wielkiej miłości do ludzi. Nawet gdy się z nimi nie zgadza, gdy go denerwują, czułem, czytając, że Panu Stuhrowi na ludziach bardzo zależy.

"Może nam się wydaje, że w tym świecie, w którym wszystko, od szczotki klozetowej  w reklamie po wielkie kariery, wszystko jest wykreowane, a od znajomości po seks wszystko wirtualne, jest w człowieku jakaś ogromna tęsknota za tym, by zbliżyć się do ludzi, tęsknota za autentycznością przeżyć ludzi cierpiących. Może to zaczęło się od naszego Papieża, który pokazał godność i wielkość bólu i ułomności. Może to jest największe jego przesłanie, ważniejsze od wszystkich encyklik, bo pokazane ludziom ad oculos na sobie samym.''

Przy okazji można cieszyć się z Autorem, (mimo choroby) jego wielkim humorem i dystansem do siebie samego:

"Kiedyś, wychodząc z Collegium Novum po wizycie u rektora UJ, wracałem przez Planty do swego rektoratu. Ot, rektor od rektora... i nagle na środku Plant jakaś pani ciągnie w moją stronę małą dziewczynkę: <<No chodź! Nie rób komedii! Chodźże. No, popatrz się, no już... nie poznajesz? Przecież to Osiołek ze Shreka>>. Mała się zatrzymała, przypatrzyła mi się... i do mamy: <<E! Niepodobny!>>".

Książkę polecam!

Pozdrawiam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2735) wiara (1128) podróże (961) polityka (712) Pismo Św. (702) po ślonsku (448) rodzina (416) Śląsk (414) historia (399) Kościół (367) zabytki (356) humor (301) Halemba (291) człowiek (256) książka (218) święci (216) praca (210) muzyka (206) gospodarka (177) sprawy społeczne (177) Ruda Śląska (153) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (105) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (89) sport (82) dziennikarstwo (76) film (67) wojna (61) Papież Franciszek (58) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (44) varia (38) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)