Nie jestem za bardzo przyzwyczajony do zbiorowego zwiedzania. Ostatni raz na takiej pielgrzymce, jak w zeszłym tygodniu byłem 15 lat temu. Nie mam nawyku spoglądania na zegarek (zegarka też nie mam) i meldowania się o określonej godzinie w umówionym miejscu.
Gdy wychodziliśmy z Piazza Navona, Pani Przewodnik stwierdziła, że po drodze zatrzymamy się w Panteonie, bo to ciekawa świątynia jeszcze z czasów starożytnych.
|
Panteon |
Chwilę poopowiadała i mieliśmy czas na indywidualne zwiedzenie kościoła. Zbiórka miała być o którejś tam w miejscu, gdzie się rozchodziliśmy.
W środku spotkałem ks. Leszka i wspólnie zachwycaliśmy się nad pięknym wnętrzem.
|
Panteon od środka |
Wydaje mi się, że minutkę później wyszedłem ze świątyni. W umówionym miejscu nie było nikogo z naszych. Pewnie to jednak nie była minutka, bo tu jeszcze zdjęcie, tam coś ciekawego ...
Zadzwoniłem do księdza, że się zawieruszyłem, ale nie odebrał. Kolega, do którego miałem numer - podobnie. Hmmm, gdzie mogli pójść?
Wymyśliłem, że pewnie w stronę Fontanny Di Trevi. Ruszyłem więc za grupą. Po drodze zajrzałem do kościoła św. Ignacego, bo pomyślałem, że może tam się zatrzymali.
|
Kościół św. Ignacego |
Nikogo nie spotkałem. Poszedłem dalej.
Mimo, iż Fontanna Di Trevi była nieczynna, w remoncie, ludzi na placu było sporo.
|
Fontanna Di Trevi |
Przeszedłem tam i z powrotem, ale mojej grupy nie znalazłem. Spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do ks. Leszka, który tym razem odebrał. Dobrze zgadywałem, szli w stronę Di Trevi.
Jak się to jednak stało, że byłem przed nimi, a na dodatek wchodziłem na plac z zupełnie przeciwnej strony, nie wiem do tej pory.
Grunt, że się odnalazłem. :)
Pozdrawiam