Strony

czwartek, 30 lipca 2015

Jak klamkę ks. Popiełuszki pocałowałem

Coś nie mam ja szczęścia do włocławskich skojarzeń z bł. ks. Popiełuszką.

Już kiedyś narzekałem na Sanktuarium: KLIK.

Jakiś czas temu wyczytałem gdzieś, że w tym miejscu powstało Muzeum. Ponieważ znowu goszczę we Włocławku, wybrałem się tam dziś przed wieczorem z wielkim zaciekawieniem.


Podobno ks. Jerzy był gadżeciarzem i lubił wszelkie nowinki techniczne swoich czasów. Szkoda, że Gospodarze miejsca nie idą w tym zakresie w jego ślady. Na tandetnej stronie internetowej muzeum KLIK nie ma niestety tak podstawowej informacji, jak godziny otwarcia. Próbowałem nawet dzwonić na wskazany numer telefonu. Niestety nikt nie odbierał.

Dopiero na drzwiach znalazłem kartkę:



Niestety, pocałowałem jedynie klamkę. No cóż!



Pozdrawiam



środa, 29 lipca 2015

Śp. Pan Kulczyk a służba zdrowia

Właśnie wróciłem z żoną od lekarza. Ostatnio wiemy co to znaczy chorować i próbować się leczyć w polskich warunkach.

Jeden ze szpitalnych korytarzy

Często jednak ludziom się wydaje, że wszystkiemu winien kulejący system służby zdrowia, brak pieniędzy, fatalne prawo, kiepski system edukacji. Czasem narzekamy na wrednych doktorów. Są i tacy, którzy snują spiskowe teorie dziejów, w których firmy farmaceutyczne celowo blokują leczenie ludzkich dolegliwości, by mnożyć swoje zyski. 


Niewątpliwie informacją dnia jest śmierć Pana Jana Kulczyka. Jeden z najbogatszych Polaków zmarł w szpitalu w Wiedniu w wyniku "powikłań pooperacyjnych po drobnym zabiegu kardiologicznym".

Myślę, że najlepszy komentarz do tej przedwczesnej śmierci wypowiedział obecny minister zdrowia prof. Zembala:

Dlaczego to się stało? Nie wiem. Sądzę, że moi koledzy w Wiedniu robili wszystko, żeby go uratować - powiedział minister zdrowia dziennikarzom. Dodał, że to jest lekcja pokory dla wszystkich. Jak tłumaczył są sytuacje, kiedy lekarzom nie uda się jakiegoś chorego, o którego walczą, uratować.


Warto o tym pamiętać, że nawet wtedy, gdy polski system służby zdrowia będzie wzorcowy i najlepszy na świecie, wszystkie szpitale będą miały nadwyżkę gotówki, prawo będzie przewspaniałe, doskonale wykształceni lekarze będą dysponowali najlepszym sprzętem i medykamentami, ... ludzie dalej będą cierpieć, chorować i ostatecznie umierać. Trzeba mieć pokorę i chyba odwagę to przyznać. 

Nie znaczy to, że nie warto się starać o lepszych ludzi i lepszy system. Warto. Trzeba jednak mieć świadomość, że choroba i śmierć dotyczy wszystkich i wszędzie i nic tego nie zmieni.


Pan Kulczyk niech odpoczywa w pokoju!



Pozdrawiam


wtorek, 28 lipca 2015

Sardele z ogonem

Lubicie ryby?

Ja lubię. To czego jednak w rybach nie znoszę, to ości. Jakby tak mogły być ryby bez ości!

W pierwszy piątek naszych wakacji na Chorwacji na obiad jedliśmy makrelę. Była pyszna, choć trochę z ośćmi trzeba się było pobawić.

Makrela

Natomiast w zeszłym tygodniu zafundowaliśmy sobie sardele.

Sardele

Rybka usmażona, a wcześniej pozbawiona głowy i wypatroszona była również baaaardzo smaczna.

Miała też zasadniczą zaletę: po wyciągnięciu z niej kręgosłupa, cała reszta nadawała się do zjedzenia. Nawet jeśli znajdowały się w niej ości, to były na tyle miękkie, a właściwie kruche, że można je było bez problemu zjeść.

To jeszcze nic! Prawdziwym przysmakiem tej ryby są ... ogony. Tylną płetwę jadło się jak chipsy. Była chrupiąca i bardzo pyszna.


Jeśli będziecie kiedyś w Chorwacji lub innych krajach, gdzie rybka jest popularna, polecam SARDELE!







Pozdrawiam

P.S. Serdecznie dziękuję przyjaciołom, którzy rybkę zakupili, przygotowali i przyrządzili - Jesteście wielcy!

poniedziałek, 27 lipca 2015

Granice

Dla moich synów - i bardzo dobrze - poniższa refleksja jest pewnie zupełnie niezrozumiała. Dziś młodzi ludzie przekraczają granice państw szczególnie w naszej Europie bezgranicznie. :)

Jednak ja, jako że pół życia spędziłem za żelazną kurtyną, ciągle nie mogę się nadziwić.

Pierwszy paszport w życiu dostałem w roku 1990, gdy byłem już po dwudziestce. W czasach komuny nigdy nie byłem za granicą nawet w tzw. demoludach.

Pamiętam z jakim drżeniem serca pod koniec 1990 roku wręczałem tenże pierwszy paszport celnikowi na granicy polsko - czechosłowackiej, gdy jechałem do Pragi. Uffff.


A dziś:

Granica Czechy - Polska
Po prostu autostrada ze znakiem obok, że wjeżdża się do Polski.

Nawet na dawnej granicy pomiędzy wolnymi krajami, a naszym RWPG (kto jeszcze pamięta, co to za skrót?), gdzie dawniej stały zasieki, uzbrojeni po zęby żołnierze, a ludzie chcący wydostać się do "zgniłego kapitalizmu" rzeczywiście ginęli, dziś stoi po prostu niebieska tabliczka z gwiazdkami zjednoczonej Europy. 


Granica Austria - Czechy


Czy potrafimy to docenić?


Pozdrawiam


niedziela, 26 lipca 2015

Jezus Król

Z dzisiejszej Ewangelii:

Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem,
 sam usunął się znów na górę.




Dziś mamy podobny problem, jak ludzie sprzed 2000 lat.

Łatwiej wybudować pomnik, trzepotać sztandarami i prężyć katolskie muskuły niż podzielić się z innymi swoim chlebem:
  • przyjąć uchodźców, 
  • zadbać o starszych sąsiadów, 
  • uczciwie zapracować na swoją rodzinę, 
  • itp, 
  • itd. 

A właśnie wtedy Jezus będzie prawdziwie królem w naszych sercach.


Pozdrawiam



czwartek, 23 lipca 2015

Pielgrzymkowe błogosławieństwa


Na Halembie przed wyjazdem

Padwa

Manoppello

San Giovani Rotondo

Rzym
Asyż
Wenecja

Kahlenberg

Po powrocie

Dziękujemy za wszystkie błogosławieństwa naszej pielgrzymki.

Pozdrawiam




środa, 22 lipca 2015

Piękno wieczoru

Podczas wieczornego spaceru:


 
Niebiosa głoszą chwałę Boga,
dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza.

Dzień dniowi głosi opowieść,
a noc nocy przekazuje wiadomość.

Nie jest to słowo, nie są to mowy,
których by dźwięku nie usłyszano;

Ich głos się rozchodzi na całą ziemię
i aż po krańce świata ich mowy.
Tam słońcu namiot wystawił,
i ono wychodzi jak oblubieniec ze swej komnaty,
weseli się jak olbrzym, co drogę przebiega.

Ono wschodzi na krańcu nieba,
a jego obieg aż po krańce niebios,
i nic się nie schroni przed jego żarem.
 Ps. 19, 2-7



Z miejsca, które się Panu Bogu szczególnie udało (jak wszystko zresztą)...



... Pozdrawiam


poniedziałek, 20 lipca 2015

Niedziela bez Mszy?

Wczoraj, jak tydzień temu wybraliśmy się do Rogoźnicy na niedzielną Mszę Św. na godz. 10.00. Gdy podchodziliśmy pod kościół, przy nabrzeżu miało miejsce dziwne zbiegowisko: policja, pełno ludzi. Myślałem nawet, że może jakiś wypadek. Po chwili, gdy doszliśmy do schodów prowadzących do kościoła, okazało się, że z góry właśnie schodzi procesja.



W ten sposób, ze sztandarami, obrazem Matki Bożej przeszedł obok nas Proboszcz, inni księża i cała parafia wiernych.

Jak to? Miała być Msza Św.!

Jakby naszego zdziwienia było mało, wszyscy wsiedli na łodzie i ta niecodzienna morska procesja trwała dalej.


W sumie dołączyliśmy do peregrynacji, idąc wzdłuż nabrzeża. Z łodzi dochodziły dźwięki modlitwy różańcowej. Dowiedzieliśmy się, że Msza Św. powinna być gdzieś w kaplicy, do której tłum zmierza.
Najbardziej jednak podobało mi się liczne grono pielgrzymów pieszych, znaczy się uczestniczących w uroczystościach wpław.


Po prawie godzinie zrezygnowaliśmy nie wiedząc, jak daleko jeszcze do owej kaplicy i czy w ogóle da się do niej dotrzeć suchą stopą i ... wybraliśmy się na plażę.


Faktycznie na Mszy Św. byliśmy w wersji tradycyjnej w tym samym kościele w Rogoźnicy na godz. 20.00.


Zaś po Eucharystii miało miejsce jeszcze kolejne wydarzenie: koncert tradycyjnego w Dalmacji zespołu pieśni, który przepięknie wykonał między innymi "Barkę". W tym rodzaju muzyki zakochałem się od pierwszego słyszenia, gdy pierwsze nasze wakacje tu spędziliśmy kilka lat temu.


Obok pięknych widoków morza i gór Dalmacja oferuje niesamowite doznania estetyczne. Bo nie ma chyba nic wspanialszego niż wielogłosowy chór męski - w tym twardzi faceci z wybrzeża Chorwacji są naprawdę dobrzy. Pięknie było się wczoraj wieczorem wsłuchać w ich pieśni, a wcześniej jednak spotkać się z Panem w Eucharystii.


Pozdrawiam

niedziela, 19 lipca 2015

Życie na pełnej petardzie

Wbrew nazwie, żadnych dopalaczy nie używa. Nie uprawia sportów ekstremalnych. Niekoniecznie potrzebuje ciągle wysokiej dawki adrenaliny. 

Wczoraj zakończyłem czytanie książki o wyjątkowym facecie.


"Sam nazywa się onkocelebrytą, czyli człowiekiem znanym z tego, że jest chory na raka. Ma glejaka czwartego stopnia. 1 czerwca 2012 roku usłyszał wyrok. Dawano mu sześć miesięcy życia. Od tego czasu minęły (ponad) trzy lata".

Dokładnie dziś kończy 38 lat.

Księże Janie, niech Bóg błogosławi i strzeże! 
Niech pozwoli wieść życie na pełnej petardzie do jego ostatniego dnia!


Pozdrawiam

P.S. Książkę bardzo, bardzo polecam!

sobota, 18 lipca 2015

Made in Italy

Będąc w Rzymie zauważyliśmy między innymi taki obrazek:

Made in Italy :)

A jak już jesteśmy przy radosnych skojarzeniach, to w okolicach Bazyliki Laterańskiej wszystkich ucieszyła reklama:



Pozdrawiam


piątek, 17 lipca 2015

Kartki i internet za granicą

Zwykle, gdy zdarza mi się być za granicą, korzystam z połączeń internetowych poprzez WiFi.

Tym razem jednak na naszej kwaterze niestety takiego dobrodziejstwa nie ma. W lokalach w centrum miejscowości niby pisze "free wifi", ale jakość jest bardzo niska lub w ogóle nie da się połączyć.

W tej sytuacji postanowiliśmy wysłać z wakacji tradycyjne kartki pocztowe. Szczerze mówiąc ten staroświecki zwyczaj ciągle jeszcze pielęgnujemy choćby ze względu na kilka osób z rodziny, które z dobrodziejstw internetu nie korzystają. Ale również do kilku skomputeryzowanych przyjaciół widokówki ślemy.

Wczoraj kupując znaczki na poczcie wpadło mi w oko takie coś:



Po chwili zastanowienia kupiłem miejscową kartę do telefonu, co umożliwia mi połączenie z internetem na 7 dni za niecałe 50 zł. Chodzi, jak burza.

Dzięki temu, mogę Wam przesłać kolejną widokówkę z Chorwacji.



Pozdrawiam

P.S. Nie, ja nie żegluję, ale lubię popatrzeć, jak inni potrafią.

czwartek, 16 lipca 2015

Delfiny w Chorwacji

Udało mi się coś pokombinować i odzyskałem kontakt ze światem.

Kto lubi zaglądać na niniejszego bloga, być może się ucieszy.

W każdym razie od kilku dni jesteśmy z synem i przyjaciółmi na Chorwacji. (Żona niestety musiała zostać w domu. Opiekuje się nią nasz starszy chłopak). Serdecznie pozdrawiamy.

Widoki z naszej miejscowości są przepiękne. Na przykład wieczorem podczas spaceru okolica prezentowała się następująco: 

Dalmacja wieczorem

Wczorajszy dzień spędziliśmy na rejsie statkiem do Parku Narodowego Krka.

Wodospady Krka

Wracając na morzu dostrzegliśmy niecodzienny widok - prawdziwe, żywe DELFINY w swoim naturalnym środowisku.

Delfin w Chorwacji

Kilka razy byłem już na Chorwacji, ale te piękne morskie ssaki widziałem tu po raz pierwszy w życiu.


Pozdrowienia z wakacji


poniedziałek, 13 lipca 2015

Bloger na wakacjach

Niestety tym razem poza zasięgiem.

Do "usłyszenia" po powrocie z wakacji.

Pozdrawiam

czwartek, 9 lipca 2015

Święty Jan Paweł II

Gdy byłem w Rzymie w końcówce maja 2011 roku, tuż po beatyfikacji Jana Pawła II, modliłem się przy jego nowym grobie w kaplicy św. Sebastiana.

Zdj. z maja 2011

Teraz, gdy nasz Papież jest już ogłoszony świętym, miałem okazję uczestniczyć tydzień temu we Mszy Św. w tym samym miejscu. Tablica nagrobna została uaktualniona w słowie SANCTUS.

Grób Świętego Jana Pawła II

Właściwie dopiero w tej chwili, przypatrując się obu zdjęciom zauważyłem, że najprawdopodobniej na poprzedni ołtarz przykręcono nową płytę z prawidłowym napisem.


Janie Pawle II módl się za nami, 
by świętość, pochodząca od Boga
 przykrywała naszą ludzką grzeszność.


Pozdrawiam 



środa, 8 lipca 2015

Jak się w Rzymie zawieruszyłem

Nie jestem za bardzo przyzwyczajony do zbiorowego zwiedzania. Ostatni raz na takiej pielgrzymce, jak w zeszłym tygodniu byłem 15 lat temu. Nie mam nawyku spoglądania na zegarek (zegarka też nie mam) i meldowania się o określonej godzinie w umówionym miejscu.

Gdy wychodziliśmy z Piazza Navona, Pani Przewodnik stwierdziła, że po drodze zatrzymamy się w Panteonie, bo to ciekawa świątynia jeszcze z czasów starożytnych.

Panteon
Chwilę poopowiadała i mieliśmy czas na indywidualne zwiedzenie kościoła. Zbiórka miała być o którejś tam w miejscu, gdzie się rozchodziliśmy.

W środku spotkałem ks. Leszka i wspólnie zachwycaliśmy się nad pięknym wnętrzem.

Panteon od środka
Wydaje mi się, że minutkę później wyszedłem ze świątyni. W umówionym miejscu nie było nikogo z naszych. Pewnie to jednak nie była minutka, bo tu jeszcze zdjęcie, tam coś ciekawego ...

Zadzwoniłem do księdza, że się zawieruszyłem, ale nie odebrał. Kolega, do którego miałem numer - podobnie. Hmmm, gdzie mogli pójść?

Wymyśliłem, że pewnie w stronę Fontanny Di Trevi. Ruszyłem więc za grupą. Po drodze zajrzałem do kościoła św. Ignacego, bo pomyślałem, że może tam się zatrzymali.

Kościół św. Ignacego
Nikogo nie spotkałem. Poszedłem dalej. 

Mimo, iż Fontanna Di Trevi była nieczynna, w remoncie, ludzi na placu było sporo. 

Fontanna Di Trevi

Przeszedłem tam i z powrotem, ale mojej grupy nie znalazłem. Spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do ks. Leszka, który tym razem odebrał. Dobrze zgadywałem, szli w stronę Di Trevi.

Jak się to jednak stało, że byłem przed nimi, a na dodatek wchodziłem na plac z zupełnie przeciwnej strony, nie wiem do tej pory.

Grunt, że się odnalazłem. :)


Pozdrawiam






wtorek, 7 lipca 2015

Anioł Podróżny

W tym dniu odwiedziliśmy między innymi Sanktuarium Św. Michała Archanioła w Monte San Angelo.

Św. Michał Archanioł na elewacji Bazyliki

Wieczorem mieliśmy dojechać pod Rzym do miejscowości o dźwięcznej nazwie: Rocca di Papa. Nawigacja pokazywała drogę, jak na poniższej mapie.

Nasz hotel w miejscu czerwonego punktu

Niestety okazało się, że nasz autobus na wąskiej i coraz węższej drodze nie był w stanie skręcić w prawo tam, gdzie zaznaczyłem zielone kółeczko. Patrząc dziś na wyznaczoną drogę, jestem pewien, że nie tylko ten zakręt stanowiłby problem.

Pomimo bardzo trudnej sytuacji, humor nas nie opuszczał. W kulminacyjnym momencie, gdy w ogródku przy drodze, gdzie zablokowaliśmy się całym autokarem, zauważyliśmy choinkę z bożonarodzeniowymi oświeconymi lampkami - wszyscy dosłownie płakali ze śmiechu. 

Jednie kierowcy zachowali zimną krew i powoli zaczęli wycofywać autokar. Na wstecznym, ponad kilometr, w wąziutkiej przestrzeni, to był nie lada wyczyn. Należą im się najwyższe słowa uznania! Tylko co dalej?

Wtedy zjawił się nasz Anioł Podróżny. A jakże, był zmotoryzowany. Zaproponował, że zaprowadzi nas bezpieczną drogą na nasz nocleg. Sami byśmy tego nie wymyślili, bo trzeba było nadrobić ok. 20 km i wjechać do miasteczka zupełnie z innej strony.

Prawidłowa droga do hotelu

W pewnym momencie przed naszymi oczami ukazało się prześliczne miasteczko na zboczu góry.

Dojazd - w tle Rocca di Pappa

Ktoś zażartował, że będziemy mieszkać w szarym budynku na szczycie, co wywołało kolejną salwę śmiechu w naszym "wesołym autobusie". Nie miał racji - okazało się, że nasz hotel jest zlokalizowany jeszcze powyżej, w lasku, który na powyższym zdjęciu ledwo co widać.

W końcu prawie już po zmroku dojechaliśmy na miejsce ciągle eskortowani przez naszego Anioła Podróżnego.

Hotel w Rocca di Papa

A nasz Anioł nawet nie dał sobie podziękować. Machnął ręką i odjechał. Może posłał nam go Archanioł Michał? 

Niesamowite!


Pozdrawiam


poniedziałek, 6 lipca 2015

Kahlenberg

Do dopełnienia relacji z zakończonej już pielgrzymki po Italii trzeba dodać jeszcze wczorajszy dzień.

Gdy rano obudziłem się w hoteliku we Włoskich Alpach, blisko granicy austriackiej (i słoweńskiej), przed moimi oczami, za oknem ukazał się taki widok:

Fusine In Valromana

Po wyjściu z hotelu góry były jeszcze bardziej imponujące.

Alpy

Mimo przepięknych "okoliczności przyrody" trzeba było podążać w stronę domu. Zatrzymaliśmy się jednak w Wiedniu, a konkretnie na Kahlenbergu, by w tym wyjątkowym dla Polski, ale i dla całej Europy miejscu uczestniczyć w niedzielnej Mszy Św.


Ołtarz
Polski Kościół św. Józefa





















Po powrocie na Halembę, Grupa Poniedziałek zakończyła pielgrzymkę przed Bogiem.

Halembska kaplica

W domu powitała mnie żona z synami oraz nasz ogródkowy nowy współlokator.

W naszym ogródku

Dziękuję wszystkim, z którymi dane mi było przeżywać ten wspaniały czas podróży po Italii.


Pozdrawiam z domu :)