Muszę jeszcze wrócić do odwiedzonych w piątek Harmęży.
Jadąc na miejsce wiedziałem już, że pod kościołem jest "wystawa", którą warto zobaczyć. Niestety okazało się, że wszystko było zamknięte.
Zwiedzanie po uprzednim umówieniu terminu |
Dzięki jednak uprzejmości Pani, która sprzedała mi lody w klasztornej kafejce, mogłem nie tylko wejść do środka, ale sporo się o tym miejscu dowiedzieć.
Pierwsze wrażenie |
Moje pierwsze wrażenie, jakie sobie uświadomiłem, było odniesieniem do obrazów Beksińskiego, którego wystawę podziwiałem w zeszłym roku w Tychach.
Auschwitz oczami Świadka |
Z tą różnicą, że Beksiński przedstawiał wytwory swojej chorej (?) wyobraźni. Tu zaś mamy do czynienia z niewyobrażalnie okrutną rzeczywistością.
Pan Marian Kołodziej - nr obozowy 432 po wojnie o Auschwitz przez 50 lat nie powiedział ani słowa. Dopiero, gdy dosięgnął go wylew i wychodził z paraliżu, zaczął opowiadać o tym, co przeżył obrazami i kompozycją tego, co stworzył w podziemiach klasztornego kościoła, nad czym pracował kilkanaście lat, praktycznie do swojej śmierci.
Żadne słowa, a również zdjęcia nie są w stanie oddać tego, co tam zobaczyłem i co przeżyłem.
Dobrze, że ponad okrucieństwo, upodlenie i wszechobecne osobowe zło mogła się ostatecznie wznieś świętość o. Kolbe.
Św. Maksymilianie - módl się za nami |
Błagam o Pokój
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz