Już to kiedyś pisałem, ale powtórzę:
Gdyby ktoś mnie spytał, jaki jest mój ulubiony fragment ze Starego Testamentu, to chyba wskazałbym ten, o którym mowa w dzisiejszym czytaniu mszalnym:
Gdy Eliasz przybył do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował.
Wtedy Pan zwrócił się do niego i przemówił słowami:
„Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana”.
A oto Pan przechodził.
Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem.
Ale Pan nie był w wichurze.
A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu.
A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu.
Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty.
Bóg - Stworzyciel Świata, Potężny, przed którym rozsypują się góry i trzęsie ziemia, jest Bogiem delikatnym, który w spotkaniu z człowiekiem jest jak "szmer łagodnego powiewu".
Dobrej niedzieli życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz