Wczoraj było wspomnienie św. Maksymiliana Marii Kolbego.
Gdzieś na fb wspominając o nim stwierdziłem, że jego właśnie wybrałem sobie na patrona bierzmowania, acz jakoś mi wyleciał z pamięci, a może warto by się z nim z powrotem zaprzyjaźnić.
Na to jeden ze znajomych mi odpisał: "W ramach zaprzyjaźniania się ze św. Maksymilianem polecam odwiedzenie zakonu franciszkanów konwentualnych w Harmężach..."
Po południu spojrzałem, gdzie to w ogóle jest i... wsiadłem w auto.
Centrum św. Maksymiliana w Harmężach |
Na miejscu poza dość dużym kościołem i licznymi zabudowaniami klasztornymi zastałem ciszę, spokój i niemal żywej duszy.
Trochę pomodliłem się w kościele...
Klasztor Franciszkanów oraz Misjonarek Niepokalanej Ojca Kolbego |
Trochę pomodliłem się w kościele...
Wnętrze kościoła |
...a potem poszedłem na lody do przy-, a właściwie zaklasztornej kawiarenki.
Zostałem na wieczornej Mszy Świętej ku czci św. Maksymiliana. Dobrze mówił kaznodzieja:
Właściwie to heroiczna postawa Ojca Kolbe może nas zdołować. Bo gdzie nam się do niego równać. Nie mamy jego siły, odwagi, hartu ducha. Jesteśmy słabi. Ale - podkreślił franciszkanin - on też był słaby, grzeszny i miał bardzo trudny charakter. To nie była jego siła, ani jego zasługa. To Bóg obdarzył go tym, że potrafił oddać życie za współwięźnia, że umacniał innych, że się nie załamał psychicznie, że został człowiekiem w miejscu, gdzie oprawcy robili wszystko, by innych upodlić, odczłowieczyć.
Bardzo mi te słowa były potrzebne.
Boczna kaplica św. Maksymiliana |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz