Zakończyłem czytanie książki już tydzień temu, nawiasem mówiąc, czekając z Mamą w poradni onkologicznej.
Marcin Gajda. Boskie DNA |
Dawno, żadna lektura tak we mnie nie pracowała.
W wielu miejscach mam dokładnie takie same spostrzeżenia, choć chyba specjalnie na głos ich nigdy nie wypowiadałem, a jeśli już to w bardziej oględnej formie. Np. taki cytat:
Tradycyjne myślenie, w którym Bóg interweniuje w świat z zewnątrz, niesie ze sobą wiele logicznych niespójności dotyczących samego Stwórcy, który nie przerywa pasma cierpienia i przemocy, chociaż mógłby to zrobić, i nie wiadomo, czym się kieruje czasem czyniąc dobro, o które prosimy, a czasem nie. Nie wiadomo także, w jaki sposób te boskie interwencje miałyby się dokonywać, jeśli prawa przyrody nie mają być łamane. Mnie osobiście taka teologia już nie przekonuje. Choć nadal się modlę, gdy ktoś mnie poprosi o modlitwę, to jednak zupełnie inaczej rozumiem wewnętrzną dynamikę tego, w czym uczestniczę.
Mnie osobiście taka teologia też już od jakiegoś czasu nie przekonuje, choć nadal się modlę, choćby właśnie za Mamę, ale z zupełnie innym nastawieniem.
Książka, jak kilka innych w przeszłość, jest, jak mi się zdaje, kolejnym kamieniem milowym na drodze przygody mojego nawrócenia.
Jeszcze raz polecam (choć raczej tylko wierzącym i to z dość ugruntowaną formacją)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz