Z dzisiejszej Ewangelii:
Kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że na brzegu jeziora nie ma Jezusa ani Jego uczniów, wsiedli do łodzi, dotarli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»
Wieczorny widok na Jezioro Genezaret z Kafarnaum |
Ludzie szukali Jezusa, bo rozmnożył chleb, bo mogli się najeść do syta i to bez pracy, bez wysiłku, za darmo.
Od dłuższego czasu brzmi mi w uszach wypowiedź pewnego księdza, który pytał, czy dziś w bogatych państwach Zachodu, do których Polska też się zalicza, gdzie ludzie nie znają głodu, żyją dostatnio, w luksusach, Kościół ma jeszcze coś do zaoferowania?
Od czasów Chrystusa, jeszcze do niedawna, gdy ludzie cierpieli (z drobnymi wyjątkami) fizyczną biedę, Kościół obiecywał, choćby po śmierci, ale jednak, jakąś sprawiedliwość, wynagrodzenie za pokorne pełnienie dobra (i karę dla uciskających), ucztę niebieską, by w końcu można się było do woli najeść i w końcu wieczne szczęście po życiu "na tym łez padole".
Dziś tu, gdzie żyjemy, nikt nie potrzebuje obiecanego nieba. Sprawiedliwości chcemy już tu teraz - sporo jej daje demokracja. Ucztujemy sobie niemal codziennie, gotując w domu wg setek poradników kulinarnych i mając dostęp do wszelkich produktów świata lub wychodząc na bardziej lub mniej elegancką kolację do restauracji. Szczęście? Przecież jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy pojechać na egzotyczne wczasy. Kupić dobry samochód. Zobaczyć serial i wczuć się w jego bohaterów. Pięknie się ubrać. Zrobić makijaż. Wyrzeźbić ciało na siłowni.
Czy jednak mimo wszystko czegoś nam ciągle nie brakuje?
Oferta Jezusa jest ciągle aktualna:
Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.
Dobrej niedzieli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz