Mój starszy syn po powrocie z porannej Mszy Św. stwierdził, że dziś jest Ewangelia hejterów:
Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki,
żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim
uczniem.
Trudne to słowa. Można by oczywiście tłumaczyć, co Pan Jezus miał na myśli albo ten fragment przemilczeć. Nie dalej, jak w ostatni piątek przeczytałem w książce Szymona Hołowni taki fragment:
"... Bóg dając nam Ewangelię, nie dołączył do niej markera pozwalającego podkreślać wygodne dla nas fragmenty".
Każdy niech więc sam przetrawi sobie ten fragment Ewangelii.
Mnie natomiast fascynuje jeszcze kolejny akapit:
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza
wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie
zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: »Ten
człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć«.
Jako osoba wychowana w czasach realnego socjalizmu, kiedyś nie do końca rozumiałem o co chodzi. Po czasach Gierka zostało nam przecież wokół mnóstwo rozpoczętych, a nie zakończonych inwestycji, które potem niszczały przez całe lata (niektóre do dziś). I nikt z tego jakoś nie drwił.
Gdy wybudowałem własny dom, zrozumiałem.
Nie ma wiary, w wersji light. Nasza religia jest dla twardzieli, dla prawdziwych mężczyzn i dzielnych kobiet:
Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Dobrej niedzieli życzę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz