W zeszłym tygodniu jechałem służbowym autem do Krosna i z powrotem, czyli ponad 500 km i kilka godzin za kółkiem.
Zwykle w samochodzie słucham "Trójki", ale akurat w wozie, który mi się trafił, Program Trzeci nie był w radiu zakodowany ani pod nr 3, ani pod żadnym innym. Ręcznie przestrajając odbiornik natknąłem się na "Radio Maryja" i ... zostałem.
Nie chcę tu narzekać, więc przede wszystkim podkreślę zalety rozgłośni z Torunia.
Zaraz z rana miałem okazję włączyć się w Godzinki ku czci Matki Bożej. Mam do tego śpiewu duży sentyment. Godzinki kojarzą mi się z czasami dzieciństwa. Codziennie śpiewała je nasza babunia (tak nazywaliśmy prababcię). Gdy rano przyszło się do babci, u której babunia wtedy mieszkała, codziennie było słychać jej śpiew. Z racji chorych nóg babunia nie wychodziła w ogóle z mieszkania, nie mogła też uczęszczać do kościoła. Siedziała więc cały dzień na fotelu i szydełkowała firany, pomagała w pracach kuchennych, wiele się modliła i przede wszystkim codziennie śpiewała Godzinki - to było piękne!
Po południu, gdy wracałem, trafiłem na Liturgię Godzin. Modlitwa Pismem Św., a szczególnie Psalmami jest zawsze ciekawa i inspirująca. Czasem zdarza mi się sięgnąć po Jutrznię czy Kompletę, od czasu do czasu Nieszpory, ale modlitwa południowa (czy popołudniowa) jest właściwie nieobecna. W tym dniu mogłem się w tę część Liturgii Godzin Kościoła włączyć.
Po 15.00 miałem jeszcze okazję odmówić z prowadzącymi i słuchaczami Koronkę do Bożego Miłosierdzia. To bezcenna modlitwa szczególnie chyba potrzebna w dzisiejszych czasach.
Dalszy ciąg mojego komentarza proszę potraktować z lekkim przymrużeniem oka.
"Radio Maryja" potrafiło mnie również zaskoczyć. Bożek o nazwie "multipleks" ciągle jest tam czczony. Byłem przekonany, że po otrzymaniu koncesji jego kult nieco osłabnie, ale jednak nie. Słyszałem na własne uszy, że ciągle trzeba się o niego bić, wywalczać mu należne miejsce w eterze i składać ofiary (pieniężne).
Nie byłem natomiast w stanie wytrzymać wstrząsającego obrazu naszej rzeczywistości ukazywanego na falach radia. Przecież nam się w Polsce nic nie udaje, wszystko zmierza do katastrofy. Znikąd nadziei.
No chyba, że po wyborach ...
Nie, nie mogłem tego zdzierżyć. Musiałem przełączyć.
Puściłem sobie kolejne rozdziały "Zbrodni i Kary" Dostojewskiego. Jednak dziewiętnastowieczna Rosja z jej całą biedotą, miernotą, wszelkim plugastwem, carską biurokracją, korupcją i brakiem idei nie była tak przygnębiająca.
Wróciłem szczęśliwie do domu.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz