Być może osoby mnie znające, mają o mnie inne zdanie, ale sam mam siebie raczej za osobę twardo stąpającą po ziemi. Nie bujam w obłokach.
Są jednak takie dni, gdy warto spojrzeć w niebo.
Kilkanaście lat temu, gdy kupiłem działkę, na której dziś stoi nasz dom, śmiałem się, zadzierając głowę, że razem z ziemią nabyłem kawałek własnego nieba. Moje niebo jest dość gościnne. Lubię, gdy nad nami przelatują ptaszki. Z przyjemnością też obserwuję samoloty.
Kilka dni temu kupiłem do ogródka nowy stół. Kupiłem stół z kawałkiem nieba.
Bywają i w moim życiu takie chwile, gdy jak do Apostołów mógłby do mnie powiedzieć Anioł:
Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?
Dlaczego? Z tęsknoty za Jezusem?
Idąc dziś na Mszę Świętą muszę pamiętać o słowach z Listu do Hebrajczyków:
Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa.
On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje.
Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym,
z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego
i obmyci na ciele wodą czystą.
Ciało i Krew Jezusa będzie obecne w Eucharystii. Tam już jest nasze Niebo na ziemi. A gdy w tę prawdę trudno wierzyć:
Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy,
bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz