Dziś na delegację przez pół Polski jechałem sam. Spędzając godziny za kółkiem, lubię słuchać radia. Zwykle jest to Trójka. Niestety są w mojej ulubionej rozgłośni takie audycje, które powodują, że zmieniam częstotliwość odbioru.
Póki byłem w Łodzi, mogłem słuchać RMF Classic. Gdy sygnał zanikł, przełączyłem się na ... Radio Maryja.
Po chwili zapowiedzieli Medytację ignacjańską, więc się ucieszyłem. Na tyle na ile można w samochodzie, chciałem przyłączyć się do rozważań.
Prowadzący przedstawił się jako ojciec Andrzej, Jezuita. To dobrze - pomyślałem - kto może być lepszym "fachowcem" od modlitwy metodą św. Igancego Loyoli. Poprosił, aby uklęknąć, co w moim przypadku byłoby trudne :) lub usiąść wygodnie na fotelu.
W tle usłyszałem przepiękne dźwięki muzyki z filmu "Misja" i Jezuita zaczął spokojnym głosem:
- Wyobraźmy sobie, że obserwujemy ... marsz niepodległości w Warszawie. Telewizja Publiczna i inne nie były zainteresowane pokazaniem świętujących ludzi. Oni mieli kamery ustawione tak, by pokazać chuliganów. Jakimś dziwnym układem tylko TV Trwam miała problemy z poruszaniem się ich wozów transmisyjnych ...
No to miałem po modlitwie, po medytacji.
Coś tam jeszcze nawiązał bez związku do biblijnego Dawida i Salomona, a później przeczytał prawie w całości - skądinąd ciekawą - pamiętną homilię św. Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa z 1979 roku.
Nawet nie wiem, jak to skomentować.
Kto jak kto, ale Jezuita powinien wiedzieć (uczyli go z 10 albo więcej lat) na czym polega medytacja ignacjańska.
Już mnie nie dziwi, że "katolicki głos w twoim domu" w wielu aspektach swojej działalności wiele wspólnego z katolicyzmem nie ma. Zawsze jednak szanowałem fakt, iż ktoś może mieć inne poglądy polityczne i oczywiście ma prawo je głośno wyrażać, również na antenie rozgłośni toruńskiej. Mogę się nie zgadzać. Mogę nie słuchać.
Natomiast, gdy się z kimś modlę (choćby poprzez radio) to oznacza, że stajemy razem przed Bogiem i takie sprawy, jak polityka muszą wtedy schodzić na dalszy plan, przestają mieć znaczenie. Nie można w modlitwę wplatać "bieżączki politycznej". Ok. - już się przyzwyczaiłem do wypowiadanej intencji "za Ojczyznę, Radio Maryja, Telewizję Trwam, Ojca Świętego i Ojca Dyrektora" - w tej właśnie kolejności. Dobra - wszyscy wymienieni i ja też potrzebujemy modlitwy.
Jednak koniec końców, jeśli modlitwa nie jest ukierunkowana na Boga, to choćby się nazywała "medytacją ignacjańską", choćby ją wypowiadał największy patriota, choćby cytował świętych Polaków i choćby nie wiadomo, jak bardzo kochał Polskę, to Ojczyzna staje się dla niego bożkiem.
A z bożkami trwać przed prawdziwym Bogiem się nie da.
Pozdrawiam
Prowadzący przedstawił się jako ojciec Andrzej, Jezuita. To dobrze - pomyślałem - kto może być lepszym "fachowcem" od modlitwy metodą św. Igancego Loyoli. Poprosił, aby uklęknąć, co w moim przypadku byłoby trudne :) lub usiąść wygodnie na fotelu.
W tle usłyszałem przepiękne dźwięki muzyki z filmu "Misja" i Jezuita zaczął spokojnym głosem:
- Wyobraźmy sobie, że obserwujemy ... marsz niepodległości w Warszawie. Telewizja Publiczna i inne nie były zainteresowane pokazaniem świętujących ludzi. Oni mieli kamery ustawione tak, by pokazać chuliganów. Jakimś dziwnym układem tylko TV Trwam miała problemy z poruszaniem się ich wozów transmisyjnych ...
No to miałem po modlitwie, po medytacji.
Coś tam jeszcze nawiązał bez związku do biblijnego Dawida i Salomona, a później przeczytał prawie w całości - skądinąd ciekawą - pamiętną homilię św. Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa z 1979 roku.
Nawet nie wiem, jak to skomentować.
Kto jak kto, ale Jezuita powinien wiedzieć (uczyli go z 10 albo więcej lat) na czym polega medytacja ignacjańska.
Już mnie nie dziwi, że "katolicki głos w twoim domu" w wielu aspektach swojej działalności wiele wspólnego z katolicyzmem nie ma. Zawsze jednak szanowałem fakt, iż ktoś może mieć inne poglądy polityczne i oczywiście ma prawo je głośno wyrażać, również na antenie rozgłośni toruńskiej. Mogę się nie zgadzać. Mogę nie słuchać.
Natomiast, gdy się z kimś modlę (choćby poprzez radio) to oznacza, że stajemy razem przed Bogiem i takie sprawy, jak polityka muszą wtedy schodzić na dalszy plan, przestają mieć znaczenie. Nie można w modlitwę wplatać "bieżączki politycznej". Ok. - już się przyzwyczaiłem do wypowiadanej intencji "za Ojczyznę, Radio Maryja, Telewizję Trwam, Ojca Świętego i Ojca Dyrektora" - w tej właśnie kolejności. Dobra - wszyscy wymienieni i ja też potrzebujemy modlitwy.
Jednak koniec końców, jeśli modlitwa nie jest ukierunkowana na Boga, to choćby się nazywała "medytacją ignacjańską", choćby ją wypowiadał największy patriota, choćby cytował świętych Polaków i choćby nie wiadomo, jak bardzo kochał Polskę, to Ojczyzna staje się dla niego bożkiem.
A z bożkami trwać przed prawdziwym Bogiem się nie da.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz