Pomyślałem sobie, że mam ten luksus, że prowadzę swojego bloga zupełnie amatorsko i bez myśli o jakimkolwiek zysku. Nie muszę więc pisać o tym, co dziś jest na czołówkach gazet i portali, nie muszę martwić się słupkami "oglądalności" i nie mam szefa, który mnie rozliczy z wpływu z reklam za moje artykuliki. To dla mnie duży komfort.
Dzięki temu nie muszę pisać o Agnieszce Radwańskiej i jej uczestnictwie w akcji "Nie wstydzę się Jezusa" oraz w sesji "nie wstydzę się w ogóle".
Nie muszę też pisać o gorszącym sporze pomiędzy ks. Lemańskim a jego biskupem.
Wszyscy się w tych sprawach wypowiadają, a ja nie muszę.
Jedni odsądzają od czci i wiary Agnieszkę, inni nie zostawiają suchej nitki na organizatorach akcji z breloczkami. Ci są po stronie ex-proboszcza, drudzy widzą tylko i wyłącznie rację biskupa warszawsko-praskiego.
Dodam tu jeszcze jedną już niemedialną sprawę. Ja też kilka lat temu dostałem od wikarego breloczek:
Niestety, ten kapłan, jakiś czas po odejściu z naszej parafii, przestał zajmować się wypełnianiem swojego powołania.
Jeśli więc się odważyłem cokolwiek o powyższych sprawach napisać, to chciałem tylko powiedzieć, że ani nie potępiam, ani nie bronię żadnej ze wspomnianych powyżej osób czy organizacji.
Jest mi natomiast smutno, że takie sprawy ranią Kościół, ranią Chrystusa. Tak samo zresztą, jak każdy mój prywatny (niekoniecznie publiczny czy medialny) grzech.
Wszyscy możemy tylko modlić się o Boże Miłosierdzie i życzyć sobie wzajemnie, byśmy Kościół tworzyli, budowali, wzmacniali i zawsze wracali do Niego, do Boga, zachwycając się postawą Ojca, który przygarnia swoich marnotrawnych synów.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz