Nie planowałem tego. Gdybym wcześniej o tym pomyślał, miałbym ze sobą aparat fotograficzny (poniższe zdjęcia z komórki).
Właściwie co tydzień w drodze do Cieszyna, odkąd zamknięto drogę 938, przejeżdżam przez to miasteczko. Dziś spotkania na budowie nie trwały do późna, więc wracając, zatrzymałem się w Skoczowie. Z "wiślanki" widać, że nad zabudowaniami góruje stalowy krzyż postawiony na Kaplicówce. Choć nigdy wcześniej tam nie byłem, pamiętałem, że jest to ten sam krzyż, który zbudowano na lotnisku Muchowiec podczas wizyty papieża Jana Pawła II Katowicach.
Zaparkowałem samochód i ruszyłem pod górę.
Dochodząc na miejsce, uświadomiłem sobie, że przecież Papież był Katowicach w 1983 roku - dokładnie 30 lat temu. To również musiało być w czerwcu.
Miałem wtedy 13 lat. Byłem więc mniej więcej w wieku Jacka. I co najważniejsze, uczestniczyłem w tym spotkaniu z Janem Pawłem II.
Pamiętam ten krzyż górujący wtedy nad Muchowcem. Choć wyglądał inaczej: nie było widać stalowej konstrukcji, bo cały był ubrany w kwiaty. Wydawał mi się też wtedy dużo większy. Pewnie z dwóch powodów. Po pierwsze ja byłem mniejszy, a po drugie krzyż stał na wybudowanej na płaskim lotnisku ogromnej górze.
Wtedy to spotkanie z Ojcem Świętym było niesamowitym przeżyciem. Jeszcze właściwie trwał stan wojenny. Władze utrudniały, jak tylko mogły, a mimo to na lotnisku zgromadziło się, jak się mówiło, ponad milion osób. W mojej świadomości to zostało - to był największy tłum ludzi, jaki kiedykolwiek widziałem na oczy. Wszyscy byli życzliwi, radośni, śpiewali, modlili się. A później, gdy przybył Gość, wsłuchiwali się w ciszy w jego słowa. To gdzieś we mnie zostało do dziś.
Dzisiaj na dwa dni przed 30 rocznicą tamtego dnia (sprawdziłem), miałem okazję sobie o tym przypomnieć pod papieskim krzyżem. Pięknie mi się to zdarzyło!
Dziękuję Ci Panie Boże!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz