Mieszkamy w Dolinie Mojżesza, w okolicach Petry. Rano pogoda nie była zachęcająca, ale gdy ruszyliśmy z hotelu, udało nam się jeszcze zrobić zdjęcie okolicy, choć szczyt Góry Aarona już był w chmurach. Potem było już coraz gorzej: deszcz, śnieg i mgła. Mimo to, jechaliśmy dzielnie na południe tak długo, aż pojawiło się słońce.
Dojechaliśmy do słynnej pustyni Wadi Rum. Tak nas przywitała w miejscu, gdzie kupuje się bilety:
Wadi Rum - początek |
Za chwilę przesiądziemy się na jeepy. Choć było zimno, lepszy efekt jest na górze niż w szoferce. No to jedziemy:
Jedziemy |
To nic, że wieje. To nic, że piach zaczyna wpychać się w usta, oczy i we wszystko. Dla takich widoków warto!
Wieje piachem |
Jest zimno |
Ale jest zjawiskowo |
Wyjeżdżamy ostro na wydmę i wysiadamy, by wdrapać się po piachu na górę.
W górę |
Co tu dużo mówić. Zobaczcie sami:
Wadi Rum - chyba jeden z piękniejszych pejzaży |
Dobrze, że nasze jeepy na nas czekają.
Zaraz jedziemy dalej |
Jednak prawdziwe atrakcje dopiero się zaczynają. Jeepy są świetne, ale na pustyni najlepsze są wielbłądy.
Tworzymy niezłą karawanę |
Kolejny odcinek pustyni przemierzamy na dromaderach. Po półgodzinnej jeździe, zaskoczyła nas burza piaskowa. W pewnym momencie zupełnie nic nie było przed nami widać.
Burza piaskowa |
Dobrze, że szybko ustała i szczęśliwi dojechaliśmy na miejsce.
Już widzimy cel naszej podróży |
Dawno nic nie sprawiło mi takiej frajdy, jak dzisiejsza podróż na wielbłądzie. Zresztą nie tylko mnie, bo wszystkim.
Dalsza część podróży:
Znów jeepami |
Jednak piasek bywa zwodniczy. Jest piękny, ale potrafi narobić szkód. Szczególnie pewnie ten najdrobniejszy. Mój aparat wyrzucił z siebie komunikat, którego wcześniej nigdy nie widziałem i odmówił dalszej współpracy.
Ups! |
A widoki ciągle oszałamiające. Została komórka.
Pojawiła się droga - wracamy do cywilizacji |
Przeżyliśmy dziś wspaniałą przygodę w spektakularnych okolicznościach przyrody. Mam nadzieję, że zdjęcia choć trochę oddają rzeczywistość, bo nie potrafię tego opowiedzieć.
Jednak to nie był koniec na dziś. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w tzw. Małej Petrze. Z uwagi na fatalną pogodę nie mogliśmy dostać się do środka. Nie zrażeni przeciwnościami, w okolicy, w plenerze uczestniczyliśmy we Mszy Świętej.
Msza na skale |
Jak Apostołowie z dzisiejszej Ewangelii, wszyscy jesteśmy powołani. Powołani do wiary. Ceńmy sobie to!
Pamiętamy w modlitwach, bo to bądź co bądź, pielgrzymka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz