Korzystając z wolnego dnia, dokończyłem czytaną ostatnio książkę:
Szczepan Twardoch - Drach |
Prawie każdy rozdział zaczyna się tak:
1921, 1920, 1922, 1925,
1945, 1939, 1941, 1943,
1980, 1979, 1987, 1989,
1993, 1997, 2014
I potem w tekście przeplatają się wątki, miejsca, daty, osoby, rodziny, pokolenia:
W tym samym czasie, tylko dziewięćdziesiąt trzy lata wcześniej, oraz w podobnym miejscu, tylko trzysta pięćdziesiąt kilometrów na południe ...
Nie trzeba się dziwić. Nasze śląskie losy były tak pogmatwane, że nie da się ich opowiedzieć w prosty sposób.
Są jednak prawdy ponadczasowe. Jedna z nich brzmi tak:
- Karabōnery idōm - zauważa filozoficznie starzik wyglądający przez okno jednego z nieborowickich domów.
- Nasze? - pyta głupio starka, która jest żoną starzika od pięćdziesięciu dwóch lat, czyli od dawna, i zawsze zadawała głupie pytania.
- Żōdne karabōniery niy sōm nasze - odpowiada starzik i ma rację, żadni strzelcy nie są starzików i starek.
Dobrze, że Szczepan Twardoch nie napisał pięknej historii o Śląsku. Pewnie jak jeden z jego bohaterów:
nie uważa, aby ta historia była prawdziwa, gdyż jest zbyt piękna, a nauczony jest przez życie i wychowanie, że piękne historie nigdy nie bywają prawdziwe.
To, co napisał Twardoch nie jest piękne. Jest prawdziwe.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz