Urodziłem się i wychowałem w bardzo religijnej rodzinie. Od dziecka byłem blisko Boga. Chrzest, pierwsza wczesna komunia święta jeszcze w przedszkolu. Od małego byłem ministrantem i to raczej pilnym: często w kościele, blisko ołtarza. Potem, gdy byłem coraz starszy, coraz też dojrzalej pojmowałem swoje miejsce w Kościele i przy Bogu. Uczestniczyłem w Ruchu Światło-Życie, byłem tam animatorem. W dorosłym życiu, choć bardzo czynnie jestem zaangażowany w swoje sprawy zawodowe, też zawsze byłem blisko parafii, kiedyś między innymi jako członek Rady Parafialnej, a od 6 lat - co jest dla mnie przygodą życia, życia wiary - jestem nadzwyczajnym szafarzem Komunii Św. Nie mogę tu też nie wspomnieć Grupy Poniedziałek i trwania wraz z tą wspólnotą przed Najświętszym Sakramentem na modlitwie.
Oczywiście przez całe swoje życie grzeszyłem. Mam różne wady, niedociągnięcia, słabości. Jednak nigdy nie powiedziałem Bogu:
„Ojcze, daj mi część własności, która na mnie przypada”.
Wydaje mi się, że nigdy nie odjechałem w dalekie strony i tam nie roztrwoniłem tego, co otrzymałem od Ojca, żyjąc rozrzutnie.
To jednak nie wystarcza, że jest się tym "porządnym". Obym przez kolejne lata życia oduczał się myślenia o Bogu i o innych z pozycji:
„Oto tyle lat ci służę i nie przekroczyłem nigdy twojego nakazu;
ale mnie nigdy nie dałeś koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi.
Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami,
kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”.
Pod czerwoną latarnią |
Pracując dalej na polu Ojca, ostatnimi czasy odkrywam coraz bardziej i próbuję wsłuchiwać się w słowa:
„Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, do ciebie należy".
A miłosierny Ojciec ciągle ma cierpliwość również do mnie i przez lata, gdy gniewam się na brata za nierządnice (a może mu ich zazdroszczę?) i nie chcę wejść do domu i cieszyć się jego powrotem, to On wychodzi do mnie i mi powyższe tłumaczy.
Bóg wychodzi do mnie i mi tłumaczy. Niesamowite!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz