Byłem wczoraj wieczorem w Muzeum Śląskim w Katowicach na filmie i dyskusji dotyczącej stosunkowo mało znanych faktów z historii naszego regionu:
Tragedia Górnośląska 1945
Audytorium Muzeum Śląskiego |
O co chodzi?
Traktując sprawę w skrócie: W roku 1945, gdy Armia Czerwona wkroczyła na teren Górnego Śląska, w znacznym stopniu czuła się, jak na ziemiach znienawidzonych Niemiec (bo też przed wojną Bytom, Zabrze, Gliwice i wszystko dalej na zachód faktycznie do Rzeszy należały). Z drugiej strony na Konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku Stalin, Churchill i Roosvelt zgodzili się, by w ramach "repatriacji wojennych" Sowieci mogli grabić i rabować, a przede wszystkim pozyskiwać tanią, a właściwie niewolniczą siłę roboczą. Tak faktycznie się działo. Ze Śląska w głąb Związku Sowieckiego wywożono całe zakłady przemysłowe, ich wyposażenie, urządzenia, maszyny. Nie to było jednak najgorsze. W lutym 1945 roku zarządzono na Śląsku zbiórkę wszystkich mężczyzna w wieku od 18 do 50 lat pod pretekstem dwutygodniowych robót publicznych. Kto się zgłosił dobrowolnie lub został przyprowadzony przez NKWD siłą, szybko się przekonał, że nie chodzi o kilka dni na miejscu. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zostało wywiezionych do łagrów na Sybir, do Kazachstanu, na Ural i do innych części Kraju Rad. Większość z nich już nigdy nie wróciła. Poza ciężką pracą, trudnymi warunkami klimatycznymi, brakiem podstawowych wymogów higienicznych i chorobami, najgorszy był głód. Nasi dziadkowie tam wtedy na nieludzkiej ziemi masowo umierali z głodu.
O tym był film. A po nim miała miejsce dyskusja twórców filmu, historyków, osób zajmujących się tym trudnym zagadnieniem.
Dyskusja |
Najbardziej przejmujące jednak były wspomnienia obecnych na spotkaniu osób, które tamte wydarzenia jeszcze pamiętają. W szczególności w skupieniu wysłuchaliśmy pełnych wzruszenia słów 89 letniego Pana Antoniego, któremu wtedy w wieku 18 lat udało się przetrwać sowiecki łagier i po tych tragicznych wydarzeniach wrócić do domu.
Pan Antoni - jeden z nielicznych, którzy powrócili |
Przez wiele lat po wojnie o tych wydarzeniach nie wolno było mówić. Dopiero po roku 1989 historycy z przerażeniem zaczynali odkrywać Tragedię Górnośląską, która uderzyła, jak się dziś szacuje, nawet w 50 tys. mężczyzn, ale też w ich rodziny, które w trudnych powojennych latach zostały osierocone i pozostawione bez żywiciela rodziny.
Zupełnie niedawno dowiedziałem się, że również ojciec mojego śp. Chrzestnego przeżył ten koszmar. Był jednym z tych nielicznych szczęśliwców, którym udało się wrócić. Nigdy o tym nie opowiadał.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz