wtorek, 27 grudnia 2016

Moje nieudane Święta

W piątek jeszcze wszystko było ok.

W nocy przed wigilią coś mnie zaczęło łamać w kościach, gardło bolało, zatoki zajęte - no ładnie.

W sobotę podczas przygotowań do świąt zepsuł się router i domowe wifi przestało działać.

Po południu w wigilię zadzwoniła do nas samotna osoba, którą zaprosiliśmy na wieczerzę, że jednak nie przyjdzie. To chyba najbardziej zabolało.


Fragment naszego wigilijnego stołu

Tak więc zamiast, jak każe tradycja, dołożyć jeden talerz, my jedno miejsce przy wigilijnym stole zlikwidowaliśmy.

Na Pasterkę już nie poszedłem, by być w jako takim stanie podczas Świąt. Na prochach, ale było ok.



A Pan Jezus się urodził. Przeszedł na świat niezależnie od tego, jak nam się udało do Świąt przygotować i jak nam się Święta udały.


Gdyby czekał, aż ludzkość będzie gotowa, godna, nawrócona, pojednana i żyjąca w pokoju, obawiam się, że do dziś żylibyśmy w Starym Testamencie. Dobrze, że Bóg daje nam Siebie bezinteresownie i wyprzedzająco: 
Gloria in excelsis Deo!



Pozdrawiam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2735) wiara (1128) podróże (961) polityka (712) Pismo Św. (702) po ślonsku (448) rodzina (416) Śląsk (414) historia (399) Kościół (367) zabytki (356) humor (301) Halemba (291) człowiek (256) książka (218) święci (216) praca (210) muzyka (206) gospodarka (177) sprawy społeczne (177) Ruda Śląska (153) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (105) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (89) sport (82) dziennikarstwo (76) film (67) wojna (61) Papież Franciszek (58) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (44) varia (38) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)