Kilkanaście lat temu, podczas targów wodociągowych w Bydgoszczy, wieczorem trafiłem do klubu Eljazz. To był jeden ze wspanialszych muzycznych wieczorów w moim życiu. Siedzieliśmy przy stoliku. Piliśmy piwo. Wokół unosiły się kłęby dymu - zwykle tego nie lubię, ale tam wtedy zrobiło to niesamowitą atmosferę. Zaraz przed nami, dosłownie na wyciągnięcie ręki, zasiedli muzycy i zaczęli grać jazz. Ale jak grali! To był po prostu odlot. Gdy szef zespołu Józef Eliasz walnął solówkę na perkusji, która trwała dobrych kilkanaście chyba minut, latałem prawie pod sufitem.
Dziś tenże zespół Eljazz występował w naszej katowickiej Filharmonii Śląskiej.
Eljazz Big Band ze Śląską Orkiestrą Kameralną |
Oczywiście filharmonia to nie klub jazzowy, ale i tak koncert był świetny. Cieszę się, że mogłem po wielu latach zobaczyć i posłuchać tych samych muzyków. Choć nie mam specjalnej pamięci do twarzy, Pana Eliasza pamiętałem.
Dziś grali wyłącznie utwory Krzysztofa Komedy. Połączenie głównie dętego big bandu ze smyczkowymi kameralistami dało wspaniały efekt.
Dariusz Zboch i Józef Eliasz |
Poza świetną całością, miałem też swój ulubiony fragment, bo Józef Eliasz dziś też pozwolił sobie na ognistą solówkę na perkusji. Przypomniały mi się te wrażenia sprzed lat z Bydgoszczy.
Józef Eliasz jest mistrzem |
To był wspaniały koncert! Wielkie dzięki!
Pozdrawiam
P.S. Obok mnie siedziała dostojna dama, która jak wynikało z rozmowy chyba z synem, dziś w wieku 84 lat (!) była pierwszy raz w życiu na koncercie jazzowym. Było widać, że bardzo jej się podobało. Super!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz