Dziś kończy się w Kościele Katolickim Rok Miłosierdzia.
Szczerze mówiąc mój osobisty specyficzny "rok miłosierdzia" trwał 3 lata. Rozpoczął się od przeczytania niepozornej książki Biskupa Rysia "Skandal Miłosierdzia".
Zawsze, od dziecka byłem, jak mi się wydawało, blisko Boga. Starałem się (z lepszym lub gorszym skutkiem) być dobrym, by Boga kochać, by być bliżej Niego, by wreszcie zasłużyć na zbawienie.
I wtedy przeczytałem coś, co do dziś mi towarzyszy:
Jesteśmy Jego nieprzyjaciółmi. Jesteśmy wrogami, nad których ranami On sie pochyla. Bezwarunkowo. I ratuje nas od śmierci. (...) Miłosierdzie jest bowiem miłością bez wzajemności, która realizuje się (...) nie między przyjaciółmi, ale pomiędzy śmiertelnymi wrogami. Chrystus nas kocha jako swoich wrogów.
Te słowa wypowiedziane przez Biskupa mną wstrząsnęły. Tak, to prawda: nie jestem dobry, nie kocham Boga, nie jestem blisko Niego, nigdy nie zasłużę na zbawienie.
Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa
Jezus Nazarejczyk Król Żydowski |
Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze mną w raju
To On jest dobry i miłosierny, On mnie kocha, On jest blisko mnie, On obdarza zbawieniem.
On za darmo (nie za moje zasługi) ze swojego śmiertelnego wroga, robi dziś ze mnie Obywatela Królestwa. Jest moim Królem.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz