środa, 24 kwietnia 2024

Zupą w Operę

Dokładnie 2 tygodnie temu byłem pierwszy i pewnie jedyny raz w życiu na operze w słynnej mediolańskiej La Scali. Wystawiali Wilhelma Tella Gioaochimo Rossiniego.


O moich zachwytach miejscem, już pisałem.

Muzyka również była przepiękna. Orkiestra potrafiła wydobyć wspaniałe dźwięki z harfy, trąbek, trzech perkusji, każdego jednego smyczka i wszelkich innych instrumentów. Artyści śpiewali zachwycająco. Utkwiły mi w pamięci przepiękne trio oraz wspaniałe chóry.



Jednak muszę również się pożalić. Raz w życiu będąc w Mekkce światowej opery, chciałbym jeszcze widzieć olśniewające, zmieniające się scenografie oraz przepiękne kolorowe stroje w bajkowej bądź co bądź opowieści.

Niestety współczesna sztuka robi wszystko, by tego typu wrażeń widzowi oszczędzić.

Cała scenografia właściwie sprowadzała się do rusztowań budowlanych, co jakiś czas obracanych w inną stronę.

Chór, balet oraz główni bohaterowie zostali ubrani w szare, marne mundurki. Wyglądali, jak prządki w hali fabrycznej XIX-wiecznej Łodzi lub Żyrardowa.

Dobrze, że przynajmniej Wilhelm Tell strzelał z kuszy. Dobrze, bo jego towarzysze biegali z karabinami maszynowymi. To była spora nieścisłość. Uważam, że w jabłko na głowie swojego syna powinien strzelać z granatnika przeciwpancernego.

No i współczesna sztuka nie byłaby sztuką, gdy nie doszło do jakiejś profanacji. W tym przypadku austriaccy żołnierze na chwilę stali się Rzymianami, by ukrzyżować jednego z buntowników, który zresztą wyglądał, jak ruski pop. Po co?



Jasne, to wszystko nie zdołało mi odebrać zauroczenia wieczorem w La Scali. Reżyser, scenograf i producent nie jest w stanie obrzydzić mi piękna sztuki. Podobnie zresztą jak chuligani, oblewający zupą pomidorową z makaronem szybę przed arcydziełem malarstwa, nie zniechęcą mnie do odwiedzania galerii. I to niezależnie od pobudek jednych i drugich.



Pozdrawiam




wtorek, 23 kwietnia 2024

Unikatowy Dzień Książki

W Dniu Książki chciałem się jeszcze podzielić obrazkiem, który mnie wzruszył 2 tygodnie temu w Bibliotece Ambrozjańskiej w Mediolanie.



W czasach, gdy już prawie wszystko jest zdigitalizowane, spojrzenie na Profesora przepisującego treści z oryginalnego rękopisu jest unikatowe.


Piękna rzecz





Katalonia, książki, kwiatki i prezenty

Dokładnie 6 lat temu byliśmy w Barcelonie.

Zauważyliśmy, że wszędzie było pełno książek.

Książki w Barcelonie 

Nie kupiliśmy, bo słabo czytamy po hiszpańsku, a jeszcze gorzej po katalońsku.

Okazało się, że z okazji św. Jerzego, jest tu taki zwyczaj, że Panie, tak Panie ofiarowują w tym dniu Panom czerwoną różę, a Panowie Paniom książkę.

Św. Jerzy z wirydarza barcelońskiej katedry

Róża jest symbolem krwi, którą św. Jerzy utoczył ze smoka. Natomiast książka jest dziś wspominana z uwagi na rocznicę śmierci Cervantesa - tego od Don Kichota, co walczył z wiatrakami.

Również 23 kwietnia, ale 8 lat temu trafiłem przypadkiem do Gniezna. I okazało się, że w tym samym dniu w Polsce obchodzimy uroczystość św. Wojciecha. 

Relikwiarz św. Wojciecha z katedry w Gnieźnie 


Może w Polsce z tej okazji też można by wprowadzić zwyczaj wzajemnego obdarowywania się.

Tylko czym? Ma ktoś jakiś pomysł?







poniedziałek, 22 kwietnia 2024

niedziela, 21 kwietnia 2024

Dobry Pasterz - Baranek Boży

Wersja namalowana przez Bernandino Luiniego znaleziona w Pinacoteca Ambrosiana w Mediolanie:

Dzieciątko Jezus z owieczką


Jedyny Pasterz, który utożsamia się z owcami, a nawet staje się Bożym Barankiem.



Dobrej niedzieli





sobota, 20 kwietnia 2024

Sen o Jerozolimie

Pierwszą z otrzymanych wczoraj książek już przeczytałem. Dobra, tę mniejszą.

Éric-Emmanuel Schmitt. Sen o Jerozolimie

Okazuje się, że Autor był w Jerozolimie pierwszy raz dopiero teraz w roku 2022. Szczerze opisuje swoje przeżycia. Jeśli ktoś ciekawy - proszę przeczytać. Naprawdę warto.

Mnie szczególnie poruszył taki fragment:

O Eucharystii

Nie mogę nie zachwycać się w tym kontekście własnym wspomnieniem przeżywania Eucharystii w Bożym Grobie. Zmartwychwstały żywy, obecny w grobie, gdzie pokonał śmierć.

Eucharystia w Bożym Grobie w Jerozolimie 

Życiem dzieli się z nami



Pozdrawiam




piątek, 19 kwietnia 2024

Jerusalem, Jerusalem

Nie można pojechać, to jakoś trzeba sobie radzić.

Dziś przyszły:



Pokoju życzę

Shalom Israel 

שלום ישראל


czwartek, 18 kwietnia 2024

Leonardo na opak

Gdy swego czasu czytałem biografię Leonardo da Vinci, pamiętam, że autor wspominał, iż genialny Człowiek Renesansu pisał w charakterystyczny sposób.


Widzicie to?

Nie? A teraz?


Ciekawe, czy to było z premedytacją czy miał taki dziwny rodzaj dysleksji.

Świetnie było to zobaczyć.




poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Katedra w Mediolanie z... Paryża

W zeszłym roku będąc w Luwrze w Paryżu, wśród tysięcy obrazów zwróciłem uwagę na ten przedstawiający Katedrę w Mediolanie.

Hyppolyte Sebron - Katedra w Mediolanie

Teraz zwiedzając to miejsce próbowałem znaleźć punkt, w którym wówczas siedział malarz. Najbliższe ujęcie jest chyba następujące:

Andrzej Cichoń - Katedra w Mediolanie


A swoją drogą gdzieś wyczytałem, że właśnie dziś w 5. rocznicę tragicznego pożaru, zatknięto wiechę na remontowanej Katedrze Notre-Dame. 

Odbudowa Notre-Dame - maj 2023

Ma być otwarta 8 grudnia. Oby!







niedziela, 14 kwietnia 2024

Zgubiłem dowód w samolocie

Podróże poza przyjemnościami, bogatymi wrażeniami oraz możliwością poznawania nowych miejsc, wiążą się również z ryzykiem. Tym bardziej, gdy podróżuje się samemu bez pośrednictwa biur podróży, bez kogoś kto może pomóc, gdyby coś nie zagrało.

I to jest to, co też bardzo lubię. Ten dreszczyk emocji.

Czasem jednak może się człowiek poważnie wystraszyć.

Tym razem było tak:

Ponieważ miałem kupiony bilet do La Scali, na podróż, w tym do samolotu, ubrałem marynarkę. Nie jest to zbyt wygodne, ale co było robić. 

W samolocie

Cały portfel nie bardzo było gdzie włożyć, więc do wewnętrznej kieszeni schowałem tylko dowód potrzebny do przekraczania granicy. (Co za piękne czasy, gdy nawet paszportu nie trzeba zabierać). Do tej samej kieszeni włożyłem też komórkę. Ale siedząc przy oknie, co chwila ją wyciągałem, by zrobić kolejne zdjęcie. Po ponad godzinie lotu sięgam do kieszeni i orientuję się, że... nie mam dowodu osobistego.

Sprawdzam jeszcze raz również w innych kieszeniach marynarki i spodni - nie ma. Na pewno miałem dokument wchodząc do samolotu, bo przecież go sprawdzali.

Na karku czuję już kropelki potu. W mózgu zaczyna się gotować. Wysiądę w Mediolanie i co? Czy tam jest polski konsulat? Czy będzie trzeba pojechać do Rzymu do ambasady? Może wrócę jakoś pociągiem, czy tam sprawdzają dowody? Może ktoś z rodziny przyjedzie awaryjnie do Mediolanu i przywiezie mi paszport? Robi mi się gorąco.

Sprawdzam jeszcze na siedzeniu, bo pewnie musiał mi ten dowód wypaść przy wyciąganiu telefonu. Nie ma. Pod siedzeniem, też nie ma - przynajmniej w zasięgu wzroku i namacania butem. Więcej się nie da sprawdzić, póki obok siedzą współpasażerowie. Trzeba się uzbroić w cierpliwość.

Resztę drogi spędziłem wspominając św. Antoniego - patrona od znajdowania rzeczy zagubionych. Ale stałem się pobożny! 😉 Tego samego, gdzie w zeszłym roku modliłem się w bazylice w Lizbonie, w miejscu jego urodzenia. A i w Padwie, przed jego grobem kilka lat temu, też miałem okazję przyklęknąć.

Po wylądowaniu, gdy tylko pasażerowie obok wstali, zanurkowałem pod fotele i... JEST. Alleluja! Uff! Życie jest piękne!


Dwa dni później jadąc zobaczyć stadion San Siro, gdy przesiadałem się z tramwaju do metra, patrzę: kościół św. Antoniego. Nie mogłem nie wstąpić, by podziękować. Podziękowałem za dwie rzeczy. Po pierwsze, że się zorientowałem, że dowód się zgubił. Przecież mogłem nieświadomy wysiąść z samolotu i problem pojawiłby się dopiero przy meldowaniu się w hotelu. No i oczywiście, że się znalazł.


A i do skarbonki kilka euro wrzuciłem.


Św. Antoni - módl się za nami 







sobota, 13 kwietnia 2024

Mediolan i nie tylko - spełnienie najśmielszych marzeń

Wróciłem do domu. Ostatni tydzień był niesamowity. 

Mogłem w końcu zobaczyć Mediolańską Katedrę.

Katedra w Mediolanie

Zwiedziłem Stadion San Siro, choć może nie specjalnie interesuję się piłką nożną, to obiekt warty zauważenia.

Stadon Giuseppe Meazza w San Siro - AC Milan / Real

Mogłem zobaczyć oryginał Ostatniej Wieczerzy Leonarda da Vinci.

Ostatnia Wieczerza - fresk Leonarda da Vinci 

Bazylika św. Ambrożego, a właściwie jej Patron to osoba, której w Kościele przecenić nie sposób. Między innymi on i jego uczniowie rozwinęli teologię i filozofię chrześcijańską ustalając podstawy naszej wiary.

Bazylika św. Ambrożego  - patrona Mediolanu i nie tylko


Opera w mediolańskiej La Scali to rzeczywistość, o której wcześniej nawet nie marzyłem, bo wydawała się poza moim zasięgiem. Po czym stwierdziłem, że to jedyna okazja w życiu i... kupiłem bilety.

Wilhelm Tell Rossiniego w Teatro della Scalla


Biblioteka Ambrozjańska to kolejne miejsce, które pozostanie w pamięci. Wspaniała galeria dzieł sztuki z Caravaggiem, Botticellim, Raphaelem i nie tylko jest wstępem do zapisków i rysunków Leonarda da Vinci zebranych w Codex Atlanticus. Dla mnie - inżyniera to niezwykłe świadectwo geniuszu ludzkiej myśli.


Rysunek Leonarda w 3D (bez autocada)

Królowa Bona nigdy tu nie zamieszkała, ale jej Zamek Sforzów przynależał. Inaczej jednak historia się potoczyła i ostatecznie część dziedzictwa swojej potężnej rodziny przywiozła na Wawel.

Zamek Sforzów

Sama Mediolańska Katedra, ale również sąsiadująca z nią Galeria Wiktora Emanuela II przepięknie prezentują się nocą.

Galeria Vittorio Emanuele II

No i wisienką na torcie było spędzenie ostatniego dnia w Bergamo. Cudowne miejsce.

Bergamo - Città Alta


Jeszcze chyba do mnie do końca nie dociera, co udało mi się w tym tygodniu zrealizować. To było spełnienie marzeń, najśmielszych marzeń.


Bogu niech będą dzięki!







piątek, 12 kwietnia 2024

W La Scali

Dzieje się tak intensywnie, że trudno wybrać, co opisać.

W środę wieczorem, po Ostatniej Wieczerzy, mieliśmy zakupione bilety - a co, jak szaleć, to szaleć - do Teatro alla Scala. Pomyślałem, że będzie to jedyna okazja w życiu, by pójść na operę do słynnej La Scali. Właśnie wystawiają Wilhelma Tell'a Rossiniego.

W La Scali

Weszliśmy do budynku i szukamy szatni. Nie ma. Kierują nas na 2 piętro, gdzie są nasze miejsca. Okazuje się, że każda loża ma tu swoją szatnię po drugiej stronie korytarzyka. Zdejmuję kurtkę i zakładam muchę, którą trzymam w kieszeni 😎

Nasza loża wygląda tak:

Nasza loża

Z przodu siedziała Włoszka z Włochem, a my na tych zydelkach z tyłu. Całe szczęście piąte miejsce nie było wykupione. Ponad 5 godzin na zydelkach 🤣 - daliśmy radę.

No właśnie. Przedstawienie rozpoczęło się o 18.30, a skończyło 5 minut przed północą. Cztery akty i trzy antrakty. A w tych przerwach gdzie ja tam wszędzie nie wlazłem.

Tu wbiłem się do innej loży bardziej na środku

Foyer, ale się okazało, że przekąski nie są w cenie biletu 😉

Na głównej widowni

Loża królewska - tu mnie nie wpuścili

Widok z 6 piętra

Nad orkiestronem

Od strony sceny

Jakieś zakamarki

Dobra, muszę kończyć, bo dojeżdżamy do Bergamo.







czwartek, 11 kwietnia 2024

Ostatnia Wieczerza Leonarda

Wczorajszy dzień, bardzo intensywny od rana do późnej nocy, był w całości niesamowity, niewiarygodny i wspaniały.

Póki co wspomnę tylko o jednym i to najkrótszym, bo w sumie 15 minutowym jego fragmencie.


Od kilkunastu tygodni chciałem dostać bilet na Ostatnią Wieczerzę Leonarda da Vinci. Nie jest to takie proste. Na oficjalnej stronie https://cenacolovinciano.vivaticket.it wejściówki się pojawiają, ale trzeba pilnować. W środy o godz. 12.00 wrzucana jest partia na kolejny tydzień - to już wiedziałem. Akurat w poprzednią środę byłem na delegacji. Około 12.00 zakończyłem spotkanie, a kolejne miałem o 12.30. Niestety, coś mi tam nie zadziałało i nie zdążyłem kupić. Po sprawach zawodowych, gdy zameldowałem się w hotelu, spróbowałem jeszcze raz. Dzięki Bogu pojedyncze bilety jeszcze były. Po kolejnych drobnych problemach jakoś to opanowałem, przelew z karty poszedł i dostałem e-mail potwierdzający, ale... bez biletów w załączniku.

Z tego powodu byłem nieco nerwowy. Co prawda w e-mailu była instrukcja, że trzeba być pół godziny wcześniej i udać się do biura biletów, ale jednocześnie w tym e-mailu było mnóstwo informacji z powtarzającym się refrenem, że jak się nie spełni warunku to grozi to nie wpuszczeniem do obiektu.

Z różnych względów, bez zapasu czasowego raptem 35 min. przed 16.00 zameldowaliśmy się we wskazanym miejscu. Z duszą na ramieniu pokazuję Panu e-mail w komórce, a on na niego spojrzał i... wydrukował bilet imienny na mojego kumpla, z którym tu jesteśmy. Wykrzsztuszam więc z siebie, że zamówiłem 2 bilety, DWA! A Pan mi spokojnie mówi, że ta druga karteczka bez nazwiska to mój bilet. Uff!

Mam bilet!


Za pół godziny faktycznie wchodzimy, by zobaczyć to arcydzieło Renesansu. I tu pierwsze zdziwienie: wchodzimy w grupie ok. 20 osób do wielkiej, pustej sali, gdzie jedynie na przeciwległych ścianach znajdują się dwa freski, w tym jeden ten najsławniejszy.

Sala z Ostatnią Wieczerzą

Do sali wchodzi się i wychodzi z niej po 15 min. przez śluzę, by nie zaburzać atmosfery pomieszczenia. Ale te 15 min. spokojnie wystarcza, by Ostatniej Wieczerzy się przyjrzeć, porobić zdjęcia (bez fleszy) i po prostu się nią zachwycić.

Podziwiamy

To było najważniejsze 15 min. z pełnej wielu nieprzeciętnych atrakcji niezapomnianej środy 10 kwietnia 2024. Marzenia się spełniają - trzeba im tylko trochę pomóc.



Pozdrowienia z Mediolanu






wtorek, 9 kwietnia 2024

Duomo di Milano

Właściwie po to tu przyjechałem, by zobaczyć Katedrę w Mediolanie.


Dziś cały dzień był poświęcony jej zwiedzaniu, oglądaniu, podziwianiu i zachwyceniu się.

Już przed samą jej elewacją możnaby spędzić długie godziny rozpoznając detal po detalu, scenę po scenie, figurę po figurze, dziesiątki, setki, a chyba tysiące elementów.

Fragment elewacji

Po wejściu do środka, kolejny zachwyt: pięć naw przedzielonych lasem kolumn robi wrażenie. 

Nawa główna 

Gdy człowiek uświadomi sobie historię tego miejsca, po prostu uginają się pod nim nogi. Czy jest inna katedra w świecie, gdzie wypisani są wszyscy biskupi od pierwszego, którego ustanowił jeden z Apostołów? 

Na fundamencie Apostołów. Tu od Barnaby

Dobrze, że zeszliśmy do części archeologicznej pod katedrą. Być może tu w IV wieku Biskup Mediolanu - św. Ambroży po nawróceniu ochrzcił św. Augustyna.

Starożytne Baptysterium

Czy można takie wydarzenie przebić? Głównym patronem katedry jest jednak św. Karol Boromeusz, architekt Soboru Trydynckiego. Pod prezbiterium znajduje się jego krypta.

Krypta z kryształową trumną św. Karola Boromeusza

Jeśli można jakoś stopniować wartość relikwi, a pewnie można, to najważniejszą jest tu gwóźdź z ukrzyżowania Jezusa. Znajduje się on nad ołtarzem tam, gdzie święci się czerwona lampka.

Mały czerwony punkcik na kopule - czy tam znajduje się gwóźdź z ukrzyżowania?

Po kilku godzinach we wnętrzu, gdzie pewnie nawet po tygodniu nie dałoby się zwrócić uwagi na wszystko, co się tam znajduje, w końcu zdecydowaliśmy się wyjść, by... wjechać windą na dach katedry.

Tego, co tam zobaczyliśmy też nie da się opisać 🙂

...ani przedstawić zdjęciami

Potem jeszcze zahaczyliśmy o katedralne muzeum, by na koniec dnia wejść ponownie do świątyni w celu, dla której ją bądź co bądź zbudowano - na modlitwę.

Wieczorna Eucharystia

Nie umiem tego dnia podsumować. Brak słów 


Pozdrowienia z Mediolanu 












Etykiety

zdjęcia (2577) wiara (1080) podróże (910) polityka (691) Pismo Św. (676) po ślonsku (440) rodzina (401) Śląsk (389) historia (376) Kościół (345) zabytki (322) humor (294) Halemba (263) człowiek (238) książka (208) praca (203) święci (192) muzyka (188) sprawy społeczne (170) gospodarka (169) Ruda Śląska (139) Grupa Poniedziałek (111) ogród (106) filozofia (105) Jan Paweł II (103) Covid19 (89) muzeum (84) miłosierdzie (83) środowisko (77) dziennikarstwo (73) sport (73) film (66) wojna (56) biurokracja (54) Papież Franciszek (53) Szafarz (43) dom (39) varia (36) teatr (32) św. Jacek (31) makro (7)