wtorek, 18 grudnia 2012

Genesis

Póki nie ma jeszcze żony w domu, puściłem sobie na DVD koncert Genesis. Ela za tym nie przepada, szczególnie gdy słucham solówkę, a właściwie duet najpierw na dwa taborety, a potem na dwie perkusje.



Mnie aż ciarki przechodzą po plecach.

I przypominam sobie koncert ze Stadionu Śląskiego z roku 2007, w którym miałem okazję uczestniczyć. Z nieba lało, jak z cebra. Świetlne i dźwiękowe efekty specjalne zafundowała nam wszystkim burza.

Phil Collins i spółka zagrali wtedy doskonały koncert. Nie szkodzi, że przemokliśmy do suchej nitki - warto było.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

zdjęcia (2735) wiara (1128) podróże (961) polityka (712) Pismo Św. (702) po ślonsku (448) rodzina (416) Śląsk (414) historia (399) Kościół (367) zabytki (356) humor (301) Halemba (291) człowiek (256) książka (218) święci (216) praca (210) muzyka (206) gospodarka (177) sprawy społeczne (177) Ruda Śląska (153) Grupa Poniedziałek (111) ogród (110) Jan Paweł II (106) filozofia (105) muzeum (105) miłosierdzie (91) Covid19 (89) środowisko (89) sport (82) dziennikarstwo (76) film (67) wojna (61) Papież Franciszek (58) biurokracja (57) Szafarz (45) dom (44) varia (38) teatr (34) św. Jacek (33) makro (7)