Strony

wtorek, 18 grudnia 2012

Genesis

Póki nie ma jeszcze żony w domu, puściłem sobie na DVD koncert Genesis. Ela za tym nie przepada, szczególnie gdy słucham solówkę, a właściwie duet najpierw na dwa taborety, a potem na dwie perkusje.



Mnie aż ciarki przechodzą po plecach.

I przypominam sobie koncert ze Stadionu Śląskiego z roku 2007, w którym miałem okazję uczestniczyć. Z nieba lało, jak z cebra. Świetlne i dźwiękowe efekty specjalne zafundowała nam wszystkim burza.

Phil Collins i spółka zagrali wtedy doskonały koncert. Nie szkodzi, że przemokliśmy do suchej nitki - warto było.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz