Są takie tematy, o których pisze się bardzo trudno. Nie wiem, czy wszyscy tak mają, ale ja czasem nie umiem znaleźć potrzebnych słów.
Jednak nieporadnie spróbuję.
Jak wiedzą czytelnicy mojego bloga, jestem nadzwyczajnym szafarzem komunii św. Dlatego też i wczoraj, i znów jutro pójdę z Eucharystią do chorych.
Jest świąteczny lub niedzielny poranek. Podjeżdżam na nasze osiedle. Na szyi mam zawieszoną bursę, w której zamknięty jest Bóg w kawałku chleba. Niesamowite !
O tej porze nasze blokowisko jest właściwie puste. Ludzie, którzy poszli na mszę na 8.00 są już w kościele.Od czasu do czasu można ewentualnie spotkać kogoś na spacerze z pieskiem. Jest cicho, spokojnie, jakby wszyscy jeszcze spali. Idę więc od bloku do bloku, gdzie mam umówione spotkania z osobami starszymi lub chorymi, które same do kościoła pójść nie mogą, a chcą przyjąć Chrystusa w Eucharystii.
I mam takie głębokie przeświadczenie, że faktycznie idziemy we dwójkę: Pan Jezus i ja. Staram się być skupiony. Staram się modlić. Ale to nie jest modlitwa ustna, to jest jakaś szczególna modlitwa obecności.
Dobrze jest nieść ludziom Boga.
Pozdrawiam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
zdjęcia
(2735)
wiara
(1128)
podróże
(961)
polityka
(712)
Pismo Św.
(702)
po ślonsku
(448)
rodzina
(416)
Śląsk
(414)
historia
(399)
Kościół
(367)
zabytki
(356)
humor
(301)
Halemba
(291)
człowiek
(256)
książka
(218)
święci
(216)
praca
(210)
muzyka
(206)
gospodarka
(177)
sprawy społeczne
(177)
Ruda Śląska
(153)
Grupa Poniedziałek
(111)
ogród
(110)
Jan Paweł II
(106)
filozofia
(105)
muzeum
(105)
miłosierdzie
(91)
Covid19
(89)
środowisko
(89)
sport
(82)
dziennikarstwo
(76)
film
(67)
wojna
(61)
Papież Franciszek
(58)
biurokracja
(57)
Szafarz
(45)
dom
(44)
varia
(38)
teatr
(34)
św. Jacek
(33)
makro
(7)
pozdrawiam Cię Bracie w posłudze
OdpowiedzUsuń