Po wcześniejszych perypetiach około 12.30 trafiłem wczoraj na SOR jednego ze śląskich szpitali.
Najpierw wywiad z ratownikiem, który przydzielił mi zielony pasek (na dużych tablicach można było przeczytać, że do 2h mogę czekać). Potem lekarz przeprowadził badanie. Pobór krwi. Kroplówka. TK.
Ok. 15.00 zakończono się mną zajmować i kazano czekać na plastikowym krzesełku na korytarzu.
I tak czekałem do... 21.30. Dostałem wypis ze szpitala, dalsze zalecenia i mogłem pojechać do domu.
Wcześniej niczego się nie można było dowiedzieć. Na nasze pytania (moje i innych pacjentów) najczęstszym refrenem była odpowiedź: "To ode mnie nie zależy". Tak, tam nic od nikogo nie zależało.
Dwa razy, w tym raz od lekarza, który w końcu wręczył mi wypis, na koniec wypowiedzi usłyszałem:
- I tak to działa
- Tak to nie działa - poprawiałem
A oni tylko wzruszali ramionami.
Nawet zdrowy człowiek nie był w stanie wysiedzieć na tych plastikowych krzesełkach 9h. A ja, ledwo stojący wczoraj na nogach, umęczyłem się tam okrutnie.
Nie, nie chcę narzekać. Wiem, że inni mają dużo gorzej. Ale trzeba to sobie jasno powiedzieć: służba zdrowia jest w Polsce w katastrofalnym stanie.
Zdrowia życzę
P.S. Dziś już u mnie dużo lepiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz