Kilka dni temu na fb wrzuciłem następującą refleksję:
Chciałbym do tego dopowiedzieć kilka zdań.
Odkrywanie własnych błędów jest oczywiście procesem bolesnym. Nie oznacza to jednak, że zaczynam się obwiniać, żałować lub chciałbym zmienić swoją przeszłość.
Po prostu lata temu nie miałem dzisiejszego doświadczenia, dojrzałości i spojrzenia.
Odkrywanie swoich błędów, choć bolesne, uczy pokory, stawania w prawdzie, wyzbywania się kłamstw na własny temat.
Dzięki temu zaś coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że potrzebuję zbawienia. Potrzebuję Jezusa, który daje mi już tu i teraz to, co jest mi do wartościowego życia absolutnie niezbędne. Na Nim mogę polegać. On ma moc sprawić, by mnie z moich błędów codziennie wyrywać, bym nie musiał się nimi specjalnie przejmować.
To są piękne i pełne nadziei myśli.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz