Samo wypełnianie prawa nie wystarcza. Przestrzeganie przykazań to jeszcze nie wszystko. Na niebo nie jestem w stanie zapracować dobrymi uczynkami.
Trzeba umieć zauważyć w obcych, innych, w "gorolach", jak mówi się u nas na Śląsku, dobrego człowieka.
"Kto jest moim bliźnim?" pyta bohater dzisiejszej Ewangelii. A Chrystus w przypowieści nam mówi, że bliźnim jest ten, którym pogardzam.
Dla prawowitego Żyda był nim Samarytanin.
Dla tego, który uważa, że uchodźcy to plaga, bliźnim jest uchodźca.
Dla wrogów muzułmanów, jest nim muzułmanin.
Dla wyśmiewających ateistów, bliźnim winien być ateista.
Dla gardzących polskimi biskupami, właśnie biskup jest bliźnim.
Dla zwolenników partii, każdy z przeciwnej opcji staje się tym, któremu trzeba pomóc.
Moim bliźnim jest denerwujący kolega z pracy, nielubiany sąsiad, ktoś z rodziny, kogo nie znoszę.
Są jednak we mnie takie poranienia, takie słabości, rzeczy z którymi sobie nie radzę. Jak bardzo bym nie udawał pobożnego, jak kapłan, z Chrystusowej przypowieści. Mogę być Nadzwyczajnym Szafarzem Komunii Św., a to coś o wiele więcej, niż starotestamentowy Lewita. Jednak w gruncie rzeczy patrząc na moją nędzną wiarę, to właśnie ja leżę w przydrożnym rowie cały poobijany i ledwo zipię.
Jak mi ktoś nie pomoże, wszystkie moje wysiłki, w kierunku "co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne" pójdą na marne.
Jezu, bądź dla mnie miłosiernym Samarytaninem!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz