Siedziałem sobie tydzień temu w sali NOSPR-u i delektowałem się piękną muzyką z Wysp Zielonego Przylądka. Swoją radość, zachwyt i podziw dla Artystów dzieliłem z około 4000 innych widzów.
Wyspy Zielonego Przylądka w NOSPR |
Pomyślałem: "Dzięki Ci Boże za te szczęśliwe chwile. Uwielbiam Cię w tych dźwiękach i ludziach".
A potem, chyba już po koncercie, przyszła jeszcze inna refleksja. Czym różnią się ludzie wierzący, do których się zaliczam, od ludzi niewierzących?
Czy na sali NOSPR-u dałoby się rozróżnić ludzi wierzących od niewierzących? Mógłby ktoś powiedzieć, że wierzący, dzięki Bogu, byli tam bardziej szczęśliwi. Natomiast szczęście niewierzących - a bywają takie narracje w religijnych środowiskach - było powierzchowne i płytkie, bo jak wiadomo, nie ma szczęścia poza Bogiem.
Zostawmy salę koncertową. A jak rozróżnić ludzi wierzących od niewierzących w ogóle w życiu?
Czy wierzący są na przykład zdrowsi? Przecież pewnie codziennie modlą się do Boga o zdrowie, więc - jeśli Bóg jest i ich wysłuchuje - powinni przynajmniej statystycznie być zdrowsi. Nie, nie są zdrowsi. Chorują dokładnie tak samo, jak wszyscy inni.
To może są silniejsi, przynajmniej psychicznie? Wszak opierają się na wszechmogącym i kochającym Bogu. Nie, nie są. Znam ludzi wierzących z depresjami, chorobami psychicznymi i nie tylko.
No, ale ludzie wierzący z pewnością są lepsi, mniej grzeszą, bardziej kochają, są dla innych życzliwsi i generalnie mogą być dla innych wzorem. Serio?
No to mamy dwa wyjścia: albo trzeba uznać, że Pan Bóg jakoś specjalnie swoim wierzącym nie pomaga albo nasza wiara jest mizerna i nie potrafimy jej przekuć w zdrowie, siłę i dobroć.
Myślę jednak, że powyższa alternatywa jest złudna.
Pan Bóg - jak wierzę - jest obecny w naszym życiu, ale nie tylko w życiu wierzących. On kocha każdego - również i to dokładnie tak samo mocno, tych niewierzących. Im też pozwala doświadczać szczęścia (choćby na koncercie w NOSPR-ze), pomaga w chorobach, daje siły oraz jest źródłem wszelkiego dobra, nawet wtedy, gdy człowiek sobie z Jego obecności zupełnie nie zdaje sprawy, a nawet temu zaprzecza.
To po co mi w ogóle w życiu potrzebna jest wiara?
Warto się nad tym zastanowić KLIK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz