Wiem, łatwo jest krytykować
Szczególnie, gdy sam nie mam pomysłu, jak problemowi zaradzić.
Chcę jednak zwrócić uwagę, że w Kościele temat ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, to nie tylko kwestia kazania przeciwko aborcji lub eutanazji.
Dziś, w dobie pandemii, to również zwrócenie uwagi na ochronę życia i zdrowia ludzi w kościele, podczas liturgii, w czasie celebracji i różnych innych spotkań.
Mamy tu oczywiście wiele pozytywnych przykładów. Już na wiosnę Kościół szybko i z dużym zdyscyplinowaniem zareagował na konieczność ograniczenia fizycznych kontaktów międzyludzkich. Pamiętamy, że w Wielkim Tygodniu i w Święta Zmartwychwstania świątynie zostały zamknięte, a biskupi cierpliwie tłumaczyli ludziom, że jest to konieczność wynikająca z przykazania miłości. Udało się przełamać wielowiekową tradycję przyjmowania Komunii Św. do ust, by w wersji "do ręki" obniżyć prawdopodobieństwo zarażenia. Masowo wprowadzono możliwość uczestniczenia w niedzielnych Mszach Świętych za pomocą youtuba lub innych mediów.
Zabezpieczenie ławek po wiosennym limitowanym otwarciu kościoła |
Dziś, gdy pandemia nie odpuszcza, za to my wszyscy bardziej przyzwyczailiśmy się do życia w jej cieniu, jakby ta ochrona życia i zdrowia (ważna również pomiędzy poczęciem a śmiercią) nam trochę przybladła.
Przykłady można mnożyć. Pamiętamy Konferencję Episkopatu z Łodzi, gdzie biskupi zrobili sobie tradycyjne zdjęcie, bez maseczek, w bliskiej odległości. I niby poza tym zapewniano, że reżim sanitarny był przestrzegany, ale pewnie nie jest przypadkiem, że w kolejnych tygodniach media informowały o chorobie kolejnych biskupów. O innych gorszących eventach np. Radia Maryja wolę nawet nie wspominać.
Problem dotyczy niestety też nas wszystkich i naszych parafii, które - trzeba to z przykrością stwierdzić - w zasadzie nie przestrzegają limitu osób, które mogą przebywać w kościele.
Tak, wiem, trudno wyprosić ludzi z kościoła. Trudno dziś zorganizować (choć na wiosnę się udało) system, by ludzi nie było zbyt dużo i zachowywali dystans. Nie, nie mam pomysłu, jak to teraz zrobić, gdy ludzie się do zarazy przyzwyczaili, a to co oglądają w mediach raczej do trzymania dyscypliny nie zachęca.
Nie zmienia to jednak faktu, że nas zawsze i wszędzie obowiązuje konieczność dbania o życie i zdrowie od poczęcia do naturalnej śmierci, w odniesieniu do siebie i bliźnich.
Pozdrawiam
P.S. Czy tylko ja mam wrażenie, że wśród księży jest zdecydowana nadreprezentacja osób chorych i niestety zmarłych na Covid?
Udało się (co za kuriozalne słowa w ustach katolika) przełamać wielowiekową tradycję przyjmowania Komunii Św., Nie tylko. Bo jeszcze rekolekcji, pielgrzymek, rorat, celebracji Triduum Paschalnego, pewnie i wkrótce Pasterki.
OdpowiedzUsuńKościół, który zawsze w chwilach wojen, zarazy, stanu wojennego był ostoją dla ludzi, teraz tych ludzi odstraszył od siebie. I tę wielowiekową tradycję udało się przełamać. Wiele wieków nad tym pracowano. Nareszcie się udało. ktoś bardzo się z tego cieszy.
Na szczęście mamy zapewnienie samego Pana Jezusa:
"Ja ci też mówię, że ty jesteś Piotr, a na tej skale zbuduję mój kościół, a bramy piekła go nie przemogą".