Widzę, że starszym ode mnie może trzeba przypomnieć, a młodszym uzmysłowić, że są takie wybory, w których przyzwoity człowiek nie bierze udziału.
2/5 mojego życia przeżyłem w PRL-u. Wtedy też co 4 lata były wybory. Do Sejmu, bo Senatu ani Prezydenta nie było. W Sejmie były trzy partie zrzeszone we Froncie Jedności Narodu, a nawet zdarzali się posłowie niezrzeszeni. Czy to oznacza, że wtedy mieliśmy demokrację? Nie! Wybory były z góry ukartowane. Przed pójściem do urn było wiadomo, że wygra Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.
Jeśli wybory nie są uczciwe, każdy z kandydatów nie ma tych samych szans, jeśli zmienia się zasady gry, w jej trakcie, obywatele nie mają pewności, że ich głos będzie prawidłowo policzony, to to jest kpina z demokracji. Przyzwoity człowiek w czymś takim nie bierze udziału.
I proszę mi nie tłumaczyć, że jeśli odpuścimy, to wygra Andrzej Duda, bo choćby frekwencja wyniosła 3%, to nie ma ona znaczenia dla ważności wyborów. To prawda - niech wygra. Niech wygra, jak wygrywała partia tow. Bieruta, tow. Gierka, tow. Jaruzelskiego i innych krzewicieli demokracji ludowej.
Dziwię się, że inni "kandydaci" w ogóle jeszcze biorą w tej farsie udział. I to nawet gdyby mieli jakąkolwiek szansę wygrać.
Ja w każdym razie do tego ręki nie przyłożę.
Pozdrawiam
P.S. Powtórzę też kolejny raz: organizowanie wyborów (do których dziś mamy 16 dni) podczas epidemii jest zbrodnią przeciwko zdrowiu i życiu Polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz