Covidem, który trochę mi jeszcze dokucza zaraziłem się najprawdopodobniej podczas wyjazdu do Płocka.
Wróciłem do domu w czwartek po południu. W piątek pracowałem zdalnie, a po pracy poszedłem do przychodni po wyniki mojego Ojca, który dość zaniemógł od początku roku. Po ich odebraniu, zadzwoniłem do Rodziców, ale nikt nie podniósł słuchawki. Pomyślałem, że widocznie położyli się po obiedzie i śpią. Mimo to poszedłem do rodziców, by przekazać dokumentację medyczną. Otworzyłem sobie drzwi na dole, bo znam do nich kod i wszedłem na 4. piętro. Pukam, dzwonię, ale nikt nie otwiera.
Nie, to nie są drzwi moich Rodziców :) |
Pierwszy raz w życiu Rodzice mi nie otwarli.
Później, gdy do nich zadzwoniłem, okazało się, że faktycznie spali i nie słyszeli. Po prostu.
Dzień później, w sobotę, tydzień temu, zacząłem się źle czuć. W niedzielę już nie poszedłem do kościoła, za to miałem teleporadę medyczną i początek kwarantanny. A poniedziałkowy wymaz potwierdził, że jestem zarażony covidem.
Pierwszy raz w życiu Rodzice mi nie otwarli.
A ja dziękuję Bożej Opatrzności, że nie miałem z nimi kontaktu. Co prawda, są zaszczepieni, ale w ich wieku takie infekcje, to już nie są żarty.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz