W Divadle w Ostravie, a właściwie w ogóle w Ostravie, nigdy wcześniej nie byłem. A w każdym razie się nie zatrzymywałem.
Dziś po południu pojechałem.
Divadlo Antonína Dvořáka |
Co grali?
Zásnuby ve snu |
Sławną operę Hansa Krásy: Zásnuby ve snu (Verlobung im Traum). Nie znacie? Ja też nie znałem.
Sam gmach Divadla przepiękny i taki... kameralny.
Znowu wlazłem gdzieś tam na samą górę |
Nie będę Wam zdradzał libretta, żeby nie spojlerować, jakby ktoś miał okazję też oglądać, ale generalnie chodziło o to, że ona kochała biednego i chorowitego, inny on kochał ją, a jej matka chciała ją wydać za starego, też chorowitego, ale za to bogatego i księcia. Skończyło się - jak to w operach - źle. Choć tym razem na scenie nikt nie zginął. A całości patronował Fiodor Dostojewskij.
Będzie mi się chyba dziś śnił szczególnie, że czytam Braci Karamazow |
Muzyka nie była łatwa w odbiorze. Chyba jednak wolę opery ze 100 lat starsze. Albo i 150. Nie zmienia to faktu, że warto było przedstawienie podziwiać. Podobała mi się ciekawa scenografia np. gdy główna bohaterka wchodziła do obrazu i tam siadała na fotelu. Nie można było przegapić ekspresyjnego baletu, w którym tancerze tańczyli każdy z wielką twarzą Dostojewskiego. Orkiestra grała, jak z nut. Choć nuty nie były to proste. Pięknie śpiewali soliści, ale też, w drugiej części, kobiecy chór. Najbardziej podobał mi się fragment, gdy wszyscy śpiewali razem, choć każdy swoje słowa i swoją melodię.
Myślę, że wszystko się udało i wszyscy byli zadowoleni.
Flower ceremony |
A skąd się tam wziąłem? Jedna z Solistek, która nie wiedzieć czemu, za każdym razem na scenę wchodziła przez klapę w podłodze, była tak uprzejma, że zaprosiła mnie na to piękne wydarzenie.
Roksana - wielkie dzięki! |
I tak spędziłem dziś wspaniały wieczór w Divadle.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz