Chcąc, nie chcąc, powoli nasze wakacje się kończą. Jeszcze jutro ostatni dzień i w piątek droga powrotna.
Zwykle od lat na odpoczynek jeździliśmy z zaprzyjaźnioną rodzinką. W tym roku nie udało się jednak zsynchronizować urlopów, więc jesteśmy sami.
Z drugiej strony miło spędzić pełne dwa tygodnie z żoną i synami. Czasem mnie tam ktoś trochę zdenerwował, ale ogólnie jest wesoło, sympatycznie i bardzo miło.
Najbardziej byłem zdenerwowany, gdy w Krku zreperowałem koło u wulkanizatora, a reszta rodzinki poszła w miasto szukać bankomatu. Chciałem do nich zadzwonić, żeby nie musieli się wracać (suma, którą miałem, była wystarczająca) i żebym nie musiał na nich bez sensu w warsztacie czekać. Niestety, Jackowy telefon od kilku dni jest wyłączony, bo zapomniał pinu. Łukasz, jak się okazało, nie nosi telefonu ze sobą, bo po co, a Ela miała wyciszony ... żeby mnie w nocy rybki nie budziły.
Ale zostawmy moje zdenerwowania.
Generalnie cieszę się, że jesteśmy razem. Tym bardziej, że jest to pewnie jedna z naszych ostatnich eskapad w tym gronie. W końcu Łukasz ma już 16 lat i to, że jest dziś z nami, w jakimś stopniu wynika z tego, że nie udało im się z przyjaciółmi zorganizować wyjazdu do Bułgarii. Mam nadzieję, że jemu z nami jest tak samo miło, jak nam z nim. Lubię jego błyskotliwy humor, choć czasem przegina, szczególnie, gdy pyta:
- a konkretnie tato czego nie rozumiesz?
Lubię też patrzeć, gdy przeżywa swoje fascynacje. A trzeba wiedzieć, że w ostatnią niedzielę był dzień wyjątkowy, gdyż na Stadionie Narodowym miało miejsce szczególne wydarzenie, a mianowicie: super finał rozgrywek footballu amerykańskiego.
Już kiedyś wspominałem, że Łukasz nie tylko jest fanem tej, mało w Polsce popularnej, dyscypliny sportu, ale w ostatnich miesiącach ukończył kurs sędziego i ma nadzieję w ten sposób w kolejnym sezonie włączyć się czynnie w rozgrywki. Jeśli można kibicować sędziemu, to ja jestem po jego stronie. Nawiasem mówiąc impreza na nowym stadionie w Warszawie przeszła najśmielsze oczekiwania organizatorów. Podobno brakło biletów mimo, iż otwierano kolejne sektory i w sumie było chyba ponad 20 tys. widzów. Całość relacjonował na żywo n sport i chyba tvn turbo i była to bardzo profesjonalna transmisja. My, a szczególnie Łukasz, śledziliśmy wszystko w internecie. Sam mecz też stał na dobrym poziomie. Choć ja w zasadzie się na tym nie znam, ale poczyniłem właśnie pierwsze kroki - Łukasz tłumaczył mi z grubsza co i jak i muszę powiedzieć, że football amerykański jest coraz bardziej również dla mnie ciekawy. Trzeba się kiedyś wybrać na jakiś mecz.
Razem więc sobie codziennie plażujemy, zwiedzamy ciekawe miejsca i cieszymy wzajemnie swoją obecnością.
Szkoda mi tylko, że musiałem ostatnio odmówić Łukaszowi wyjazdu do Hiszpanii, który wymyślił z kolegą w ostatnich dniach. Niestety jesteśmy trochę pod kreską i nie da rady wyłożyć kolejne 2 tys. zł. :(
Pozdrowienia z wakacji
Zwykle od lat na odpoczynek jeździliśmy z zaprzyjaźnioną rodzinką. W tym roku nie udało się jednak zsynchronizować urlopów, więc jesteśmy sami.
Z drugiej strony miło spędzić pełne dwa tygodnie z żoną i synami. Czasem mnie tam ktoś trochę zdenerwował, ale ogólnie jest wesoło, sympatycznie i bardzo miło.
Najbardziej byłem zdenerwowany, gdy w Krku zreperowałem koło u wulkanizatora, a reszta rodzinki poszła w miasto szukać bankomatu. Chciałem do nich zadzwonić, żeby nie musieli się wracać (suma, którą miałem, była wystarczająca) i żebym nie musiał na nich bez sensu w warsztacie czekać. Niestety, Jackowy telefon od kilku dni jest wyłączony, bo zapomniał pinu. Łukasz, jak się okazało, nie nosi telefonu ze sobą, bo po co, a Ela miała wyciszony ... żeby mnie w nocy rybki nie budziły.
Ale zostawmy moje zdenerwowania.
Generalnie cieszę się, że jesteśmy razem. Tym bardziej, że jest to pewnie jedna z naszych ostatnich eskapad w tym gronie. W końcu Łukasz ma już 16 lat i to, że jest dziś z nami, w jakimś stopniu wynika z tego, że nie udało im się z przyjaciółmi zorganizować wyjazdu do Bułgarii. Mam nadzieję, że jemu z nami jest tak samo miło, jak nam z nim. Lubię jego błyskotliwy humor, choć czasem przegina, szczególnie, gdy pyta:
- a konkretnie tato czego nie rozumiesz?
Lubię też patrzeć, gdy przeżywa swoje fascynacje. A trzeba wiedzieć, że w ostatnią niedzielę był dzień wyjątkowy, gdyż na Stadionie Narodowym miało miejsce szczególne wydarzenie, a mianowicie: super finał rozgrywek footballu amerykańskiego.
foto: Piotr Czauderna / naTemat.pl |
Razem więc sobie codziennie plażujemy, zwiedzamy ciekawe miejsca i cieszymy wzajemnie swoją obecnością.
Szkoda mi tylko, że musiałem ostatnio odmówić Łukaszowi wyjazdu do Hiszpanii, który wymyślił z kolegą w ostatnich dniach. Niestety jesteśmy trochę pod kreską i nie da rady wyłożyć kolejne 2 tys. zł. :(
Pozdrowienia z wakacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz