Byłem dziś pierwszy raz na meczu ...
Byłem dziś pierwszy raz na meczu football'u ...
Byłem dziś pierwszy raz na meczu fooball'u amerykańskiego.
Wspominałem, na przykład tutaj, że Łukasz interesuje się footballem amerykańskim. Wybrałem się więc z nim dzisiaj do Tychów, na mecz miejscowej drużyny - Falcons Tychy, z gośćmi z Lublina - drużyną Tytani.
Jak było? Mam nadzieję, że zdjęcia potrafią choć trochę oddać oglądane emocje:
Wiele akcji rozpoczyna się od takiego ustawienia |
Potem bywa zwykle trochę zamieszania |
Zawodnika z piłką trzeba za wszelką cenę, lecz bez faulowania, złapać |
A on stara się uciec, żeby zrobić przyłożenie, a przynajmniej zdobyć kilka jardów boiska |
Może też podać do kolegi, ale kolega musi złapać |
Czasem drużyna stara się przeciwników oszukać. Facet z nr 24 udaje, że biegnie z piłką, a w rzeczywistości ma ją nr 5. |
Jeśli ktoś doznał kontuzji, drużyny klękają na murawie, modląc się o jego zdrowie - taki pobożny, amerykański zwyczaj |
Gra była wyrównana - w regulaminowym czasie remis 13:13 |
W dogrywce też się działo |
Tytanom z Lublina udało się zdobyć przyłożenie i podwyższenie |
Ostatnia akcja Falcons Tychy przy stanie 17:20, niestety nie udana |
Tak cieszyli się Goście, po zwycięstwie |
Powoli potrafię zrozumieć Amerykanów, że tak się tym sportem pasjonują.
Jeśli dzisiejsza młodzież ma czasem za dużo w sobie emocji, a nawet agresji, to jest to świetny sposób, by ją w uczciwych zawodach wyładować. To nie jest sport delikatny, ale nie jest też jedna wielka masakra, jak czasem może się laikowi wydawać. Na boisku jest kilku sędziów, którzy dbają o czystość gry, a za każdy faul jest karana cała drużyna, zgodnie z precyzyjnymi przepisami. Fajne jest też to, że w tym sporcie w poszczególnych formacjach są potrzebni bardzo różni zawodnicy: i szybcy, i skoczni, ale też obdarzeni potężną posturą, a nawet solidną wagą (nawet nadwagą).
I wbrew pozorom, żeby taki mecz wygrać trzeba się nieźle nagłówkować i mieć opracowane strategie i różne scenariusze gry.
No to tak po sportowemu zaczęliśmy pierwszy dzień zmagań olimpijskich w Lądku.
A propos: ceremonia otwarcia igrzysk bardzo mi się podobała: była w tym i myśl, i historia. Wyróżniono dzieci i to w pięknej wersji szpitalno-bajkowej oraz przedstawiono dojście do dzisiejszego świata pop-kultury. Nie zabrakło słynnego angielskiego humoru, na który pozwoliła sobie nawet Jej Wysokość Królowa, a Rowan Atkinson był po prostu rewelacyjny.
Pomysł i realizacja znicza olimpijskiego - dla mnie majstersztyk.
Trzeba Anglikom pogratulować !
Trzeba też już złożyć gratulacje Pani Sylwii Bogackiej, zdobywczyni pierwszego medalu dla Polski w strzelaniu z karabinka pneumatycznego.
Patrzyłem "na żywo" - było nerwowo, bo przedostatni strzał się nie udał i straciła pierwsze miejsce, a mogła stracić w ogóle podium. Całe szczęście ostatni strzał był perfekcyjny - na srebro.
Brawo !!!
Oby tak dalej !!!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz