Mieliśmy dziś okazję w praktyce doświadczyć wspólnoty Kościoła w innej parafii, a nawet w innym państwie, o czym - wtedy bardziej teoretycznie - pisałem tutaj.
Ponieważ w Vrbniku jest kilka kościołów, już wczoraj musieliśmy namierzyć ten właściwy, w którym w niedzielę jest odprawiana Msza Św. Zasięgnęliśmy języka u tubylców, a potem nawet znaleźliśmy gablotkę z ogłoszeniami parafialnymi z kościoła Wniebowzięcia NMP.
Co prawda nie znajdowała się ona przy kościele, ale i tak nie można było dziś o odpowiedniej godzinie zabłądzić. Trzeba było po prostu się kierować w stronę, gdzie szły panie w odświętnych, nie plażowych strojach i panowie w długich spodniach.
Dziś do obcojęzycznej mszy byliśmy dobrze przygotowani. Przed wejściem do kościoła, przeczytałem całej rodzince dzisiejsze czytania mszalne, znalezione w internecie (mamy tu wifi). Oczywiście później w kościele po chorwacku było to samo, ale o wiele łatwiej mogliśmy zrozumieć tę część liturgii.
Kościół był dosyć duży, więc swobodnie znaleźliśmy miejsca siedzące. Po prawej stronie stały organy i chór mieszany, nie tylko płcią, ale i wiekiem. Jak to na Chorwacji - pięknie śpiewali na głosy.
Moja Ela, jak rasowa Chorwatka była zaopatrzona w podstawowe narzędzie niezbędne każdej kobiecie w kościele, czyli w lepezę (wachlarz). :)
Chór zaczął pieśń i do ołtarza przed księdzem wyszło z 20 małych ministrantów. Zanim kapłan rozpoczął Eucharystię znakiem krzyża, męski chór stojący za ołtarzem odśpiewał antyfonę na wejście. (Czy słowo antyfona nie wywodzi się właśnie z tego, że śpiewa ją inny zespół kantorów?)
Czasem modlitwa ma swoją wagę - nawet w sensie dosłownym:
Liturgia była pięknie przygotowana. Poza chórem, wierni z kościoła wychodzili czytać Pismo Św. oraz modlitwę wiernych.
Najważniejsze jednak, że Chrystus w Eucharystii w każdym kraju, na wszystkich kontynentach, a nawet na wyspie Krk jest ten sam - Bóg z nami.
Pozdrowienia
Ponieważ w Vrbniku jest kilka kościołów, już wczoraj musieliśmy namierzyć ten właściwy, w którym w niedzielę jest odprawiana Msza Św. Zasięgnęliśmy języka u tubylców, a potem nawet znaleźliśmy gablotkę z ogłoszeniami parafialnymi z kościoła Wniebowzięcia NMP.
Dziś do obcojęzycznej mszy byliśmy dobrze przygotowani. Przed wejściem do kościoła, przeczytałem całej rodzince dzisiejsze czytania mszalne, znalezione w internecie (mamy tu wifi). Oczywiście później w kościele po chorwacku było to samo, ale o wiele łatwiej mogliśmy zrozumieć tę część liturgii.
Kościół był dosyć duży, więc swobodnie znaleźliśmy miejsca siedzące. Po prawej stronie stały organy i chór mieszany, nie tylko płcią, ale i wiekiem. Jak to na Chorwacji - pięknie śpiewali na głosy.
Moja Ela, jak rasowa Chorwatka była zaopatrzona w podstawowe narzędzie niezbędne każdej kobiecie w kościele, czyli w lepezę (wachlarz). :)
Chór zaczął pieśń i do ołtarza przed księdzem wyszło z 20 małych ministrantów. Zanim kapłan rozpoczął Eucharystię znakiem krzyża, męski chór stojący za ołtarzem odśpiewał antyfonę na wejście. (Czy słowo antyfona nie wywodzi się właśnie z tego, że śpiewa ją inny zespół kantorów?)
Czasem modlitwa ma swoją wagę - nawet w sensie dosłownym:
Najważniejsze jednak, że Chrystus w Eucharystii w każdym kraju, na wszystkich kontynentach, a nawet na wyspie Krk jest ten sam - Bóg z nami.
Tabernakulum w kościele Wniebowzięcia NMP w Vrbniku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz