Poszedłem wczoraj rano na Mszę Św. do bielskiej katedry.
![]() |
| Bielska Katedra |
Eucharystię odprawiał starszy ksiądz. Wcześniej spowiadał. Idąc do zakrystii, kłaniał się ludziom. Zatrzymał się chwilę przy jednej z parafianek, zamienili kilka serdecznych słów.
Mszę sprawował bardzo pobożnie. Pięknie śpiewał. Gesty liturgiczne były bardzo wyraziste i dość charakterystyczne.
Od razu zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest ks. Antoni Klemens - niezpomniany, pierwszy wikary w naszej halmbskiej parafii Bożego Narodzenia. Ale gdzie, tu w Bielsku-Białej? Przecież to nawet nie jest nasza diecezja. Nie byłem pewien.
Gdy podszedłem bliżej, do Komunii, jakby błysk w oku nam się zdarzył. Choć pomyślałem, że jeśli ja nie jestem pewien, on tym bardziej nie może mnie poznać. Gdy odchodził z Halemby 42 lata temu, byłem raptem 14 letnim ministrantem.
Po Mszy widziałem jeszcze, że wyszedł z zakrystii i uklęknął w prezbiterium, by podziękować Bogu.
Zaraz pod drzwiami katedry wygooglałem - tak, to on!
Czekałem jeszcze chwilę, czy nie wyjdzie, bo chętnie bym zamienił kilka zdań. Choćby podziękować za taki incydent, który zapamiętałem:
Kiedyś jako młody chłopak służyłem do Mszy. Po niej miałem iść do domu, ale nie pojawili się koledzy na kolejną Eucharystię i kazano mi zostać. Czasy były inne i nikt się nas nie pytał, o zdanie. Byłem z tego powodu bardzo zły i pewnie na tej kolejnej Mszy jakoś tam manifestowałem swoje niezadowolenie. Po niej ks. Antek chwilę ze mną porozmawiał. Już oczywiście nie pamiętam konkretnych słów, ale nie wiem, czy właśnie od tej rozmowy nie pokochałem Eucharystii. Co zostało mi do dziś.
Nie doczekałem się wczoraj na niego, a wzywały mnie już inne obowiązki.
Tak czy inaczej, jest to jedna z tych osób, którym jestem winien wdzięczność do końca życia.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz