Zrobiłem dziś za kierownicą służbowo ponad 600km. W pewnym momencie miałem już bliżej do Szczecina, niż do domu. A jednocześnie miałem też bliżej do czeskiej Pragi niż do Katowic. :)
Wiosny jeszcze za bardzo nie widać. Co prawda słońce całą drogą świeciło i pierwszy raz od dłuższego czasu jechałem w ciemnych okularach, ale jak tylko trzeba było się zatrzymać i z auta wysiąść, to bez czapki nie było się co ruszać.
Pola i łąki jeszcze pożółkło-szare, a drzewa bez pąków, o liściach nie wspominawszy. Widziałem na niebie jakiś nieśmiały, niewielki klucz ptaków - i tyle. Jeszcze trzeba poczekać.
Byłem w Zagłębiu Miedziowym.
Trochę próbowałem je porównać z naszym Zagłębiem Górnośląskim. Też mają szkody górnicze ze wstrząsami i obniżeniami terenu.
W krajobrazie rzucają się w oczy, jak u nas, kopalniane szyby.
Wiele terenów jest zdegradowanych lub znacznie przekształconych przez człowieka. Jechałem na przykład kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż potężnego zbiornika wodnego.
Główna różnica polega chyba na tym, że znalezione 55 lat temu złoża miedzi, znajdowały się pod terenami leśnymi, rolniczymi i wiejskimi, gdzie jest raczej niskie zaludnienie.
Przejeżdżając obok Wrocławia, przeszła mi przez głowę taka myśl: czy władza (ta z czasów poprzednich, ale i obecnych) pozwoliłaby wydobywać bogactwa pod stolicą Dolnego Śląska, gdyby rudy miedzi znajdowały się w tym miejscu, a nie kilkadziesiąt kilometrów dalej?
U nas na Górnym Śląsku niestety to nasze bogactwo - węgiel kamienny doprowadziło do ruiny całe dzielnice i miasta. Najsmutniejszym przykładem jest chyba Bytom, gdzie nie bacząc na, przecież też wielowiekowe miejskie tradycje, zniszczono, na skutek szkód górniczych, zabytkowe kamienice, kościoły, pałacyki, osiedla, nie wspominając o infrastrukturze.
Szkoda tego co u nas zrujnowano. Dobrze, że piękny Wrocław nie musiał być narażony na wydobywanie spod jego powierzchni.
Swoją drogą myślę, że niestety nikt w Polsce wrzucając do pieca kolejną łopatę węgla lub zapalając światło elektryczne, nie zastanawia się nad niemierzalnym i nieodwracalnym spustoszeniem w naszym regionie, jakie spowodowało i dalej powoduje wydobycie węgla kamiennego.
Wiosny jeszcze za bardzo nie widać. Co prawda słońce całą drogą świeciło i pierwszy raz od dłuższego czasu jechałem w ciemnych okularach, ale jak tylko trzeba było się zatrzymać i z auta wysiąść, to bez czapki nie było się co ruszać.
Pola i łąki jeszcze pożółkło-szare, a drzewa bez pąków, o liściach nie wspominawszy. Widziałem na niebie jakiś nieśmiały, niewielki klucz ptaków - i tyle. Jeszcze trzeba poczekać.
Byłem w Zagłębiu Miedziowym.
Trochę próbowałem je porównać z naszym Zagłębiem Górnośląskim. Też mają szkody górnicze ze wstrząsami i obniżeniami terenu.
W krajobrazie rzucają się w oczy, jak u nas, kopalniane szyby.
Wiele terenów jest zdegradowanych lub znacznie przekształconych przez człowieka. Jechałem na przykład kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż potężnego zbiornika wodnego.
Główna różnica polega chyba na tym, że znalezione 55 lat temu złoża miedzi, znajdowały się pod terenami leśnymi, rolniczymi i wiejskimi, gdzie jest raczej niskie zaludnienie.
Przejeżdżając obok Wrocławia, przeszła mi przez głowę taka myśl: czy władza (ta z czasów poprzednich, ale i obecnych) pozwoliłaby wydobywać bogactwa pod stolicą Dolnego Śląska, gdyby rudy miedzi znajdowały się w tym miejscu, a nie kilkadziesiąt kilometrów dalej?
U nas na Górnym Śląsku niestety to nasze bogactwo - węgiel kamienny doprowadziło do ruiny całe dzielnice i miasta. Najsmutniejszym przykładem jest chyba Bytom, gdzie nie bacząc na, przecież też wielowiekowe miejskie tradycje, zniszczono, na skutek szkód górniczych, zabytkowe kamienice, kościoły, pałacyki, osiedla, nie wspominając o infrastrukturze.
Szkoda tego co u nas zrujnowano. Dobrze, że piękny Wrocław nie musiał być narażony na wydobywanie spod jego powierzchni.
Swoją drogą myślę, że niestety nikt w Polsce wrzucając do pieca kolejną łopatę węgla lub zapalając światło elektryczne, nie zastanawia się nad niemierzalnym i nieodwracalnym spustoszeniem w naszym regionie, jakie spowodowało i dalej powoduje wydobycie węgla kamiennego.
Dobrze, że nie cały Górny Śląsk leży na terenach górniczych. Takie perełki, jak klasztor na Górze Św. Anny nie są zagrożone.
Zdjęcie z okolic przyautostradowego parkingu.
Dawno tam nie byłem - trzeba się kiedyś wybrać.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz