Wczoraj wracając z Leszna, pierwszy raz jechałem - jak się to ładnie nazywa: obwodnicą autostradową Wrocławia.
Jeśli ktoś uważa, że w Polsce to nam się nic przez ostatnie 20 lat nie udało, a wielu jest u nas wiecznych malkontentów, powinien sobie tamtędy przejechać. Po prostu bajka. A już przejazd Mostem Rędzińskim nad Odrą napawał mnie dumą. Nie chcę tu przesadzać, ale jak mówią moi ulubieni sprawozdawcy z Eurosportu (Jaroński + Wyrzykowski): "Nie bójmy się słów". Faktycznie cieszyłem się jako Polak i jako Ślązak, że potrafiliśmy w naszym kraju i naszym regionie coś takiego wybudować. Czułem też pewną nutkę zazdrości do kolegów inżynierów branży mostowej, że zaprojektowali i wybudowali takie cudo. W mojej branży sieciowej niestety nigdy nie będzie mi dane przyczynić się do tak spektakularnego wyczynu.
zdjęcie z internetu
Żałowałem, że nie można się było zatrzymać i chwilę się poprzyglądać. No i nie byłem w stanie zrobić zdjęcia, niestety.
A jest na co popatrzeć: najwyższy w Polsce pylon o wysokości 122 m i podwieszone na nim na stalowych linach dwa przęsła o długości ponad ćwierć kilometra każde. Na mojej inżynierskiej duszy zrobiło to duże wrażenie.
Poza efektami estetycznymi jest jeszcze jeden aspekt. Jako kierowca nawet nie spostrzegłem, kiedy minęliśmy cały Wrocław, gdzie zwykle trzeba było spędzić w mieście minimum 1 godzinę.
Cieszmy się tym, co nam się udało!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz