Dużo w tych dniach z przyczyn oczywistych mówi się o finansowaniu Kościoła w Polsce.
Nie chcę tu zabierać głosu w sprawach ogólnych, systemowych, bo się na nich za bardzo nie znam. Mam jednak wielu znajomych księży i widzę też z grubsza jak sprawy się mają w naszej parafii, choć w księgi rachunkowe proboszczowi nie zaglądam.
Wiem, że poszczególni księża żyją na bardzo różnej stopie majątkowej. Bardzo często zależy to od konkretnej parafii, w której posługują. Zdarza się i tak, że wikary przez 3 lata żyje jak pączek w maśle, a potem po przeniesieniu w nowe miejsce, kolejne lata najzwyczajniej bieduje. Innym razem sytuacja może się odwrócić. Myślę, że w naszej archidiecezji katowickiej i tak średnia nie jest najgorsza, choć i tu bywają biedne, wiejskie parafie (również biedne, robotnicze parafie).
Ksiądz, gdy uczy w szkole, otrzymuje zwykłą nauczycielską pensję i płaci podatki jak każdy pracownik. Gdy nie uczy w szkole, ma dochody jedynie z ofiar za odprawianie Mszy Św. lub np. z pieniędzy otrzymywanych podczas wizyt kolędowych. Oczywiście nie całość tych kwot trafia do prywatnej kieszeni księdza. Trzeba przecież jeszcze utrzymać parafię, kurię i wiele kościelnych instytucji i inicjatyw.
Myślę, że są też sytuacje poszczególnych księży takie niestandardowe, gdy bez pomocy dobrych ludzi mają oni problemy finansowe. Np. misjonarz przyjeżdża na kilka miesięcy na urlop do domu do Polski i nie ma wtedy właściwie żadnych dochodów (jeśli ktoś się z nim nie podzieli).
Z punktu widzenia parafii, oczywiście bardzo wiele zależy od talentów organizatorskich i gospodarskich proboszcza. Są parafie, gdzie kościół błyszczy, zaplecze jest rozbudowywane czy modernizowane. Są też niestety takie, gdzie czasem nawet zabytkowe świątynie popadają powoli w ruinę. Obok zaradności proboszcza duże znaczenie ma tu również zamożność parafian.
Właściwie myślę, że to dobrze, że zaczyna się mówić o sprawach finansowania Kościoła w Polsce. I to z obu stron. Przecież kilkanaście dni temu, zanim usłyszeliśmy dzisiaj o rządowych propozycjach zmian, hierarchowie sami przedstawili Raport o finansach Kościoła w Polsce.
Chyba faktycznie dotychczasowa formuła, gdzie z jednej strony Kościół o swoich dochodach i wydatkach właściwie publicznie w ogóle się nie wypowiadał, a z drugiej strony Państwo wolało nie ruszać konsensusu wypracowanego jeszcze w czasach komunizmu lub na początku drogi ku wolności, powoli się wyczerpała.
Jako katolik i obywatel życzyłbym sobie, by sprawy te były dyskutowane przy wzajemnej życzliwości. By i Państwo, i Kościół potrafili wypracować rozwiązania, które przez kolejne lata pozwolą Kościołowi wypełniać jego misję i wspierać Państwo w licznych aspektach życia społecznego, jak to było dotychczas.
Pozdrawiam
Nie chcę tu zabierać głosu w sprawach ogólnych, systemowych, bo się na nich za bardzo nie znam. Mam jednak wielu znajomych księży i widzę też z grubsza jak sprawy się mają w naszej parafii, choć w księgi rachunkowe proboszczowi nie zaglądam.
Wiem, że poszczególni księża żyją na bardzo różnej stopie majątkowej. Bardzo często zależy to od konkretnej parafii, w której posługują. Zdarza się i tak, że wikary przez 3 lata żyje jak pączek w maśle, a potem po przeniesieniu w nowe miejsce, kolejne lata najzwyczajniej bieduje. Innym razem sytuacja może się odwrócić. Myślę, że w naszej archidiecezji katowickiej i tak średnia nie jest najgorsza, choć i tu bywają biedne, wiejskie parafie (również biedne, robotnicze parafie).
Ksiądz, gdy uczy w szkole, otrzymuje zwykłą nauczycielską pensję i płaci podatki jak każdy pracownik. Gdy nie uczy w szkole, ma dochody jedynie z ofiar za odprawianie Mszy Św. lub np. z pieniędzy otrzymywanych podczas wizyt kolędowych. Oczywiście nie całość tych kwot trafia do prywatnej kieszeni księdza. Trzeba przecież jeszcze utrzymać parafię, kurię i wiele kościelnych instytucji i inicjatyw.
Myślę, że są też sytuacje poszczególnych księży takie niestandardowe, gdy bez pomocy dobrych ludzi mają oni problemy finansowe. Np. misjonarz przyjeżdża na kilka miesięcy na urlop do domu do Polski i nie ma wtedy właściwie żadnych dochodów (jeśli ktoś się z nim nie podzieli).
Z punktu widzenia parafii, oczywiście bardzo wiele zależy od talentów organizatorskich i gospodarskich proboszcza. Są parafie, gdzie kościół błyszczy, zaplecze jest rozbudowywane czy modernizowane. Są też niestety takie, gdzie czasem nawet zabytkowe świątynie popadają powoli w ruinę. Obok zaradności proboszcza duże znaczenie ma tu również zamożność parafian.
Właściwie myślę, że to dobrze, że zaczyna się mówić o sprawach finansowania Kościoła w Polsce. I to z obu stron. Przecież kilkanaście dni temu, zanim usłyszeliśmy dzisiaj o rządowych propozycjach zmian, hierarchowie sami przedstawili Raport o finansach Kościoła w Polsce.
Chyba faktycznie dotychczasowa formuła, gdzie z jednej strony Kościół o swoich dochodach i wydatkach właściwie publicznie w ogóle się nie wypowiadał, a z drugiej strony Państwo wolało nie ruszać konsensusu wypracowanego jeszcze w czasach komunizmu lub na początku drogi ku wolności, powoli się wyczerpała.
Jako katolik i obywatel życzyłbym sobie, by sprawy te były dyskutowane przy wzajemnej życzliwości. By i Państwo, i Kościół potrafili wypracować rozwiązania, które przez kolejne lata pozwolą Kościołowi wypełniać jego misję i wspierać Państwo w licznych aspektach życia społecznego, jak to było dotychczas.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz